Makaron udon w dashi
Japanese Cooking
-1i3/4 szklanki wodyJapanese Cooking
Udon to japoński pszenny makaron, który łatwo można przygotować samemu. Zwłaszcza, gdy jesteśmy w posiadaniu wałków robionych na wymiar przez mężczyzn z rodziny. Lubię japoński sposób pojadania makaronów. To solidarne siorbanie przy barze nad miską zupy. Dowolność jedzenia jest tu duża. Można siorbać, chlipać, wciągać, mlaskać i chlupotać.
Udon domowy:
Teuchi Udon
Proporcje na 2 kg makaronu. Robiliśmy z jednej czwartej.
Udon domowy:
Teuchi Udon
Proporcje na 2 kg makaronu. Robiliśmy z jednej czwartej.
-3 i 1/3 łyżki soli
- 2 żółtka (opcjonalnie, robiliśmy bez z wiadomych względów)
-1kg mąki
Najpierw sól rozpuszczamy w wodzie. Mąkę wsypujemy do miski. Dolewamy powoli wodę i mieszamy. Chłonność mąki może się wahać. Całość mieszamy i szybko wyrabiamy gładkie, miękkie, ale dość zwarte ciasto. Powinno swoją miękkością przypominać w dotyku płatek ucha. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 godziny lub w zimne na 8 godzin. Po tym czasie wałkujemy ciasto na omączonej stolnicy na prostokąt grubości 3-5 mm. Prostokąt powinien być długi i dość wąski. Posypujemy po wierzchu mąką. Składamy go na cztery wszerz jak plisy. Kroimy ostrym nożem na cieniutkie paseczki około 3 mm grubości. Przy pomocy pałeczek rozdzielamy i rozprostowujemy. Gotujemy 2 litry wody bez soli. Wrzucamy na gotującą makaron, tak by nie przerwać wrzenia. Ponownie doprowadzamy do wrzenia i dodajemy szklankę zimnej wody i ponownie doprowadzamy do wrzenia. Operację powtarzamy 3 razy. "Dzięki temu makaron się nie tarmosi w tej bulgoczącej wodzie" - twierdzi On. Odsączamy makaron i hartujemy zimną wodą.
Dashi drugorzędowe
Niban dashi
Pamiętacie jak w tym poście pisałam o dashi. To było tak zwane primary dashi, szlachetne, subtelne, wykorzystywane raczej do przyrządzania klarownych zup jak ta tutaj. Z pozostałości po nobliwym dashi, można przygotować mniej wykwintny bulion bazę do dań z makaronu. Ten bulion zwą secondary dashi i można go pzrechowywać w lodówce do dwóch dni.
-płatki bonito i wodorosty pozostałe z gotowania primary dashi
-1 i 1/2 litra zimnej wody
-10-15g płatków bonito( (pisałam o nim w tym poście)
Do garnka wlewamy wodę, wrzucamy pozostałości po primary dashi. Na średnim ogniu doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień i powoli gotujemy, aż płyn zredukuje się o 1/3 -1/2. Zajmuje to zwykle około 20 minut. Dodajemy świeże płatki bonito i zdejmuje z ognia. Pozwalamy płatkom opaść na dno. Zdejmujemy z wierzchu szumowiny. Przecedzamy. Tym razem wyrzucamy pozostałości.
Takie dashi oczywiście najlepiej przygotować podczas robienia primary dashi.
Podgrzaliśmy dashi, doprawiliśmy sosami sojowymi, wrzuciliśmy ugotowany, zahartowany makaron. Posypaliśmy obficie szczypiorkiem i doprawiliśmy japońską przyprawą 7 smaków (o której niebawem).
Gnocchi
Essentials of Classic Italian Cooking Marcella Hazan
Klasyczne włoskie kopytka. Ten przepis nie zawiera jajek, co w czasach kryzysu okazało się niezwykle korzystne. Pochodzi z mojej ulubionej książki o włoskiej kuchni. Podobnie jak słynne Mastering the Art of French Cooking pisanej dla Amerykanów, a więc niezwykle przystępnej. Książka ta nie zawiera zdjęć, ale jedynie nieco old fashioned rysunki. Gnocchi są mięciutkie i delikatne. Lubię je z sosem z gorgonzoli (rozpusta) lub po prostu z odrobiną boczku i smażonej cebuli.-1/2 kg ziemniaków
-1 szklanka mąki
Ziemniaki w mundurkach wkładamy do garnka i gotujemy do miękkości. Staramy się nie nakłuwać ich zbyt często widelcem, aby nie nabrały wody. Odcedzamy. I gdy tylko to możliwe, obieramy i ubijamy na gładką masę. Jeszcze ciepłe. Dodajemy mąkę i wyrabiamy miękkie ciasto. Z ciasta formujemy cienki wałeczek. Nożem kroimy małe krążki, w każdym robimy wgłębienie palcem. Gotujemy wodę z solą. Na wrzątek wrzucamy gnocchi i gdy wypłyną gotujemy jeszcze 20-30 sekund.
Odcedzamy. Jemy!
Chana dahl
Indyjska zupa z łuskanej cieciorki
Indyjska zupa z łuskanej cieciorki
Przepis już kiedyś zamieściłam. Gęsta, aromatyczna zupa z fasoli. Tym razem z dodatkiem resztek fasoli urad. W sam raz do naszych środowych lunch boxów.
A to było coś zaskakującego. Według mnie koreańska kuchnia jest najdziwniejsza z mi znanych. Te kiszonki i fermentacje. Popsute krewetki jako przyprawy. Niespodziewana konsystencja. A co najciekawsze prawie zawsze pyszny produkt końcowy.
A to było coś zaskakującego. Według mnie koreańska kuchnia jest najdziwniejsza z mi znanych. Te kiszonki i fermentacje. Popsute krewetki jako przyprawy. Niespodziewana konsystencja. A co najciekawsze prawie zawsze pyszny produkt końcowy.
-1 litr bulionu z kaczki, lekko anyżkowego(z zamrażarki)
-mały słoiczek domowego kimchi (kiszonej koreańskiej kapusty, must eat koreańskiej kuchni)
-kawałek imbiru
-mała dymka wraz ze szczypiorkiem
- 8 jujubes (chińskie czerwone daktyle)
-2 łyżki koreańskiej pasty sojowej Thoen Jang (Doenjang)
Kulki ryżowe do zup
Kyongdan
-1 szklanka mąki z kleistego (glutenowego) ryżu
-szczypta soli
-1/3 szklanki wrzątku
W misce mieszamy sól i mąkę. Dodajemy po łyżce wrzątku, dobrze mieszając. Gdy dodamy całą wodę, wyrabiamy ręką miękkie ciasto. dzielimy i toczymy kulki wielkości orzecha laskowego. W dużym garnku gotujemy wodę. Na wrzątek wrzucamy kulki i gotujemy około 6-7minut, aż staną się przezroczyste. Uwaga rosną! Odcedzamy i hartujemy zimną wodą.
Kulki te obtoczone w różnych specjałach mogą odegrać rolę koreańskiego deseru.
Bulion podgrzaliśmy z pokrojonym drobniutko imbirem. Dodaliśmy pokrojone drobno kimchi, jujubes, pastę sojową rozprowadzoną w bulionie. Podajemy z kulkami ryżowymi, posypane obficie posiekaną dymką.
Nie zawsze jedliśmy tak ciekawie. Był i zwykły makaron z szałwiowym masłem oraz powtórki z miso. A wieczorem goście!
Narzeczono, Ty to musisz mieć strasznie wielką kuchnię ;) My juz dawno bez zakupów z głodu byśmy pomarli biedne żuczki, a Ty masz i masz i masz...;)
OdpowiedzUsuńA poważnie, to bardzo Cie podziwiam za Twoją pomysłowość :)
O rety ;) Uwielbiam zdrową orientalną kuchnię. Szkoda, że obecnie kojarzy się już tylko z tłustymi fast foodami. Wszystko bardzo mi się podoba. Zupy na pewno wypróbuję.
OdpowiedzUsuńJej, podziwiam za pomysłowość, w sumie prawda jest taka że żyjemy w bardzo konsumpcyjnym świecie i jesteśmy nastawieni na kupowanie i wyrzucanie.
Po pierwsze zgadzam się z Mafi - ta kuchnia musi być ogromna ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie - duża część składników brzmi mi jak zaklęcia. Pierwszy raz o nich czytam... Ile ja jeszcze o świecie nie wiem... ;)
Mafilka: Kuchnia malutka i jak całe lokum ;-)
OdpowiedzUsuńDziwnograj: Mało jemy i zostaje i tak się gromadzi. No i broń Boże, nic nie wyrzucam.
Oczko: Ja zapraszam to sobie zobaczysz jaka duża. A kto pyta nie błądzi.
Serio? I maszkarony też będziemy piec? ;)))
OdpowiedzUsuńTak wielkie maszkarony z oczami. Pewnie że serio.
OdpowiedzUsuńNo to produkuj popołudniowy urlop ;) Czy do seria zalicza się też WSKM? ;)
OdpowiedzUsuńOczko ma rację z tymi niektórymi nazwami ;) Przyznaję, ze musiałam sobie conieco wyguglać ;)
OdpowiedzUsuńI tak sobie jeszcze pomyślałam, że moża Wam białeczek do tych maszkaronów podeślę?;) Nazbierałm już cały wielki słoik ;) ;)
Mafi! chętnie byśmy skorzystały z Twojej hojności ;)))
OdpowiedzUsuńAleż moje panie, odpowiem na każde pytanie dotyczące składników. Człowiek się naczytał i na próbował i teraz chętnie podzieli się wiedzą.
OdpowiedzUsuńOczko sposobik wymyśl i włala ;)
OdpowiedzUsuńGospodarna, toż o byle (pierdołę chciałam napisać);) nie będę Cie pytać, nie? jak już coś będę od Ciebie ściągać, to dopytam na bank :)
Dobra, Mafi! Coś się wykombinuje. Czego to się nie robi dla maszkaronów ;))
OdpowiedzUsuńJuż chciałam napisać, że Azja rządzi podczas tego czasu bez zakupów... dopóki nie dojechałam do gnocchi :)
OdpowiedzUsuńPtasia: Chyba i tak Azja rządzi. Z tej prostej przyczyny, że azjatyckie jako, że sprowadzane się przechowują i zostają. No i mój On wieli azjatycki fan. On to nawet rozróżnia te języki wszystkie.
OdpowiedzUsuńCzytam i podziwiam pomysłowość!
OdpowiedzUsuńChylę czoła, ponownie. Wszystko to bardzo w moich smakach.
OdpowiedzUsuńWiesz Narzeczono, bardzo mi te Twoje bezzakupowe tygodnie dają do myślenia. Kiedy już bym poszła do sklepu bo brak tego i tego myślę, a nie, spróbuję z tego co znajdę w szafkach. I próbuję:)