niedziela, 21 lutego 2010

Tydzień bez zakupów - przegląd drugiego tygodnia cz.2. Obejdzie się bez wstępów.

Obejdzie się bez wstępów. Ten tydzień też wypadł smakowicie. Nawet nie było trudno. Tak, brakuje nam świeżych warzyw, ale i na to znaleźliśmy pewien sposób, o którym już wkrótce. Przyznam, że nawet nie wiedziałam ile dobra kryje się w mojej kuchni. I jak wiele można z tego wyczarować. Oto przegląd naszych obiadów z różnych stron świata.

Makaron udon w dashi
Japanese Cooking

Udon to japoński pszenny makaron, który łatwo można przygotować samemu. Zwłaszcza, gdy jesteśmy w posiadaniu wałków robionych na wymiar przez mężczyzn z rodziny. Lubię japoński sposób pojadania makaronów. To solidarne siorbanie przy barze nad miską zupy. Dowolność jedzenia jest tu duża. Można siorbać, chlipać, wciągać, mlaskać i chlupotać.

Udon domowy:
Teuchi Udon

Proporcje na 2 kg makaronu. Robiliśmy z jednej czwartej.
-1i3/4 szklanki wody
-3 i 1/3 łyżki soli
- 2 żółtka (opcjonalnie, robiliśmy bez z wiadomych względów)
-1kg mąki

Najpierw sól rozpuszczamy w wodzie. Mąkę wsypujemy do miski. Dolewamy powoli wodę i mieszamy. Chłonność mąki może się wahać. Całość mieszamy i szybko wyrabiamy gładkie, miękkie, ale dość zwarte ciasto. Powinno swoją miękkością przypominać w dotyku płatek ucha. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 godziny lub w zimne na 8 godzin. Po tym czasie wałkujemy ciasto na omączonej stolnicy na prostokąt grubości 3-5 mm. Prostokąt powinien być długi i dość wąski. Posypujemy po wierzchu mąką. Składamy go na cztery wszerz jak plisy. Kroimy ostrym nożem na cieniutkie paseczki około 3 mm grubości. Przy pomocy pałeczek rozdzielamy i rozprostowujemy. Gotujemy 2 litry wody bez soli. Wrzucamy na gotującą makaron, tak by nie przerwać wrzenia. Ponownie doprowadzamy do wrzenia i dodajemy szklankę zimnej wody i ponownie doprowadzamy do wrzenia. Operację powtarzamy 3 razy. "Dzięki temu makaron się nie tarmosi w tej bulgoczącej wodzie" - twierdzi On. Odsączamy makaron i hartujemy zimną wodą.

Dashi drugorzędowe
Niban dashi

Pamiętacie jak w tym poście pisałam o dashi. To było tak zwane primary dashi, szlachetne, subtelne, wykorzystywane raczej do przyrządzania klarownych zup jak ta tutaj. Z pozostałości po nobliwym dashi, można przygotować mniej wykwintny bulion bazę do dań z makaronu. Ten bulion zwą secondary dashi i można go pzrechowywać w lodówce do dwóch dni.

-płatki bonito i wodorosty pozostałe z gotowania primary dashi
-1 i 1/2 litra zimnej wody
-10-15g płatków bonito( (pisałam o nim w tym poście)

Do garnka wlewamy wodę, wrzucamy pozostałości po primary dashi. Na średnim ogniu doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień i powoli gotujemy, aż płyn zredukuje się o 1/3 -1/2. Zajmuje to zwykle około 20 minut. Dodajemy świeże płatki bonito i zdejmuje z ognia. Pozwalamy płatkom opaść na dno. Zdejmujemy z wierzchu szumowiny. Przecedzamy. Tym razem wyrzucamy pozostałości.
Takie dashi oczywiście najlepiej przygotować podczas robienia primary dashi.

Podgrzaliśmy dashi, doprawiliśmy sosami sojowymi, wrzuciliśmy ugotowany, zahartowany makaron. Posypaliśmy obficie szczypiorkiem i doprawiliśmy japońską przyprawą 7 smaków (o której niebawem).


Gnocchi
Essentials of Classic Italian Cooking Marcella Hazan

Klasyczne włoskie kopytka. Ten przepis nie zawiera jajek, co w czasach kryzysu okazało się niezwykle korzystne. Pochodzi z mojej ulubionej książki o włoskiej kuchni. Podobnie jak słynne Mastering the Art of French Cooking pisanej dla Amerykanów, a więc niezwykle przystępnej. Książka ta nie zawiera zdjęć, ale jedynie nieco old fashioned rysunki. Gnocchi są mięciutkie i delikatne. Lubię je z sosem z gorgonzoli (rozpusta) lub po prostu z odrobiną boczku i smażonej cebuli.

-1/2 kg ziemniaków
-1 szklanka mąki

Ziemniaki w mundurkach wkładamy do garnka i gotujemy do miękkości. Staramy się nie nakłuwać ich zbyt często widelcem, aby nie nabrały wody. Odcedzamy. I gdy tylko to możliwe, obieramy i ubijamy na gładką masę. Jeszcze ciepłe. Dodajemy mąkę i wyrabiamy miękkie ciasto. Z ciasta formujemy cienki wałeczek. Nożem kroimy małe krążki, w każdym robimy wgłębienie palcem. Gotujemy wodę z solą. Na wrzątek wrzucamy gnocchi i gdy wypłyną gotujemy jeszcze 20-30 sekund.
Odcedzamy. Jemy!


Chana dahl
Indyjska zupa z łuskanej cieciorki

Przepis już kiedyś zamieściłam. Gęsta, aromatyczna zupa z fasoli. Tym razem z dodatkiem resztek fasoli urad. W sam raz do naszych środowych lunch boxów.

A to było coś zaskakującego. Według mnie koreańska kuchnia jest najdziwniejsza z mi znanych. Te kiszonki i fermentacje. Popsute krewetki jako przyprawy. Niespodziewana konsystencja. A co najciekawsze prawie zawsze pyszny produkt końcowy.
Koreańka zupa z kimchi z ryżowymi kulkami

-1 litr bulionu z kaczki, lekko anyżkowego(z zamrażarki)
-mały słoiczek domowego kimchi (kiszonej koreańskiej kapusty, must eat koreańskiej kuchni)
-kawałek imbiru
-mała dymka wraz ze szczypiorkiem
- 8 jujubes (chińskie czerwone daktyle)
-2 łyżki koreańskiej pasty sojowej Thoen Jang (Doenjang)

Kulki ryżowe do zup
Kyongdan

-1 szklanka mąki z kleistego (glutenowego) ryżu
-szczypta soli
-1/3 szklanki wrzątku

W misce mieszamy sól i mąkę. Dodajemy po łyżce wrzątku, dobrze mieszając. Gdy dodamy całą wodę, wyrabiamy ręką miękkie ciasto. dzielimy i toczymy kulki wielkości orzecha laskowego. W dużym garnku gotujemy wodę. Na wrzątek wrzucamy kulki i gotujemy około 6-7minut, aż staną się przezroczyste. Uwaga rosną! Odcedzamy i hartujemy zimną wodą.
Kulki te obtoczone w różnych specjałach mogą odegrać rolę koreańskiego deseru.

Bulion podgrzaliśmy z pokrojonym drobniutko imbirem. Dodaliśmy pokrojone drobno kimchi, jujubes, pastę sojową rozprowadzoną w bulionie. Podajemy z kulkami ryżowymi, posypane obficie posiekaną dymką.

Nie zawsze jedliśmy tak ciekawie. Był i zwykły makaron z szałwiowym masłem oraz powtórki z miso. A wieczorem goście!

16 komentarzy:

  1. Narzeczono, Ty to musisz mieć strasznie wielką kuchnię ;) My juz dawno bez zakupów z głodu byśmy pomarli biedne żuczki, a Ty masz i masz i masz...;)
    A poważnie, to bardzo Cie podziwiam za Twoją pomysłowość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rety ;) Uwielbiam zdrową orientalną kuchnię. Szkoda, że obecnie kojarzy się już tylko z tłustymi fast foodami. Wszystko bardzo mi się podoba. Zupy na pewno wypróbuję.
    Jej, podziwiam za pomysłowość, w sumie prawda jest taka że żyjemy w bardzo konsumpcyjnym świecie i jesteśmy nastawieni na kupowanie i wyrzucanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze zgadzam się z Mafi - ta kuchnia musi być ogromna ;)

    Po drugie - duża część składników brzmi mi jak zaklęcia. Pierwszy raz o nich czytam... Ile ja jeszcze o świecie nie wiem... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mafilka: Kuchnia malutka i jak całe lokum ;-)

    Dziwnograj: Mało jemy i zostaje i tak się gromadzi. No i broń Boże, nic nie wyrzucam.

    Oczko: Ja zapraszam to sobie zobaczysz jaka duża. A kto pyta nie błądzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Serio? I maszkarony też będziemy piec? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak wielkie maszkarony z oczami. Pewnie że serio.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to produkuj popołudniowy urlop ;) Czy do seria zalicza się też WSKM? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczko ma rację z tymi niektórymi nazwami ;) Przyznaję, ze musiałam sobie conieco wyguglać ;)
    I tak sobie jeszcze pomyślałam, że moża Wam białeczek do tych maszkaronów podeślę?;) Nazbierałm już cały wielki słoik ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mafi! chętnie byśmy skorzystały z Twojej hojności ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ moje panie, odpowiem na każde pytanie dotyczące składników. Człowiek się naczytał i na próbował i teraz chętnie podzieli się wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczko sposobik wymyśl i włala ;)
    Gospodarna, toż o byle (pierdołę chciałam napisać);) nie będę Cie pytać, nie? jak już coś będę od Ciebie ściągać, to dopytam na bank :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra, Mafi! Coś się wykombinuje. Czego to się nie robi dla maszkaronów ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Już chciałam napisać, że Azja rządzi podczas tego czasu bez zakupów... dopóki nie dojechałam do gnocchi :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ptasia: Chyba i tak Azja rządzi. Z tej prostej przyczyny, że azjatyckie jako, że sprowadzane się przechowują i zostają. No i mój On wieli azjatycki fan. On to nawet rozróżnia te języki wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam i podziwiam pomysłowość!

    OdpowiedzUsuń
  16. Chylę czoła, ponownie. Wszystko to bardzo w moich smakach.
    Wiesz Narzeczono, bardzo mi te Twoje bezzakupowe tygodnie dają do myślenia. Kiedy już bym poszła do sklepu bo brak tego i tego myślę, a nie, spróbuję z tego co znajdę w szafkach. I próbuję:)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin