sobota, 20 lutego 2010

Tydzień bez zakupów. Czekoladowy weekend.



O czekoladowym weekendzie rozmyślałam od dawna. Uwielbiam czekoladę. Inaczej tego nazwać nie można. A najbardziej tę w tabliczkach. Pamiętam jeszcze czasy prawdziwego kryzysu, kiedy to babcia wystawała dla nas w kolejce po sezamki i czekoladopodobny wyrób. Wtedy słowo tabliczka czekolady wywoływało we mnie przyjemny dreszcz. Gotowa byłam wpaść w sidła Baby Jagi, byleby choć przez chwilę móc cieszyć się smakiem okiennic, dachówek z owych tabliczek. Nic więc dziwnego, że kiedy pierwszy raz pojechałam do Belgii zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Malutkie sklepiki pełne czekoladowych pyszności: pralinek, tabliczek, fikuśnych figurek, obtaczanych w czekoladzie skórek cytrusów. Ulice całe, gdzie unosił się zapach czekolady. Można się spierać nad wyższością szwajcarskiej czy belgijskiej. Dla mnie ta z Beneluxu nie ma sobie równych. Kocham pyszne Neuhausy, szczególnie po tym jak odkryłam fabrykę i całkiem tani outlet. Lubię Gallera i jego małe wielosmakowe tabliczki (jednej jeszcze nie jadłam!) oraz nieśmiertelne kocie języki. Godziny mogę spędzać w pięknych sklepach Marcoliniego czy Wittamera i oglądać czekoladowe cudeńka. Nie pogardzę nawet Leonidasem. Tymczasem obok leciwych czekoladowych gigantów zakwitają w Brukseli nowe firmy, wnosząc powiew świeżości do czekoladowego światka.

Niedaleko osławionej Avenue Louise jest w Brukseli sklepik fabryczka, gdzie powstają czekoladowe niespodzianki. Twórcy Zaabaru podeszli do czekolady w niecodzienny sposób. I tak obok prozaicznych czekolad z cynamonem, chili, pistacjami mamy te z zielem angielskim, pieprzem syczuańskim, kolendrą. Połączenia tyleż zaskakujące, co pyszne. Na miejscu można skosztować wszystkiego, napić się gorącej czekolady i zaopatrzyć się pachnące tabliczki oraz przyprawy. Obejrzeć film o czekoladzie i wziąć udział w czekoladowych warsztatach. A nade wszystko patrzeć i patrzeć godzinami na obracające się koło z pysznie pachnącą masą.

Tydzień bez zakupów nie pozwolił mi na czekoladowe szaleństwo. Za to uruchomił czekoladową pomysłowość. Jak zrobić dobry i efektowny czekoladowy posiłek bez wizyty w sklepie. I oto są karmelki albo jak wolicie toffi. Z zielem angielskim to jedno z połączeń, które mnie urzekło.


Czekoladowe toffi z zielem angielskim
Pierre Hermes Desserts

Robiłam z połowy porcji

-280g glukozy (miałam tylko fruktozę i się nadała)
-280g cukru pudru
-440ml płynnej śmietanki kremówki
-120g dobrej gorzkiej czekolady
-40g masła
-utarte w moździerzu ziele angielskie (własny wymysł)

Czekoladę pokroiłam na wiórki. W rondelku podgrzewałam powoli śmietanę. W garnku z grubym dnem podgrzałam cukier prosty, do rozpuszczonego wsypałam cukier i podgrzewałam, aż powstał ciemnobursztynowy karmel. Do karmelu dodałam masło, zamieszałam. Wlałam powoli, uwaga buzuje, śmietankę. Wsypałam czekoladę. Mieszałam i podgrzewałam, aż masa miała 115-116 st. C (trwało to około 7 minut) Gorącą masę wylałam do prostokątnej formy dla całej porcji o wymiarach około 15x22. Formę proponuje wyłożyć papierem do pieczenia, bo inaczej trudno wyjąć zastygnięty prostokąt. Posypałam mielonym zielem i czekałam, aż zastygnie. Można wstawić do lodówki. Stężałe pokroiłam na prostokąty i zawinęłam w celofan jak cukierki.
Mam nadzieję, że gościom będzie smakować.


18 komentarzy:

  1. O-mój-Boże!
    Ja chcę, chcę, chcę! I to jeszcze z fruktozą:D

    P.S. Jak goście nie zechcą, to ja TAK:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do tej fruktozy miałam pewne obawy. Bo niby wzór ten sam co glukoza, ale bałam się, że się jakoś inaczej zachowa podgrzewana. Nawet nasz blogowy-chemik nie umiał mi odpowiedzieć jak to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, nie dalej jak wczoraj czytałam o czekoladowych sklepikach w Belgii i... jak ja bym chciała tam znów pojechać. Moje serce jest u Marcoliniego, tam smakuje mi niemal wszystko.
    Cudowna relacja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz Ty co, Gospodarna? Brak mi słów, na tyle Twoich wrażeń. Rozdziawiłam buzię i się gapię - na cuksy też. I sobie myślę, że najlepszą czekoladą, jaką jadłam - to była ta z ziarenkami pieprzu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ta fruktoza tu robi za cukier, a chodzi o to, że ma być prosty, żeby całość się nie zwarzyła: tak?
    PS. A masz jakieś namiary na Brugię :)?

    OdpowiedzUsuń
  6. Lisko: ja chyba wolę te małe mniej znane. Ale Marcolini to klasa. Jak sklep z biżuterią prawie.

    Oko: cuksy pierwsza klasa. Tak zwane mordoklejki, co przy trzecim tygodniu bez zakupów może się okazać korzystne.

    Ptasia: Namiary w sensie? łatwy dojazd z Brukseli nawet pociągiem. Koniecznie zaglądając do Gandawy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Namiary w sensie czy coś szczególnie polecasz :) (że łatwy dojazd z Bru to już rozpracowałam)
    I powiedz, czy dobrze rozumiem z tą glukozą/fruktozą?

    OdpowiedzUsuń
  8. Z glukozą fruktozą rozumiesz jak nalezy.
    Bruggia to po prostu urocze miasteczko, jedyne w swoim rodzaju. Małe więc trudno coś szczególnie polecać. Takie na dłuższy spacer. Kafejki, piwo, koronki, czekolada. Belgia taka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sklepu czekoladowe w Belgii są jak z baśni. Wchodzę i patrze. Po prostu się gapię, wciągam zapachy i znowu się gapię:) Cukierki wyglądają doskonale!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniała propozycja. Wyglądają pięknie. Ciekawa jestem jak smakują, ale podejrzewam, ze byłabym zachwycona. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ziele angielskie!
    zadziwiasz mnie
    i te czekoladowe opisy z początku.. zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania, Asieja: ziele w czekoladzie to naprawdę smaczna ciekawostka. Polecam nasiona kolendry i pieprz syczuański. I niedzielnie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba sie wybiore do Brukseli... :)
    Twoje czekoladki pieknie wygladaja! Choc przyznam niestety, ze nie przepadam za takimi 'smakowymi' czekoladami. Ale kto wie, moze kiedys i to sie jeszcze zmieni ;)

    Pozdrawiam serdecznie! I dziekuje za udzial w CzekoWeekendzie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. PS. Nie zauwazylam, ze to przepis mistrza Hermé! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Herme Herme, choć ziele moje. Ja też nie lubię zasadniczo dodatków, ale wizyta w Zaabar jakoś mnie przekonała.

    OdpowiedzUsuń
  16. O tak, ziele, pieprz czy kolendra w czekoladzie smakują wybornie. A wiesz co moja droga, to ja wpadnę do Ciebie z makaronikami, a Ty mnie tymi toffi uraczysz, co Ty na to, zapracowana osóbko :)
    A co do makaroników to czas zawsze można i popołudniu znaleźć, tylko daj znać kiedy :)
    Buziak cieplutki :***

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniale! koniecznie do wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  18. muszę je zrobić , po prostu muszę

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin