czwartek, 31 grudnia 2009

Noworoczne życzenia przy serniku.


Najlepsze życzenia na kolejny rok. Ciepła płynącego nie tylko z rozgrzanych piekarników. Emocji gorących i tych w temperaturze pokojowej. Nowych smaków każdego dnia. Aromatycznych wspomnień i przeżyć. Poczęstujcie się noworocznym sernikiem.
Gospodarna Narzeczona

wtorek, 29 grudnia 2009

Rozważania na temat ostrości. Kurczak Tai Bai.

Odkąd rozsmakowaliśmy się w azjatyckich kuchniach, mamy wiele przemyśleń na temat ostrości. Rozsmakowani, nauczyliśmy się rozróżniać kryjące się pod nią smaki. Indyjska jest aromatyczna, pieprzna i imbirowa, Pachnie i rozgrzewa przełyk. Tajska jest brutalna. Poraża i zaskakuje, długo zostaje na języku. Koreańska jest słodka i orzechowa, trwa tylko chwilkę. Chińska nie mija, przenika i rozsadza głowę. Jest oleista i jakby nadpsuta. Przez niektórych zwana znieczulająco ostrą. Wszystkie je uwielbiamy.

Kurczak Tai Bai
Fuchsia Dunlop* Land of plenty

Chińskie danie z kurczaka nazwane tak na cześć chińskiego poety Li Bai, który mieszkał w ósmym wieku w prowincji Syczuan. Jest to rozgrzewające potrawa z kurczaka, dymki i marynowanych papryczek chili zanurzonych w aromatycznym ostrym, pomarańczowym sosie. Danie łatwe do przyrządzenia i dużo łagodniejsze od innych z kuchni syczuańskiej, jednej z ostrzejszych kuchni chińskich. Uważać trzeba jedynie, aby nie spalić przypraw.

Składniki:
-około 1/2 kg nóżek i udek z kurczaka
-1/2 szklanki oleju z orzeszków ziemnych
-mała garść czerwonych, suszonych chili (ostrych, ale nie ekstremalnie)
-4 papryczki chili, piklowane i ewentualnie łyżka pasty z chili.
-5 małych dymek z kawałkiem zielonej części
-1 szklanka bulionu z kurczaka
-1 łyżka wina ryżowego lub wytrawnego sherry
-1 i 1/2 łyżeczki ciemnego, chińskiego sosu sojowego
-1 łyżeczka pieprzu syczuańskiego
-1 i 1/4 łyżeczki cukru
-3/4 łyżeczki soli
-2 szczypty mielonego, białego pieprzu
-1-2 łyżeczki oleju sezamowego


Kurczaka pokroił na 5 cm kawałki wraz z kostkami. Przygotował woka to znaczy rozgrzał go do bardzo wysokiej temperatury, wlał łyżkę oleju i jak zaczęło dymić, a ja zaczęłam krzyczeć, wylał i przetarł woka ściereczką. Dopiero teraz wlał olej z przepisu, rozgrzał go porządnie. Wrzucił połowę kurczaka i smażył pzrez minutę, aż będzie biały, ale nie chrupiacy. Wyłozył mięso na talerz. usmazył podobnie pozostałe kawałki kurczaka.
Trzy łyżki oleju odlał do miseczki. Ogień pod wokiem zmniejszył na średni. Wrzucił suszone chili i smazył, aż ich zapach zaczął unosić się po kuchni, a ja zaczęłam nerwowo kaszleć. Dodał piklowane chili i pastę. Smazył, az olej nabrał ładnej czerwonawej barwy. Wrzucił grupo pokrojone białe części dymek i smażył kolejne 20 sekund.
Teraz dodał bulion, kurczaka, wino ryżowe, sos sojowy oraz przyprawy. Zagotował i dalej dusił na małym ogniu przez 20 minut, mieszając od czasu do czasu. Gdy bulion sie wygotował, usunął pałeczkami suszone chili i dymki. Wyrzucił. Dodał zielone częsci dymek, zamieszał. podał skropione olejem sezamowym z ryżem.
Świetne!
Fuchsia Dunlop brytyjska sinolożka, która wspaniale pisze o chińskiej kulturze i kuchni. Polecam jej bloga. I książkę, z kórej pochodzi przepis. I jego jako kucharza.

niedziela, 27 grudnia 2009

Pastelitos nie pastelitos. Strzał w dziesiątkę.

Soczewicę uwielbiam odkąd ciocia Teresa przyniosła na Wigilię miskę soczewicowych pierogów. Wcześniej kojarzyła mi się z Kopciuszkiem i tą całą grzebaniną w popiele. Cóż to było za odkrycie. Przez jakiś czas robiłam z nią wszystko. Dziś mam swoje soczewicowe hity. Z czerwonej robię zupy i pasty, z zielonej pasztety. Brązowa i czarna? Lubię zastępować soczewicą mielone mięso: pasztety, kotlety, chili con soczewica ;-), pastelitos. Przepis na dominikańskie pierożki z ostatniego numeru miesięcznika "Kuchnia". W wydaniu wegetariańskim. Pyszności.

Dominikańskie pierożki z soczewicą

Robiłam z połowy porcji, wyszło mi około 30-40 pierogów

Ciasto:
-500g mąki (u mnie pełnoziarnista Lubella)
-3/4 szklanki wody
-2 łyżeczki soli
-2 żółtka
-60g masła
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

Nadzienie:
-300g suchej czarnej lub brązowej soczewicy, ugotowanej do miękkości w 2-3 szklankach lekko osolonej wody
-1 cebula, posiekana
-4 ząbki czosnku, pokrojone drobno
-1 łyżka siekanej natki
-2 łyżeczki soli (nie dałam)
-pieprz, oregano do smaku
-1 łyżeczka sosu Worcestershire
-2 łyżeczki octu winnego
-2 łyżki oleju sojowego
-2 łyżki koncentratu pomidorowego (dałam miąższ z dwóch pomidorów)
-1 łyżka kaparów
-1 łyżka posiekanych ogórków konserwowych (dałam kiszonych)
-2 łyżki rodzynek ( dałam dwa razy więcej)
-20 oliwek, posiekanych
-2 jajka na twardo, pokrojonych w kostkę

-olej do głębokiego smażenia

Na ciasto utarłam żółtka i masło w misce, dodałam mąkę, wodę, sól, proszek i wyrobiłam. Zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki na 30 minut.
W rondlu rozgrzałam olej, wrzuciłam cebulę, czosnek, natkę, zeszkliłam. Dodałam soczewicę, przyprawy, chwilę smażyłam. Dodałam pomidora i nieco wody. Dusiłam na wolnym ogniu przez 25 minut. Dodałam kapary, rodzynki, ogórki i dusiłam dalsze 5 minut. Na koniec dałam jajko i oliwki. Wystudziłam.
Ciasto wałkowałam cienko i wycinałam krążki filiżanką do espresso. Na co drugi krążek kładłam kopiastą łyżkę farszu. Przykrywałam drugim krążkiem, zlepiałam brzegi i zgniatałam je widelcem.
Pierożki smażyłam na głębokim oleju po 2 minuty z każdej strony. Odsączałam na papierowym ręczniku i podawałam. Myślę, że można je też upiec. Na pewno jeszcze nie raz do nich wrócę.

czwartek, 24 grudnia 2009

Pomocnica św.Mikołaja i pudełka z ciastkami.

Gdy byłam mała myszkowałam po maminych szafach w poszukiwaniu prezentów. Nie spoczęłam, dopóki nie odkryłam tej jedynej kryjówki. Gdy rodziców nie było w domu, stawałam i z otwartą buzią wpatrywałam się w pakunki. Potajemnie. I nieważne było co dostanę. Sam widok paczek i siatek dawał mi ogromną radość. Nie grzebałam, pozwalałam sobie mieć niespodziankę. Chodziło o tę pewność, że są! Za to zawsze przegapiałam moment, w którym prezenty pojawiały się pod choinką. Wystarczyło zagapić się w okno na pierwszą gwiazdkę i już były. Magia? Mikołaj! A ludzie to tylko pomocnicy.


Ciastka w ręcznie malowanych pudełkach ;-)
Wszystkie przepisy Martha Stewart

Wszystkie ciastka piekłam z połowy porcji. Ciasta można przygotować i przechowywać zawinięte w pergamin kilka dni w lodówce. Nie zawierają jaj. A więc zastąpienie masła tłuszczem roślinnym czyni je wegańskimi. Wystarczyło na cztery pudełka i zostało trochę do przegryzienia.


Zielone kogutki z matchą
zobacz też tutaj

Składniki:
- 2 szklanki mąki i trochę do podsypania
- 2 łyżki sproszkowanej zielonej herbaty, użyłam matchy
- 1/2 łyżeczki soli
- 240 g masła
- 1/2 szklanki cukru

W misce mieszamy mąkę, herbatę i sól. Dla większej kruchości, odjęłam łyżkę mąki pszennej i zastąpiłam ją kukurydzianą. Masło ucieramy na puch. Stopniowo dodajemy cukier, cały czas ucierając, aż otrzymamy białą masę. Dodajemy suche składniki i wyrabiamy, aż otrzymamy plastyczne ciasto. Zwijamy w kulę i odstawiamy do lodówki, aż stężeje. Po tym czasie rozwałkowujemy na grubość 6 mm i ponownie odstawiamy do lodówki. Z zimnego ciasta wykrawamy dowolne kształty i ponownie wstawiamy na 30 minut do lodówki. Pieczemy w temp. 150-160 st. C przez około 10 minut, dłużej lub krócej w zależności od wielkości ciastek.
Nie powinny rumienić się na brzegach. Kruche, zielone, ciekawe w smaku, maślane ciastka. Lepsze po kilku dniach.

Ciastka pomarańczowo-migdałowe

Składniki:
-1i 1/4 szklanki migdałów bez skórki (około 180 g)
-1 szklanka drobnego cukru
- 12 łyżek masła (około 200g)
-3 łyżki świeżo startej skórki z pomarańczy
-1 jajko
- 1 łyżka świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
-1 i 1/2 szklanki mąki
- cukier kryształ do obtaczania

Cukier i migdały rozdrabniamy mikserem, do uzyskania kaszowatej masy.
Masło wraz ze skórką ucieramy mikserem lub w makutrze na puch. Dodajemy masę migdałową, dalej ucieramy. Dodajemy sok, jajko, mąkę i wyrabiamy ciasto. Formujemy równy wałek, zawijamy w pergamin, ponownie rolujemy, wkładamy w tekturową tutkę, aby się nie spłaszczyło i wkładamy do lodówki. Kiedy ciasto będzie twarde, wyciągamy, odwijamy z papieru i obtaczamy w grubym cukrze. Kroimy na 1 cm plastry i układamy na blasze w odstępach 2-3 cm. Pieczemy w temperaturze 150 st. C przez 10-15 minut, aż brzegi zaczną się rumienić. Studzimy na kratce.

Ciasteczka czekoladowo-kawowe

-1 i 1/2 szklanki mąki
-1/2 szklanki kakao
-1 łyżka drobno mielonej kawy
- 230g miękkiego masła
- 3/4 szklanki drobnego cukru
-1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

Piekarnik nagrzać do 150 st.C. Mąkę, kakao, kawę wsypać do miski. W mikserze utrzeć masło z cukrem i wanilią na puch przez około 5 minut. Dodać mąkę i wyrobić plastyczne ciasto. Formować równe kulki i układać w 2-3cm odstępach. Każdą kulkę spłaszczyć przy pomocy prążkowanej części tłuczka do mięsa lub widelcem. Piec 10-12 minut. Studzić na kratce.

Ciastka maślane w paski
Zaskakująco dobre. Ciasto można przechowywać wiele tygodni w zamrażarce. Ja zrobiłam z 1/6 porcji. Kroić i piec.

-900 g masła
-1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
-3 szklanki cukru
-7 i 1/2 szklanki mąki pszennej chlebowej
-1/3 szklanki kakao.

Ze wszystkich składników oprócz kakao ucieramy mikserem ciasto. Dzielimy na pół. Do połowy dodajemy kakao i ponownie ucieramy. Oba ciasta formujemy w kulę i chłodzimy w lodówce. Po tym czasie wałkujemy na równe prostokąty między warstwami pergaminu. Chłodzimy ponownie. Każdy prostokąt dzielimy na trzy równe części i układamy je na sobie na przemian. Kroimy 1 cm plasterki w paski i układamy na blasze w pewnych odstępach. Chłodzimy. Pieczemy przez 10-12 minut w temperaturze 150 stopni.



Jeszcze jedna propozycja w Cudawiankowej akcji:



wtorek, 22 grudnia 2009

Świątecznie



W przenośni i wszystkim życzy Gospodarna Narzeczona

niedziela, 20 grudnia 2009

Weekendowa piekarnia #56 - moje prezentowe chleby

Jako, że w tym tygodniu gospodarzę Weekendowej Piekarni, nie mogłam nie piec. Was też zachęcam. Czasu mamy dużo na tę edycję. Szczególnie polecam te chleby. Są nieco kłopotliwe, jeśli chodzi o długość listy składników. Ciasto jest rzadkie, więc początkujący mogą się nieco wystraszyć. Nie bójcie się, nie dosypujcie mąki, dajcie mu czas. Gluten zdziała cuda i ciasto nabierze pożądanej struktury. Oczywiście możecie piec je bez rafii, ale spójrzcie tylko. Czy nie byłoby Wam miło dostać taki prezent? Chleb był naprawdę pyszny i te co go dostały natychmiast skroiły cały. Drugi bochenek został w domu i wiem, że utrzymuje świeżość do trzech dni. Dodatki zatrzymują wilgoć, także mimo wyschniętej skórki, miąższ jest sprężyście miękki. Być może mogłam nieco luźniej zawiązać rafię i wypiec mocniej skórkę. Wg mnie podana temperatura pieczenia mogłaby być ciut wyższa. Bardzo, bardzo polecam. Przepis ten sam co w zaproszeniu.Chleby prezenty z gruszką
Przepis Maggie Glezer Artisan Baking

Proporcje na dwa półkilogramowe chlebki.
Czas potrzebny do ich otrzymania to 18 godzin, w tym półgodziny prawdziwej roboty.

Wieczorem na dzień przed pieczeniem przygotowujemy zaczyn i namoczkę.

Zaczyn:
-1/4 łyżeczki drożdży instant
-szklanka wody w temp. 40 st. C
-175 g mąki pszennej chlebowej
-175 g wody w temperaturze pokojowej

Drożdże wsypujemy do ciepłej wody, mieszamy i odczekujemy 5-10 minut. W tym czasie w misce mieszamy mąkę z wodą w temperaturze pokojowe, dodajemy dwie łyżki wody z drożdżami, mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na 12 godzin. Resztę wody z drożdżami wylewamy!

Namoczka:
-17g połamanego ziarna żyta
-17 g wody

Mieszamy w miseczce i odstawiamy na noc.

Następnego dnia rano:
Ciasto właściwe:
-300g mąki pszennej chlebowej (lub mieszanki w proporcji 1:2 pszennej chlebowej i bardzo drobnej, odsianej pszennej razowej lub mąki high extraction)
-40g mąki pszennej razowej
-1/4 łyżeczki drożdży instant
-zaczyn
-namoczka
-120g letniej wody
-80g przecieru gruszkowego dla niemowląt ( nazywam je "gerberki")
-12g soli
-1/2 łyżeczki mielonego cynamonu)
-1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
-115g twardej gruszki pokrojonej w centymetrową kostkę
-60g suszonych fig pokrojonych w kostkę
-60g podprażonych orzechów laskowych, otartych ze skórki i przekrojonych na pół
-niebarwiona raffia ( do kupienia np. w empiku do wyszperania w szufladzie;-)

W misce mieszamy mąki, drożdże. Dodajemy zaczyn, namoczkę, wodę i przecier gruszkowy. Mieszamy do połączenia składników, przykrywamy i odstawiamy na 20-30 minut do autolizy.
Dodajemy sól, przyprawy i wyrabiamy na gładkie ciasto pięć minut przy pomocy miksera, ręką nieco dłużej. Ciasto będzie miękkie i lepkie. Dodajemy gruszkę, orzechy i figi i wyrabiamy, aż dobrze wymieszają się z ciastem. Zostawiamy ciasto w misce do fermentacji na 3 godziny. w tym czasie namaczamy rafię w zimnej wodzie.
Omączoną ręką wykładamy ciasto na oprószoną mąką stolnicę. dzielimy na dwie części. Z każdej formujemy kule i zostawiamy na piętnaście minut, by odpoczęło. Odgazowujemy, ponownie formujemy kule, wokół każdej zawijamy luźno rafię, jakbyśmy pakowały prezent, wiążemy na górze kokardkę. Odkładamy do wyrastania na papier do pieczenia. Przykrywamy wilgotną ściereczką i zostawiamy na półtorej godziny.
Na około 45 minut przed końcem wyrastania nagrzewany piekarnik z kamieniem do temperatury 190 st. c. A tuż przed włożeniem chleba do środka umieszczamy naczynie z gorącą wodą. Wyrośnięte chleby razem z papierem zsuwamy na kamień i pieczemy 40-45 minut. W połowie czasu pieczenia obracamy bochenki o 180 st. C.

Moja propozycja w akcji:

sobota, 19 grudnia 2009

Pierniki witrażyki.

Drzemią we mnie niezaspokojone pragnienia. Jak to wspólnego pieczenia. Kuchnia w dzieciństwie była raczej królestwem dorosłych. Ciotki z makutrami między nogami podglądane z nad talerza z pierogami. Mama zamknięta w kuchni, smażąca naleśniki. Nie w zwyczaju było zapraszanie dzieci do pomocy. Żadne tam ciasteczka i pierniczki, łyżki w dłoń i biegiem do piaskownicy. Nasza dziecięca twórczość kwitła na podwórku. To tam zamieniałyśmy w czarodziejki, gospodynie, krawcowe i czterech pancernych. Lepiłyśmy błotne pączki.Ważyłyśmy straszliwe mikstury, które miały zmusić chłopaków do pocałunku. Szyłyśmy na górce ubranka dla lalek. Robiłyśmy witrażyki-grobowce. W małym dołku układałyśmy kwiatki, na wierzch kładłyśmy szkiełko. Przysypywałyśmy ziemią, by za chwilę odsłonić. Podwórkowe czary-mary na moim ulubionym strychu.
Ostatnio skarżyłam się Tili, że nie mam z kim piec. Po czym niewiele myśląc zaproponowałam jednej Joannie pieczenie pierniczków. Po chwili dołączyła druga Joanna i już za chwilę doszło do spontanicznego podziału prac. Ktoś wałkował, ktoś wykrawał, ktoś ładował do pieca. A kiedy zabrakło landrynek, znalazł się i pan, co po nie pobiegł. I tak znowu mam witrażyki i już jestem umówiona na kolejne, wspólne pieczenia. Niezaspokojone pragnienia, spełnione marzenia.

Pierniki witrażyki
wg Marthy Stewart

- 6 szklanek mąki
-1 łyżeczka sody oczyszczonej
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-1i1/2 łyżeczki soli (moim zdaniem stanowczo za dużo)
-250 g masła
-1 szklanka brązowego cukru
-4 łyżeczki mielonego imbiru
-4 łyżeczki mielonego cynamonu
-1i1/2 łyżeczki mielonych goździków
-1 łyżeczka mielonego pieprzu
-2 duże jajka
-1 szklanka melasy (dałam 1/2 szklanki miodu)
-landrynki, landryny, lizaki

Masło rozpuściłam z cukrem, miodem i melasą. Wystudziałam. Wszystkie sypkie składniki wsypałam do misku. Wlałam słodkie masło, wbiłam jajka i zagniotłam ciasto. Podzieliłam je na trzy kule. Ciasto wstawiłysmy do lodówki. Zimne wałkowałyśmy na grubość około 3-4 mm i wycinałyśmy pierniczki, które układałyśmy na blasze. W ciastka z dziurkami wkładałyśmy landrynkę. Piekłyśmy w temp. 150 st. C przez 8 minut. Studziłyśmy na papierze. Układałyśmy w puszkach. uwaga pierniczki z witrażykami mogą się sklejać.

piątek, 18 grudnia 2009

Ślimaki i róże -Weekendowa piekarnia #55


Wspomnienie jednego popołudnia. Dwie miłośniczki pieczywa. Kuchnia doskonała. Składniki dzielone na pół. Radość zagniatania. Cynamonem pachnące dwie pary rąk. Magia wspólnego pieczenia. Ślimaki i róże. Nasze Kannelbullar

Kannelbullar
Szwedzkie bułeczki cynamonowe zaproponowane przez Polkę w ramach przedostatniej weekendowej piekarni.
Piekły ramię w ramię Tili i ja. Tili dodała nieco imbiru. Zrezygnowałyśmy z cukru do posypywania. Marcepanu starłyśmy ot troszkę. Moje przypominały bardziej ślimaki, Tili róże. jedne i drugie były pyszne. Podzieliłyśmy je sprawiedliwie.


Z przepisu wychodzi ok 60 bułek!

Ciasto

50g świeżych drożdży
1/2 litra mleka "ciepłego na palec"
150-200g niesolonego masła o pokojowej temperaturze
1 decylitr cukru (100-120g)
malutka łyżeczka soli (na złamanie smaku)
1-2 łyżeczki mielonego lub utłuczonego w moździerzu kardamonu
14 decylitrow pszennej mąki dobrego gatunku (800-850g)

Nadzienie

200-300g masła (patrz wyżej)
1,5 decylitra cukru (150g)
4-6 łyżek cynamonu

Jeśli chcemy mieć wersję troszkę bardziej luksusową to można zetrzeć trochę masy migdałowej na to nadzienie.

Do posmarowania

jajka rozbełtane (zaczynam od 2, jak trzeba "dobijam")
perłowy cukier (taki gruby)
ew. lukier coby było bardziej świątecznie (przyp. Polki)

Rozpuścić drożdże w mleku z roztopionym masłem, dodać cukier, sól, kardamon i prawie całą mąkę - na wyczucie...
Wyrobić ciasto, aż się będzie błyszczało i będzie elastyczne.
Zostawić do wyrośnięcia na około 30-60 min (czasem mi się "zapomni" i ono sobie tak rośnie i rośnie.... )
Po wyrośnięciu delikatnie wyrobić, podzielić na dwie części, uformować w duże buły i dać im odpocząć minutkę lub dwie.

W międzyczasie wymieszać nadzienie.

Każdy kawałek ciasta rozwałkować na prostokąty z raczej prostymi brzegami :-)) (c:a 60X25 cm). Podnieść ciasto od czasu do czasu i podsypać mąką -nie będzie się kleiło do stołu.
Rozprowadzić nadzienie - po prostu posmarować każdy prostokąt tą cynamonową masą (im jej więcej tym lepsze buły).
Każdy z rulonów podzielić na 30 kawałków - czyli jak zwiniemy z tej długiej strony to około 2cm każdy kawałek powinien mieć.
Niech sobie teraz buły rosną pół godziny...
Piekarnik nagrzać do temp. 250 st.C.
Można "macnąć" bułę, jak się ciasto szybko podnosi to wyrosło dostatecznie.
Posmarować rozbełtanym jajem i posypać perłowym cukrem.
Piec około 5-8 min, ale zerkać na ciasto!Niech sobie ciut przestygną pod ściereczką...

A potem to już można je jeść. Najlepiej z kimś, bo jest ich co niemiara.

Przepis w ramach WP # 55

I bardzo dziękuję Tili za wspólne pieczenie. Bardzo, bardzo.

wtorek, 15 grudnia 2009

Weeekndowa piekarnia #56 - zaproszenie

Cieszę się ogromnie, że po raz kolejny mogę Was zaprosić do WP. To już ostatnie wspólne pieczenie w tym roku, ale nie martwcie się. Margot, na pewno, już zaczęła sporządzać listę weekendowych piekarzy-gospodarzy na 2010 rok.
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie miniony rok był wyjątkowo pracowity. Dużo upiekłam, dużo się nauczyłam, starałam się nie jeść wszystkiego. Czuję, że jestem już całkiem za pan brat z chlebowym ciastem. Nie panikuję, gdy mi się rozlewa. Nie lękam, że przyklei się do koszyka lub łopaty. Nie dosypuję nerwowo mąki, nie dolewam wody z szaleństwem w oku. Cierpliwie czekam, aż ciasto nabierze struktury. Wierzę w moc glutenu. Nauczyłam się też wyrzucać. Nie, nie jedzenie, o zgrozo, przenigdy. Zakwas. Wyrzucam, dokarmiam, wyrzucam, dokarmiam i dobrze mi z tym.
Tym razem jednak, nie będzie na zakwasie, choć będzie trzeba coś wyrzucić. A co to będzie? No właśnie.
Los chciał, że tydzień temu Polka wybrała przepis na Artos. Ten sam, który planowałam dziś zaproponować. Nie wiem jak to możliwe, że z kilku setek chlebowych receptur wybrała właśnie ten ;-). Chlebowa telepatia? A może po prostu pyszny, świąteczny chleb. Proponuję pozostać w świątecznej atmosferze i upiec: słodki chleb z szafranem o ciekawym kształcie i chlebowe prezenty z gruszką.
Jako że, za tydzień i chyba też za dwa nie będzie piekarni, Margot zgodziła się, by ta edycja potrwała dłużej. Można nadrobić zaległości. Można też upiec coś na Sylwestra. Mam dla Was taką sylwestrową propozycję: płaskie chlebki z ostrym nadzieniem. Przepis autorstwa J. Hamelmana, piekliśmy je na lekcjach z mistrzem. Chlebki są dobre też na drugi dzień, smaczne na zimno i na ciepło. I to nie pomyłka, one naprawdę nie mają drożdży. A więc chlebek w łapę i w tany. Zapraszam.

Słodki chleb z szafranem
Przepis z książki Dana Leparda The Art of Handmade Bread.

Jak zwykle w mojej edycji nie mogło zabraknąć chleba o dziwnym kształcie. A że chałki były całkiem niedawno, wybrałam ten prosty chleb. Ma lekko szafranową nutę, ładny kolor. I jest całkiem świąteczny. Możecie oczywiście zastąpić koryntki innymi drobnymi rodzynkami. Choć pewnie nie będzie to, to samo. Koryntki są malutkie i dość suche. Nie rozmiękają w cieście. Można je kupić w sklepach ze zdrową żywnością, dobrych delikatesach, a czasem w zwykłym sklepie.

Zaczyn:
-100g mleka w temp. pokojowej (około 90 ml)
-3/4 łyżeczki świeżych drożdży (1-2g)
-100 g mąki pszennej (około 3/4 szklanki)

W misce mieszamy mleko i drożdże, aż do całkowitego rozpuszczenia. Dodajemy mąkę i wyrabiamy na gładką masę.Odstawiamy pod przykryciem w ciepłe miejsce na godzinę. powinny być widoczne bąbelki.

Ciasto właściwe:
-12 nitek szafranu
-3/4 łyżki wrzątku
-250g mąki pszennej chlebowej
-2 łyżki drobnego cukru
-1/2 łyżeczki soli
-1 łyżka miękkiego masła
-150g mleka w pokojowej temperaturze
-cały zaczyn
-100g koryntek
-jajko do posmarowania

Szafran zalewamy wrzątkiem i zostawiamy na 10 minut.W dużej misce mieszamy mąkę, sól, cukier. Dodajemy masło w małych kawałeczkach i wcieramy w mąkę. W drugiej misce mieszamy mleko, wodę z odcedzonego szafranu i na koniec zaczyn. Mieszamy do uzyskania gładkiej konsystencji i dodajemy koryntki. Mieszamy zawartość obu misek i wyrabiamy gładkie ciasto. Powinno być miękkie i klejące. Wyrobione przykrywamy i odstawiamy na 10 minut. Po tym czasie wykładamy na blat i kilkukrotnie wyrabiamy w odstępach 10 minutowy (lub raz porządnie) odstawiamy do fermetacji na godzinę (lub półtorej wtedy po 45 minutach składamy).
Po tym czasie chwilę wyrabiamy, formujemy w długi wałek, który zwijamy w S i odkładamy do wyrastania na blasze na godzinę.
A tu zdjęcie chleba i podpowiedź jak go uformować.
Smarujemy jajkiem roztrzepanym z wodą. Pieczemy w temp 205 stopni przez 30 minut, a następnie 15-20 w 180 stopniach. Studzimy na kratce.

Chleby prezenty z gruszką
Essential's Sweet Perrin

Przepis pochodzi z mojej najnowszej książki, o której nie miałam jeszcze okazji napisać. Jest to zbiór przepisów z różnych amerykańskich piekarni. Przepis na ten chleb właściciel piekarni opracował z myślą o córce swojego wspólnika, nazwał go zresztą jej imieniem, Perrin. A że zbliżały się święta Bożego Narodzenia nadał mu formę prezentu. Ciasto jest bardzo miękkie i klejące, ale starajcie się nie dosypywać za dużo mąki. Zawinięcie w rafię może być nieco kłopotliwe, ale nie jest szczególnie trudne. W oryginale użyto przecieru gruszkowego, ale już autorka książki dodała gruszek ze słoiczka dla niemowląt. Tak zrobię i ja.

Proporcje na dwa półkilogramowe chlebki.
Czas potrzebny do ich otrzymania to 18 godzin, w tym półgodziny prawdziwej roboty.

Wieczorem na dzień przed pieczeniem przygotowujemy zaczyn i namoczkę.

Zaczyn:
-1/4 łyżeczki drożdży instatnt
-szklanka wody w temp. 40 st. C
-175 g mąki pszennej chlebowej
-175 g wody w temperaturze pokojowej

Drożdże wsypujemy do ciepłej wody, mieszamy i odczekujemy 5-10 minut. W tym czasie w misce mieszamy mąkę z wodą w temperaturze pokojowe, dodajemy dwie łyżki wody z drożdżami, mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na 12 godzin. Resztę wody z drożdżami wylewamy!

Namoczka:
-17g połamanego ziarna żyta
-17 g wody

Mieszamy w miseczce i odstawiamy na noc.

Następnego dnia rano:
Ciasto właściwe:
-300g mąki pszennej chlebowej (lub mieszanki w proporcji 1:2 pszennej chlebowej i bardzo drobnej, odsianej pszennej razowej lub mąki high extraction)
-40g mąki pszennej razowej
-1/4 łyżeczki drożdży instant
-zaczyn
-namoczka
-120g letniej wody
-80g przecieru gruszkowego dla niemowląt ( nazywam je "gerberki")
-12g soli
-1/2 łyżeczki mielonego cynamonu)
-1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
-115g twardej gruszki pokrojonej w centymetrową kostkę
-60g suszonych fig pokrojonych w kostkę
-60g podprażonych orzechów laskowych, otartych ze skórki i przekrojonych na pół
-niebarwiona raffia ( do kupienia np. w empiku do wyszperania w szufladzie;-)

W misce mieszamy mąki, drożdże. Dodajemy zaczyn, namoczkę, wodę i przecier gruszkowy. Mieszamy do połączenia składników, przykrywamy i odstawiamy na 20-30 minut do autolizy.
Dodajemy sól, przyprawy i wyrabiamy na gładkie ciasto pięć minut przy pomocy miksera, ręką nieco dłużej. Ciasto będzie miękkie i lepkie. Dodajemy gruszkę, orzechy i figi i wyrabiamy, aż dobrze wymieszają się z ciastem. Zostawiamy ciasto w misce do fermentacji na 3 godziny. w tym czasie namaczamy raffię w zimnej wodzie.
Omączoną ręką wykładamy ciasto na oprószoną mąką stolnicę. dzielimy na dwie części. Z każdej formujemy kule i zostawiamy na piętnascie minut, by odpoczęło. Odgazowujemy, ponownie formujemy kule, wokół każdej zawijamy luźno raffię, jakbyśmy pakowały prezent, wiążemy na górze kokardkę. Odkładamy do wyrastania na papier do pieczenia. Przykrywamy wilgotną ściereczką i zostawiamy na półtorej godziny.
Na około 45 minut przed końcem wyrastania nagrzewany piekarnik z kamieniem do temperatury 190 st. c. A tuż przed włożeniem chleba do środka umieszczamy naczynie z gorącą wodą. Wyrośnięte chleby razem z papierem zsuwamy na kamień i peiczemy 40-45 minut. W połowie czasu pieczenia obracamy bochenki o 180 st. C.

Ten chleb to jednocześnie moja propozycja w akcji Cudawiankowej:



Hamelman's flatbreads

Płaskie chlebki z nadzieniem

Właściwie to nie wiem jak to przetłumaczyć. Bo nie są to chleby , ani pizza, ani też pity, a raczej wielkie pieczone pierogi, ale za to jakie smakowite. Na lekcjach piekliśmy je w piecu opalanym drewnem, ale w domu też można je zrobić. Ważne by piec był dobrze nagrzany, najlepiej do maksymalnej temperatury jaką uda wam się osiągnąć. Szczerze polecam. z podanych proporcji wyszło mi sześć placków o średnicy około 15 cm.

Składniki:
-460 g mąki na chapati*
-305 g wody-23 g oleju roślinnego
-9 g soli
Z podanych składników zagniatamy gładkie ciasto. Przykrywamy folią i zostawiamy na przynajmniej 8 godzin. Po tym czasie dzielimy je na równe część, każdą formujemy w kulę.Wałkujemy każdą kulę wałkujemy na omączonym blacie na okrągły placek grubości 2-3 mm. Na połowie placka układamy nie za grubą warstwę nadzienia. Składamy ciasto na pół, dociskamy brzegi, a następnie raz zawijamy do góry jak mankiet. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 280-300 st C (maksymalnej waszego piekarnika), najlepiej na kamieniu, bez pary, po 3-4 minuty z każdej strony. Gorące zawijamy w ściereczkę lub papierowy ręcznik by zmiękły. Można odgrzać zawinięte w folię aluminiową.

A oto dwie propozycje nadzienia wg Hamelmana:
Nadzienie pomidorowe:-2 łyżki oliwy
-2 siekane ząbki czosnku
-1 średnia cebula drobno pokrojona
-1 zielona papryka drobno pokrojona
-1 papryka jalapeno (średnio ostra zielona papryczka)
-1 łyżeczka prażonych ziaren kuminu
-1/2 łyżeczki mielonych ziaren kolendry
-1 łyżka ziaren kopru włoskiego
-1/2 łyżeczki soli-puszka pomidorów
-natka pietruszki, spora garść
W garnku rozgrzewamy oliwę, wrzucamy cebulę, czosnek, papryki, smażymy mieszając 6-8 minut. Dodajemy przyprawy, mieszamy. Wrzucamy pomidory i dusimy, aż płyn wyparuje a masa będzie gęsta. Doprawiamy solą i pietruszką. Całkowicie studzimy! Zimne rozsmarowujemy na cieście.
Nadzienie z sera feta:-papryczka jalapeno
-ser feta
-natka
Mieszamy rozsmarowujemy na cieście.

*Jest to mielona na puch, odsiana mąka pszenna razowa. Można ją zastąpić mieszanką chlebowej i przesianej pszennej razowej. Hamelman radzi proporcje 1:2, ale wyszło mi nieco inne ciasto niż u niego. Dałabym więcej chlebowej.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Pachnące przyprawami. Jabłka pod kruchym jabłkami.


No i wpadłam. Zaczęłam przeglądać świąteczne wydanie Marthy Stewart i obudziła się we mnie mała marzycielka. Landrynkowe kompozycje, kolorowe pudełka i wstążeczki, bibułkowe rożki, marcepanowe pingwiny. Sielankowo i kojąco z białym uśmiechem samej Marthy. No i upiekłam sobie amerykański jabłecznik. Z zapałem przedszkolaka wycięłam trzy tuziny kruchych jabłuszek na wierzch. I wiecie co? Ciasto było pyszne. Mocno przyprawione. Takie do wyjadania łyżką prosto z formy.


Amerykański jabłecznik korzenny

Piekłam z połowy porcji, dwie formy o średnicy około 12 cm

Składniki na kruche ciasto:
-3 szklanki mąki
-1 łyżeczka soli
-1 łyżka cukru
-200g masła
-3-5 łyżek lodowatej wody

Mieszamy w misce masło, mąkę, sól i cukier, aż otrzymamy okruchy. Dodajemy wodę i szybko zagniatamy gładkie ciasto. Dzielimy na pół, formujemy kule i wkładamy do minimum godzinę do lodówki. Ciasto można przechować jeden dzień w lodówce lub zamrożone nawet miesiąc.

Nadzienie:
-1/4 szklanki mąki
-2 kg jabłek Granny Smith lub innych twardych i słodkich
-1 łyżka drobno startej skórki z cytryny
-2 łyżki soku z cytryny
-3/4 szklanki jasnego cukru muscavado (ew. Demerary, dałam 1/2 szklanki)
-1/4 szklanki białego cukru (pominęłam)
-1 łyżeczka soli
-1 łyżeczka mielonego cynamonu
-1 łyżeczka świeżo startej gałki muszkatołowej
-3 łyżki zimnego masła porwanego na kawałeczki
-1 duże żółtko
-1 łyżka śmietany
-cukier puder do posypania

Na stolnicy wałkujemy jedną kulę ciasta na grubość około 0,5 cm i wykładamy nim formę do tarty, w tym przepisie lepiej sprawdzają się te głębsze formy. Wykańczamy brzegi i wstawiamy na godzinę do lodówki. Pozostałą część ciasta wakujemy i wycinamy z niej około 70 małych kółek, jabłuszek czy innych kształtów, skrawki wałkujemy i ponownie wycinamy, aż do wykończenia ciasta. Układamy na blaszce lub desce i chłodzimy przez 30 minut.
Jabłka obieramy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy: połowę na cienkie, podłużne plastry, a drugą w grubą kostkę. Mieszamy w misce z przyprawi, skórką i sokiem z cytryny, cukrem, mąką, solą. Wykładamy jabłka na zimne ciasto, nieco dociskamy łyżkę i ewentualnie robimy górkę. Jabłek musi być naprawdę dużo. Na wierzchu kładziemy kawałki masła. Ubijamy jajka ze śmietaną. Zaklejamy wierzch ciasta wykrojonymi kółkami z ciasta i smarujemy jajkiem i posypujemy cukrem. Chłodzimy przez godzinę. Pieczemy w temperaturze 190 st.C przez 25 minut, a potem w 160-170 st.C przez godzinę. Jeśli wierzch robi się zbyt szybko brązowy wsuwamy blaszkę pod górną grzałkę lub przykrywamy ciasto folią aluminiową. Studzimy na kratce, pod warunkiem, że uda nam się wyciągnąć ciasto z formy przez zjedzeniem.
Zapraszam!

niedziela, 13 grudnia 2009

Weekendowa piekarnia # 55 - Grecki chleb świąteczny-update z wnętrzem


Gospodynią tego wydania Weekendowej Piekarni jest Polka, za sprawą której kolejny tydzień nad naszą piekarnią unoszą się świąteczne zapachy. Nie wiem jak wam, ale mi to bardzo odpowiada. Upiekłam grecki chleb świąteczny czyli artos. Od dawna chodził za mną ten przepis. Wypatrzyłam go rok temu w książce Petera Reinharta Bread Baker's Apprentice, a że było to tuż po świetach musiałam czekać, aż do teraz. Niestety tak mam , że świątecznych przepisów nie tykam o innej porze roku. Artos to przepis podstawowy na świąteczne chleby. Ja pokusiłam się o wersję bożonarodzeniową. Dodałam nieco bakalii i uformowałam inaczej. Ioto jest Christopsomos.


CHRISTOPSOMOS
Przepis pochodzi z książki BBA Petera Reinharta. Na wersję podstawową podaję go za Polką. W tekst wplecione uwagi z książki.

1 szklanka zakwasu pszennego
3.5 szklanki mąki pszennej chlebowej
1 łyżeczka soli
1.5 łyżeczki drożdży instant
1 łyżeczka cynamomu
1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1/4 łyżeczki mielonych goździków
1 łyżka zmielonej kandyzowanej skórki pomarańczowej
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z migadałów
2 duze jajka, lekko roztrzepane
1/4 szklanki miodu płynnego
1/4 szklanki oliwy z oliwek
3/4 szklanki letniego mleka

Do posmarowania bochenka

2 łyżki wody
2 łyżki cukru
2 łyżki miodu
1 łyżeczka naturalnego ekstraktu pomarańczowego
1 łyżeczka ziarna sezamowego (pominęłam)

W wersji bożonarodzeniowej dodatkowo 1/2 szklanki posiekanych fig lub suszonych wiśni, 1/2 szklanki orzechów włoskich i 1/2 szklanki rodzynek. Ja dodałam tylko kilka fig i rodzynki.

W dużej misce wymieszać razem: mąkę, sól, drożdże, cynamon, gałkę, ziele angielskie i goździki.
Dodać zakwas, ekstrakt, jajka, miód, oliwę i mleko. Dobrze wymieszać, aż z ciasta utworzy się kula.
Ciasto wyjąć na kuchenny blat i zagnieść miękkie, delikatnie lepkie ciasto (ok 10 min.). pod koniec wyrabiania dodać bakalie.
Pierwsza fermentacja to ok 1 1/2 godziny, Gospodyni zaleca odgazować.
Gdy ciasto podwoi swoją objętość, wyjmujemy je z miski, dzielimy na dwie części w proporcji 2:1. Obie części formujemy w kulę. Mniejszą wkładamy do lodówki. Większą, gdy odpocznie kwadrans, ponownie formujemy w kulę i odkładamy do wyrastania na godzinę, półtorej. powinno podwoić objętość.
W tym czasie nagrzewamy piec do 180st.C. Ja proponuję raczej 170 st. C, bo inaczej chleb będzie bardzo ciemny.
Wyjmujemy zimne ciasto, dzielimy na pół i formujemy dwa, długie na około 23 cm wałeczki. Wałeczki kładziemy na krzyż na wierzch bochenka. Każdą końcówkę nacinamy i otrzymane dwa końce z każdej strony zwijamy w ślimaka i przyklejamy do bochenka. Pieczemy około 40 minut, w połowie czasu pieczenia przekręcamy chleb o 180 st.
Wiadomość z ostatniej chwili: miażdż jest jednolity, rzeczywiście jakby listkowany. Ornamenty nieco bardziej zbite, ale też miękkie. Smak pyszny. Polecam bakalie!

A chleb jest świeży też na drugi dzień. Jedyną jego wadą jest rozmiar. Jest gigantyczny!!! Polko, "siostro po chlebie", dziękuję za wspólne pieczenie


piątek, 11 grudnia 2009

Tytuł to bułka z masłem.

Podobno do wielu rzeczy zabieram się nie od tej strony co trzeba. Nie czytam instrukcji obsługi. Nie robię rozgrzewek, ani przymiarek. Nie wyciągam rzeczy raz włożonej do walizki. Rzucam się w nieznane. Rzadko wycofuję. Zjadam ze łzami. Na szczęście drożdżowe pieczywo to tytułowa bułka z masłem.


Bułki z płatkami owsianymi.
wg Bread J. Hamelmana
przepis na Oatmeal bread


Pieczone z połowy porcji. Wyszło sześć podłużnych bułek.

- 680 g mąki (5i 1/2 szklanki) mąki pszennej chlebowej
-225 g mąki pszennej razowej
-150 g płatków owsianych
- 570g wody
-100 g mleka
- 68 g miodu
-68 g oleju roślinnego
-19 g soli
-15 g świeżych drożdży

Do miski wrzucamy płatki. Dolewamy wody i mieszamy. Odstawiamy na 15-20 minut, aby zmiękły. Dodajemy pozostałe składniki i mieszamy przez kilka minut. Ciasto będzie dość luźne i lepkie. Gdy składniki będą dobrze wymieszane, energicznie wyrabiamy przez 4 minuty. Można mieszać i wyrabiać mikserem odpowiednio na pierwszej szybkości przez 3 minuty i na drugiej przez 3-3,5 minuty. Gluten powinien być dość dobrze rozwinięty. Temperatura dobrze wyrobionego ciasta wyniesie 24-25 st. C
Przykrywamy i odstawiamy do wyrastania na 2 godziny lub do lodówki na całą noc. Przy dwugodzinnym wyrastaniu, składamy ciasto po godzinie. Dzielimy ciasto na tyle części ile chlebów, bułek chcemy upiec. Najlepiej przy pomocy wagi. Formujemy każdą część ciasta w kulę i odstawiamy na 10-15 minut. Po tym czasie formujemy ostateczny kształt. Posypujemy uformowane bułki platkami owsianymi i odstawiamy do wyrastania na 1-1,5 godziny.
Pieczemy z parą w temp. 220 st. C przez 15 minut, a następnie dopiekamy w przez 15-20 minut w temp. 190 st. C. Czas pieczenia zależy od wielkości bułek/bochenków.


Pamiętam o obiecanej, ostatniej relacji z lekcji. Zbieram myśli. Tym razem po kolei.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Podwójnie imbirowi. Piernikowi ludzie.


Marzyłam od dawno o wspólnym pieczeniu. Niestety jestem nieśmiała w wysuwaniu propozycji. Ze strachu przed odmową, czekam na cudzą inicjatywę. Czasem to dłuuugo się naczekam, często i nie doczekam. Tym razem wzięłam sprawy w swoje ręce. Nie wiem jak to się stało, ale zaproponowałam Polce wspólne pieczenie. Miało być coś innego, ale jak się okazało obie nie miałyśmy w ten weekend dużo czasu. Mam nadzieję, że tamto nie przepadnie. Dziękuję za wieczorno-fartuchowe pogaduszki. I zapraszam na kolejne ludki.
Szybkie, proste ciasteczka z dużą dawką imbiru, niezastąpionego w sezonie grypowym. Podwójnie imbirowi, piernikowi ludzie dla Mikołaja, co nadal nie przyszedł.


Podwójnie imbirowi piernikowi ludzie
Przepis z tej strony

Zrobiłam z połowy porcji
Zamiast kilku wielkoludów, wycięłam ludzików tłum

-140g masła
-100g ciemnego cukru muscavado
-3 łyżki Golden Syrup (dałam miód)
- 350g mąki
-1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 łyżeczki mielonego imbiru
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- szczypta pieprzu cayenne (opcjonalnie)
- garstka siekanego kandyzowanego imbiru

W garnku ma małym ogniu rozpuścić masło, cukier i syrop. Wymeiszać mąkę z przyprawami i solą. Do gładkiej masy dodać mąkę i wyrobić gładkie ciasto. Zostawić do wystygnięcia. Rozwałkowac i wykroić dowolne w kształcie ciastka. Piec przez 10-12 minut w temperaturze 180-200 st C. Po upieczeniu zostawić na blaszce na 10 minut, potem przenieść na kratce do wystudzenia. Początkowo bardzo twarde, potem miękną, choć niewiele ich pozostaje do tego czasu.

Boxemännercher. Armia drożdżowa dla Św. Mikołaja.


Nie wiem jak do tego doszło, ale u mnie w domu Mikołaj zawsze przychodził w nocy z szóstego na siódmego grudnia. Gdy dziś rano ubudziłam się, moja ręka powędrowała pod poduszkę. I oczywiście nic tam nie znalazła. Pomyślałam, że czymś trzeba zachęcić Brodacza w czerwieni.
Przez krótki czas mieszkałam w Luksemburgu. Małe państewko pozostawało pod zmiennym wpływem Francuzów, Belgów i Niemców. Zwyczaje i obrzędy mieszkańców Lululandu to mieszanka trzech sąsiedzkich tradycji z domieszką portugalskich smaków. Świąteczne jarmarki, placki ziemniaczane, czekoladki, bacalhau, ciasta z niespodzianką na Trzech Króli.
Jednak szósty grudnia świętowany jest prawdziwie po luksembursku. Dzieci nie idą do szkoły, od rana spotykają je przeróżne atrakcje, w tym prezenty. A piekarnie i domy pachną świeżym ciastem. Z wystaw i talerzy rodzynkowymi oczami mrugają do wszystkich bułkowe ludki Boxemännercher. Pamiętam jak piekłam je z czterema parami porturgalskich rączek i jednym rudym Luksemburczykiem. Było dużo śmiechu i bałaganu, ale bułki smakowały wyśmienicie.

Boxemännercher
z książki La cuisine Luxembourgeoise d'Aujord'hui, która jak wszytko w Luksemburgu istnieje też w wersji Niemieckiej. W nawiasach moje uwagi.

Proporcje na 12 drożdżowych ludzi
Piekłam z połowy porcji

-500g mąki pszennej
- 20g drożdży (wzięłam mniej, około 5g na połowę porcji)
- 2 łyżki cukru
-250ml letniego mleka
-szczypta soli
-100g masła
-2 jajka
ewentualnie cukier puder
rodzynki, kawałki czekolady, goździki, laski, gwiazki do nadania ludzkiego wyrazu

Mąką wsypać do miski, zrobić dołek. Do doła wrzucić rozdrobnione drożdże, łyżkę cukru i odrobinę mleka. Zostawić na 15 minut. P tym czasie dodać sól, pozostałe mleko i cukier, jajka. Wymieszać na gładkie ciasto. Wyrabiać ( około 10 minut, aż ciasto będzie odstawiać od ręki. Do końca pozostanie nieco lepkie). Odstawić do wyrastania na 20 minut( u mnie do podwojenia objętości, na ponad godzinę). Wyrabiać chwilę i uformować ludki (zważyłam, podzieliłam na równe części, z każdej oderwałam kawałek z którego uformowałam kulę, z pozostałych części uformowałam kulę i odstawiłam na kwadrans. Następnie duże kulę rozwałkowałam lekko na kształt walca, na górze każdego walca przylepiłam małę kule-głowy, zrobiłam nacięcia jedno od dołu przez środek, tak powstały nogi, dwa na bokach-ręce. Ozdobiłam rodzynkami, goździkami i tak dalej). Uformowane odstawić do wyrastania na 20 minut (odstawiłam na godzinę). Posmarować jajkiem. Piec w temperaturze 180-200 st. C pzrez 20-30 minut, aż nabiorą złotego koloru.
Dobra propozycja śniadaniowa dla niejadków i grymaśników. A co będzie jak mąż w pracy wyciągnie taką kanapkę?

niedziela, 6 grudnia 2009

Weekendowa piekarnia #54- świateczny chleb z żurawiną i orzechami


We wtorek wyszłam z pracy dość wcześnie, mimo to zastała mnie ciemność. Niczym nie zrażona postanowiłam wracać na piechotę do domu. Po drodze oddałam się kulinarnym rozmyślaniom. Co by tu upiec? To pytanie, które czesto kołacze mi się po głowie. Zostalam zaproszona na pierwszą z pracowych wigilii i od razu wiedzialam, że przyjdę na nią z chlebem. Czułam, że z braku czasu musi być to coś jednodniowego czyli drożdżowego, a jednocześnie świątecznego. Zanim doszłam do domu wiedziałam co to będzie. Jakie było moje zdziwienie, gdy dokładnie ten przepis zobaczyłam w zaproszeniu do kolejnej Weekendowej Piekarni. Dziękuję Aklat, choć może powinnam się bać, że ktoś czyta w moich myślach.
Zaplatany chleb z suszoną żurawiną i orzechami z książki Petera Reinharta Bread Baker's Apprentice, która moim zdaniem jest najbardziej udaną pozycją tego autora. Jest to chleb pasujący najbardziej do Święta Dziękczynienia obchodzonego w Ameryce w ostatni czwartek listopada na pamiątkę głodnych pierwszych osadników, którym jacyć dobrzy, rdzenni mieszkańcy Ameryki pokazali dzikie indyki. Osadnicy niewiele myśląc upolowali ptaki i najedli się do syta. Podczas świątecznego obiadu nie może zabraknąć indyka. Towarzyszy mu zwykle żurawina, orzechy. Bardzo żałuję, że nigdy nie obchodziłam Święta Dziękczynienia. W tym roku załapałam się jedynie na przygotowania: indycze wystawy, stragany z żurawiną i orzechami, serwetki, miski w indycze wzory, last minute Thanksgiving Turkey Kit... I właśnie taki jest ten chleb. Żurawinowo, orzechowy z cytrusową nutą.

Zaplatany chleb z orzechami i żurawinami
przepis podaję za Gospodynią
Oryginalnie BBA

-383 g maki chlebowej (3 szklanki),
-43 g cukru (3 łyżki),
-5 g soli (1/2 łyżki),
-11 g drożdży instant (3 1/2 łyżeczki) (można dodać 22 g świeżych)
-21 g ekstraktu pomarańczowego lub cytrynowego (1 1/2 łyżki) ( użyłam organicznych ekstraktów z pomarańczy i cytryny w proporcji 2:1)
-2 duże jajka (94 g),
-113 g mleka w temperaturze pokojowej (1/2 szklanki) ( użyłam maślanki, opcja dozwolona w książce)
-28 g rozpuszczonego masła (2 łyżki),
-57 g wody (1/4 szklanki),
-255 g suszonych żurawin (1 1/2 szklanki) ( miałam nieco mniej żurawin, dodałam do uzyskania tej wagi skórki pomarańczowej i świezych żurawin)
-85 g posiekanych orzechów włoskich (3/4 szklanki),
-1 jajko do posmarowania wierzchu chleba

Mąkę, sól, cukier i drożdże wymieszać. Dodać ekstrakt pomarańczowy lub cytrynowy, jajka, mleko, wodę i masło. Dokładnie wymieszać i wyrabiać przez 5-6 minut. Odstawić ciasto na 5 minut, po czym dodać żurawinę i delikatnie wyrobić ciasto przez 2-3 minuty. Dodać orzechy i dalej wyrabiać, aż rozprowadzą się równomiernie po cieście. Odstawić do wyrośnięcia na 2 h.
Ciasto podzielić na trzy części i zapleść warkocz. Można także zapleść podwójny warkocz lub inny dowolny kształt.
Bochenek posmarować połową jajka i pozostawić do wyrośnięcia na 1-1 1/2 h lub aż podwoi objętość.
Piekarnik nagrzać do 165 stopni, bochenek posmarować raz jeszcze jajkiem i piec przez godzinę, obracając raz w trakcie. Odstawić do ostygnięcia na kolejna godzinę.

środa, 2 grudnia 2009

Aromaty Aleppo. Soczewica i bulgur. Zupa

Zmęczona pracą wpadłam do sklepu w dawnej księgarni. Przede mną starsza pani podawała ekspedientce plastikowy pojemniczek. Ta bez szemrania nabrała jakiejś smakowitej pasty w p nadstawione przez pomarszczoną dłoń pudełeczko. Uśmiechnęła się promiennie. Obok brodaty pan żywo opowiadał coś przez telefon swojemu arabskiemu koledze. Wokół pachniało przyprawami. W kącie stały worki z ryżem i innymi ziarnami. Kupiłam czerwonego pieprzu tyle co do słoika, czerwonej soczewicy i pobiegłam do domu na zupę.

Szybka, prosta, bardzo sycąca zupa z soczewicy i bulguru robi się sama. Ja w tym czasie mogę zaczytywać się w historiach z książki "Aromas of Aleppo", o której było już poprzednio. Dużo tu cytryny, tamaryndu, bulguru i czerwonego pieprzu. I jak zawsze fascynujęce i tajemnicze nazwy potraw. Jeszcze z niej ugotuję.
Kolkeh
Zupa z bulguru i soczewicy

Proporcje na 5 solidnych porcji:
-szklanka drobnego bulguru
-szklanka czerwonej soczewicy
-zielona papryka drobno pokrojona
-dwie całe cebule
- 1 łyżeczka soli
- 1/2 łyżeczki czerwonego pieprzu, zmiażdżonego
-1 łyżka oliwy
-1 cebula drobno posiekana

Bulgur myjemy w zimnej wodzie i odsączamy. Do garnka wrzucamy soczewicę, całe cebule, bulgur i paprykę. Gotujemy na dużym ogniu. Gdy zawrze zmniejszamy ogień i gotujemy przez 45 minut bez przykrycia od czasu do czasu mieszając. Doprawiamy solą i pieprzem. Siekaną cebulę mocno przeysmażamy na oliwie i posypujemy nią gotową zupę.
Smacznego!

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin