środa, 10 lutego 2010

Tydzień bez zakupów. Dzień trzeci. Fusion.

Już wiem, że pierwszy tydzień będzie całkiem rozpustny. Drugi trudniejszy. Prawdziwe schody zaczną się w trzecim. Nie, nie zamierzamy jeść parkietu, ani owego gipsu.
W tym miejscu przypomina mi się słynna historyjka mojego taty. Jako młode chłopię jeździł pod namiot. Kiedyś na początku takiego wyjazdu rozsypała im się torba mąki koło namiotu. Przykryli ją ziemią i tyle o niej myśleli. Częste imprezowanie szybko wyczerpało ich budżet, a że czasy to były bezbankomatowe i bezkomputerowe. Ba, o telefon było trudno. I natychmiastowe zdobycie pieniędzy od rodziców, legalnie badź nie, nie wchodziło w grę. Głodni, odkopali mąką i piekli podpłomyki. Opowieść ta wywarła na mnie tak duże wrażenie, że do dziś trudno mi wyrzucić coś do jedzenia. Pamiętam jak na studenckich wakacjach jeździłam przez pół miesiąca z torebką pokruszonych ciastek w plecaku. I miałam nosa. Raz wylądowaliśmy na jakimś pustkowiu, z dala od sklepu i życia ludzkiego. I wszyscy ze smakiem zjedli moje okruchy. U nas póki co dostatek. Choć trzeba wykazać się pewną kreatywnością. Nie przepadam za kuchnią fusion. Stawiam na odrębność kulturową, też w sferze kulinarnej. Tymczasem Tydzień bez zakupów, a jeść dobrze trzeba.

Dzisiejsze menu:


Fasola urad dal z ryżem jaśminowym
Flavors of India

To jedno z naszych dań awaryjnych. zawsze mamy w szafce jakąś łuskaną fasolę i indyjskie przyprawy. Kilka dali kremowych dań z fasoli po indyjsku już pokazywałam tu i tu. Oto jeszcze jedna propozycja. Fasola urad to małe czarne ziarenka. Sprzedawane jako wysłuskane białe połówki. Można kupić w sklepach z żywnością orientalną (Allegro, Kuchnie Świata, Samira). Danie ciepłe, aromatyczne. Z ryżem, piklami z mango, chutneyem kolendrowym to prawdziwy posiłek z zapasów.

-1 szklanka urad dal
-5 szklanek wody
-1/4 łyżeczki kurkumy
-1 łyżeczka soli
-1/2 łyżeczki pasty zrobionej z roztartego ząbka czosnku i łyżeczki pieprzu cayenne
-1 łyżka soku z cytryny
-natka kolendry do przybrania

Wodę zagotować. Do wrzątku wrzucić opłukaną fasolę. Gotować na małym ogniu bez przykrycia przez 45 minut. Po tym czasie fasola powinna być dość miękka, jesli nie gotujemy jeszcze 5 minut. Dodajemy pastę czosnkową, sól, kurkume, sok z cytryny. Gotujemy jeszcze kwadrans i podajemy.


Zielony makaron cha soba z dodatkami z sojowo-sezamowym sosie
Ching-He Huang Kuchnia chińska

Cha soba
to japoński makaron gryczany z dodatkiem zielonej herbaty, która nadaje mu ładnej zielonkawej barwy. Można go kupić w sklepach z orientalną żywnością. Można go zrobić samemu. Jest wersja jajeczna tego makaronu, ja wybrałam tę bez. Przepis na sałatkę pochodzi z pięknie ilustrowanej książeczki, dzięki której spojrzałam nieco przychylniej na kuchnię fusion.
Makaron

-szklanka mąki gryczanej
-1/4 szklanki mąki pszennej
-1/2 szklanki zimnej wody+/- 4 łyżki
-1 łyżeczka soli
-1 łyżeczka zielonej sproszkowanej herbaty matcha

Sól rozpuszczamy w wodzie. W misce mieszamy obie mąki i herbatę. Dolewamy powoli wodę i mieszamy. Chłonność mąki może się wahać stąd różne proporcje wody. Ogólnie zwykle woda stanowi 1/2 wagi mąki. Całość mieszamy i szybko wyrabiamy gładkie, miękkie, ale dość zwarte ciasto. Powinno swoją miękkością przypominać w dotyku płatek ucha. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 godziny lub w ziemne na 8 godzin. Po tym czasie wałkujemy ciasto na omączonej stolnicy na prostokąt grubości 3-5 mm. prostokąt powinien być długi i dość wąski. Posypujemy po wierzchu mąką. Składamy go na cztery wszerz jak plisy. Kroimy ostrym nożem na cieniutkie paseczki około 3 mm grubości. Przy pomocy pałeczek rozdzielamy i rozprostowujemy. Gotujemy 2 litry wody bez soli. Wrzucamy na gotującą makaron, tak by nie przerwać wrzenia. Ponownie doprowadzamy do wrzenia i dodajemy szklankę zimnej wody i ponownie doprowadzamy do wrzenia. Operację powtarzamy 3 razy. "Dzięki temu makaron się nie tarmosi w tej bulgoczącej wodzie" - twierdzi On. Odsączamy makaron i hartujemy zimną wodą.

Dodatki do makaronu:

- 1 łyżka oleju
-kilka kropel oleju sezamowego
-1 drobno pokrojony ząbek czosnku
-5 suszonych grzybów shitake, namoczone w ciepłej wodzie przez 20 minut i pokrojone na plasterki, bez nóżek
-6 suszonych pomidorów
-10 drylowanych czarnych oliwek

Sos:
-2 łyżki oleju sezamowego
-2 łyżki octu ryżowego lub mirinu
-2 łyżki jasnego sosu sojowego

Do podanie prażony sezam i listki mięty

Dzisiejszy deser pokaże jutro.

16 komentarzy:

  1. Noo jeśli tak wyglądają obiady w tygodniu bez zakupów to ja nawet nie chcę myśleć co ląduje na talerzu w tygodniu Z zakupami:)
    Wszystko wygląda wspaniale, a ja się przyłapałam na tym, że czekam na następny "odcinek":)

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dokładnie te same myśli, co Patrycja. Jak różnorodnie wy jecie "normalnie", skoro w "tygodniu bez zakupów" taka różnorodność panuje!

    Czekam na kolejne doniesienia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, domowego makaronu soba jeszcze nie robiłam: szacun, szacun.
    A opowieść o mące koło namiotu robi wrażenie. Ale też pamiętam takie akcje, np. w Rumunii przez prawie tydzień jedliśmy codziennie na 2 śniadanie po kubku okruszków (bo w to zamienił się chleb) z kawałkiem paszteciku drobiowego i sera topionego. Kiedy wreszcie doszliśmy do wsi i zrobiliśmy zakupy, to nic tak nie smakowało jak ten chleb z marmoladą z jabłek zza Buga. Przepyszne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie sobie radzisz :) Podziwiam, chociaż i ja nie jeden tydzień pewnie przeżyłabym na swoich zapasach ;) Wspaniały obiadek i piękne pałeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A właściwie to wyglądają podobnie, tylko jest większa dowolność. Teraz więcej logistyki.

    Ptasiu ta soba całkiem prosta, tylko gryczana się łamie. No i rzecz jasna nie była taka cieniutka jak kupna, ale całkiem cienka. I bardzo smaczna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie myślę... trzy tygodnie bez zakupów. Bardzo ciekawy pomysł i przynajmniej w końcu zupełnie nic się nie zmarnuje. Ojj tak marnowania jedzenia, a mięsa szczególnie nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznaj się, zaplanowałaś sobie perfidnie wczesniej menu i teraz zgrywasz taką, co do sklepu biegać nie musi! ;))))

    A tak serio, droga GN, to jestem pod wrażeniem, zarówno zapasów, jak i dań, które z nich wyczarowujesz. I wiedzy kulianrnej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie bylo zadnych przygotowan! Niestety:( juz teraz widac, ze zabraknie warzyw. No i poza tym akcja eskaluje. Zaczelo sie od tego ze mial byc tydzien bez zakupów, potem do konca lutego, ale w 2 tygodniu kupujemy po jednym produkcie na glowe, teraz juz nawet tego nie ma w planie. Rozbawila mnie pewna sytuacja wczoraj. Wieczorem powiedzialem gospodarnej żonie, ze mam pomysl na dwa dania na przyszly tydzien, na co ona, zebym nie mowil, bo ona jest gotowa mi je podebrac w razie desperacji. Coz, na razie jest szlachetnie:D

    OdpowiedzUsuń
  9. elkomenda: widzę, że bardzo przeżywasz ten brak warzyw. Zostawię ci tę marchewkę.

    Ania nic perfidnie nie planowałam, a szkoda. Jakoś tak się zgromadziło, tu otwarta paczuszka tam otwarta paczuszka...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będzie relacji z dnia czwartego?;)




    (a ja tak czekałam...)

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie. Słucham piosenki z twojego Dalekiego i ....

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiam sie dokladnie nad tym samym nad czym Parycja, co Wy jecie na codzien?

    Ten makaron - to mnie wcielo, brzmi wspaniale :-)

    Ciekawa jestem jak z jajkami na stanie?

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie, wymiękam!
    Słuchajcie, zrezygnujcie z zakupów dożywotnio, po co wydawać, skoro bez tego jecie takie rarytasy :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Co my jemy na codzień? Basia: to samo, w koncu z czegos nam sie te resztki uzbieraly.

    Fela: rozważe twoją propozycję. Jest juz zresztą taki ruch na świecie: Freeganie jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście, słyszałam o tym, ich postawa jest mi szczególnie bliska ze względu na wrodzone okrutne skąpstwo :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmm! powinniście dostać laur Bezzakupowych Kucharzy. Już piszę dlaczego ---> Wychodzi to Wam bardzo kreatywnie i co tu kryć - smacznie.

    A ta opowieść o odkopanej mące - zacna ;))))

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin