O czekoladowym weekendzie rozmyślałam od dawna. Uwielbiam czekoladę. Inaczej tego nazwać nie można. A najbardziej tę w tabliczkach. Pamiętam jeszcze czasy prawdziwego kryzysu, kiedy to babcia wystawała dla nas w kolejce po sezamki i czekoladopodobny wyrób. Wtedy słowo tabliczka czekolady wywoływało we mnie przyjemny dreszcz. Gotowa byłam wpaść w sidła Baby Jagi, byleby choć przez chwilę móc cieszyć się smakiem okiennic, dachówek z owych tabliczek. Nic więc dziwnego, że kiedy pierwszy raz pojechałam do Belgii zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Malutkie sklepiki pełne czekoladowych pyszności: pralinek, tabliczek, fikuśnych figurek, obtaczanych w czekoladzie skórek cytrusów. Ulice całe, gdzie unosił się zapach czekolady. Można się spierać nad wyższością szwajcarskiej czy belgijskiej. Dla mnie ta z Beneluxu nie ma sobie równych. Kocham pyszne Neuhausy, szczególnie po tym jak odkryłam fabrykę i całkiem tani outlet. Lubię Gallera i jego małe wielosmakowe tabliczki (jednej jeszcze nie jadłam!) oraz nieśmiertelne kocie języki. Godziny mogę spędzać w pięknych sklepach Marcoliniego czy Wittamera i oglądać czekoladowe cudeńka. Nie pogardzę nawet Leonidasem. Tymczasem obok leciwych czekoladowych gigantów zakwitają w Brukseli nowe firmy, wnosząc powiew świeżości do czekoladowego światka.
Niedaleko osławionej Avenue Louise jest w Brukseli sklepik fabryczka, gdzie powstają czekoladowe niespodzianki. Twórcy Zaabaru podeszli do czekolady w niecodzienny sposób. I tak obok prozaicznych czekolad z cynamonem, chili, pistacjami mamy te z zielem angielskim, pieprzem syczuańskim, kolendrą. Połączenia tyleż zaskakujące, co pyszne. Na miejscu można skosztować wszystkiego, napić się gorącej czekolady i zaopatrzyć się pachnące tabliczki oraz przyprawy. Obejrzeć film o czekoladzie i wziąć udział w czekoladowych warsztatach. A nade wszystko patrzeć i patrzeć godzinami na obracające się koło z pysznie pachnącą masą.
Tydzień bez zakupów nie pozwolił mi na czekoladowe szaleństwo. Za to uruchomił czekoladową pomysłowość. Jak zrobić dobry i efektowny czekoladowy posiłek bez wizyty w sklepie. I oto są karmelki albo jak wolicie toffi. Z zielem angielskim to jedno z połączeń, które mnie urzekło.
Czekoladowe toffi z zielem angielskim
Pierre Hermes Desserts
Pierre Hermes Desserts
Robiłam z połowy porcji
-280g glukozy (miałam tylko fruktozę i się nadała)
-280g cukru pudru
-440ml płynnej śmietanki kremówki
-120g dobrej gorzkiej czekolady
-40g masła
-utarte w moździerzu ziele angielskie (własny wymysł)
Czekoladę pokroiłam na wiórki. W rondelku podgrzewałam powoli śmietanę. W garnku z grubym dnem podgrzałam cukier prosty, do rozpuszczonego wsypałam cukier i podgrzewałam, aż powstał ciemnobursztynowy karmel. Do karmelu dodałam masło, zamieszałam. Wlałam powoli, uwaga buzuje, śmietankę. Wsypałam czekoladę. Mieszałam i podgrzewałam, aż masa miała 115-116 st. C (trwało to około 7 minut) Gorącą masę wylałam do prostokątnej formy dla całej porcji o wymiarach około 15x22. Formę proponuje wyłożyć papierem do pieczenia, bo inaczej trudno wyjąć zastygnięty prostokąt. Posypałam mielonym zielem i czekałam, aż zastygnie. Można wstawić do lodówki. Stężałe pokroiłam na prostokąty i zawinęłam w celofan jak cukierki.
Mam nadzieję, że gościom będzie smakować.
O-mój-Boże!
OdpowiedzUsuńJa chcę, chcę, chcę! I to jeszcze z fruktozą:D
P.S. Jak goście nie zechcą, to ja TAK:)
Co do tej fruktozy miałam pewne obawy. Bo niby wzór ten sam co glukoza, ale bałam się, że się jakoś inaczej zachowa podgrzewana. Nawet nasz blogowy-chemik nie umiał mi odpowiedzieć jak to będzie.
OdpowiedzUsuńJej, nie dalej jak wczoraj czytałam o czekoladowych sklepikach w Belgii i... jak ja bym chciała tam znów pojechać. Moje serce jest u Marcoliniego, tam smakuje mi niemal wszystko.
OdpowiedzUsuńCudowna relacja :)
Wiesz Ty co, Gospodarna? Brak mi słów, na tyle Twoich wrażeń. Rozdziawiłam buzię i się gapię - na cuksy też. I sobie myślę, że najlepszą czekoladą, jaką jadłam - to była ta z ziarenkami pieprzu :)
OdpowiedzUsuńI ta fruktoza tu robi za cukier, a chodzi o to, że ma być prosty, żeby całość się nie zwarzyła: tak?
OdpowiedzUsuńPS. A masz jakieś namiary na Brugię :)?
Lisko: ja chyba wolę te małe mniej znane. Ale Marcolini to klasa. Jak sklep z biżuterią prawie.
OdpowiedzUsuńOko: cuksy pierwsza klasa. Tak zwane mordoklejki, co przy trzecim tygodniu bez zakupów może się okazać korzystne.
Ptasia: Namiary w sensie? łatwy dojazd z Brukseli nawet pociągiem. Koniecznie zaglądając do Gandawy!
Namiary w sensie czy coś szczególnie polecasz :) (że łatwy dojazd z Bru to już rozpracowałam)
OdpowiedzUsuńI powiedz, czy dobrze rozumiem z tą glukozą/fruktozą?
Z glukozą fruktozą rozumiesz jak nalezy.
OdpowiedzUsuńBruggia to po prostu urocze miasteczko, jedyne w swoim rodzaju. Małe więc trudno coś szczególnie polecać. Takie na dłuższy spacer. Kafejki, piwo, koronki, czekolada. Belgia taka.
Sklepu czekoladowe w Belgii są jak z baśni. Wchodzę i patrze. Po prostu się gapię, wciągam zapachy i znowu się gapię:) Cukierki wyglądają doskonale!
OdpowiedzUsuńWspaniała propozycja. Wyglądają pięknie. Ciekawa jestem jak smakują, ale podejrzewam, ze byłabym zachwycona. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńziele angielskie!
OdpowiedzUsuńzadziwiasz mnie
i te czekoladowe opisy z początku.. zazdroszczę
Ania, Asieja: ziele w czekoladzie to naprawdę smaczna ciekawostka. Polecam nasiona kolendry i pieprz syczuański. I niedzielnie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChyba sie wybiore do Brukseli... :)
OdpowiedzUsuńTwoje czekoladki pieknie wygladaja! Choc przyznam niestety, ze nie przepadam za takimi 'smakowymi' czekoladami. Ale kto wie, moze kiedys i to sie jeszcze zmieni ;)
Pozdrawiam serdecznie! I dziekuje za udzial w CzekoWeekendzie :)
PS. Nie zauwazylam, ze to przepis mistrza Hermé! :)
OdpowiedzUsuńHerme Herme, choć ziele moje. Ja też nie lubię zasadniczo dodatków, ale wizyta w Zaabar jakoś mnie przekonała.
OdpowiedzUsuńO tak, ziele, pieprz czy kolendra w czekoladzie smakują wybornie. A wiesz co moja droga, to ja wpadnę do Ciebie z makaronikami, a Ty mnie tymi toffi uraczysz, co Ty na to, zapracowana osóbko :)
OdpowiedzUsuńA co do makaroników to czas zawsze można i popołudniu znaleźć, tylko daj znać kiedy :)
Buziak cieplutki :***
Wspaniale! koniecznie do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńmuszę je zrobić , po prostu muszę
OdpowiedzUsuń