W zeszłym roku byliśmy w rozłące. On pilnował kuchni z wnęką. Ja pracowałam w stolicy na skałach. Wieczorami prowadziliśmy długie rozmowy. Pisaną wymianę słów. Wrażeń mijającego dnia. Tęsknotę odmienialiśmy przez przypadki. I zawsze padało to pytanie: Co zjesz dziś wieczorem? Dahl. Chcesz? Podam ci przepis. A jak przyjedziesz ugotujemy razem.
Fasola po indyjsku
Toor dahl
-1 szklanka fasoli*
-6 szklanek wody
-1 łyżeczka soli
-po 1/2 łyżeczki: kurkumy, kuminu, sproszkowanych nasion kolendry
-1 zielona papryczka jalapeno (jeszcze mi się nie udało znaleźć w Polsce, używam czerwonego chili średniej wielkości) lub pół zielonej papryki i 1/4 łyżeczki cayenne
-1 łyżka świeżego imbiru drobno posiekanego
-1 łyżka oleju
-1/2 łyżeczki ziaren ciemnej gorczycy
-1 suszona papryczka chili przełamana na pół, wysypane nasionka
-szczypta hing (asafetydy do kupienia np. w Kuchniach Świata)**
- 1 duży pomidor pokrojony w kostkę
-sok z połowy cytryny
-kolendra i podprażone ziarna gorczycy do przybrania
Jeśli przygotowujemy danie z fasoli Toor trzeba ją najpierw namoczyć przez pół godziny w gorącej wodzie, wypłukać. Każdą inną fasolę wrzucamy na gotującą wodę, przykrywamy i gotujemy 10 minut. Przykręcamy ogień i gotujemy dalsze 30 minut. Odkrywamy (w tym miejscu indyjskie mamy odkładają porcję dla dzieci), dodajemy sól i sproszkowane przyprawy, gotujemy jeszcze 10 minut albo i dłużej, fasola powinna być miękka i dać się rozgnieść widelcem. Dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę, imbir, gotujemy kilka minut. Teraz na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamu gorczyce. Kiedy ziarenka przestaną skakać ;-), szybko wrzucamy suszone chili, hing i dodajemy całość do fasoli. Ponownie przykrywamy, zakręcamy ogień. Zostawiamy na 5 minut. Dodajemy pomidora. Przed podaniem skrapiamy sokiem z cytryny, posypujemy kolendra i gorczyca.
Podajemy z ryżem lub chapati. Albo po prostu z chlebem.
Po takiej kolacji nigdzie już ie wyjeżdżamy!
-6 szklanek wody
-1 łyżeczka soli
-po 1/2 łyżeczki: kurkumy, kuminu, sproszkowanych nasion kolendry
-1 zielona papryczka jalapeno (jeszcze mi się nie udało znaleźć w Polsce, używam czerwonego chili średniej wielkości) lub pół zielonej papryki i 1/4 łyżeczki cayenne
-1 łyżka świeżego imbiru drobno posiekanego
-1 łyżka oleju
-1/2 łyżeczki ziaren ciemnej gorczycy
-1 suszona papryczka chili przełamana na pół, wysypane nasionka
-szczypta hing (asafetydy do kupienia np. w Kuchniach Świata)**
- 1 duży pomidor pokrojony w kostkę
-sok z połowy cytryny
-kolendra i podprażone ziarna gorczycy do przybrania
Jeśli przygotowujemy danie z fasoli Toor trzeba ją najpierw namoczyć przez pół godziny w gorącej wodzie, wypłukać. Każdą inną fasolę wrzucamy na gotującą wodę, przykrywamy i gotujemy 10 minut. Przykręcamy ogień i gotujemy dalsze 30 minut. Odkrywamy (w tym miejscu indyjskie mamy odkładają porcję dla dzieci), dodajemy sól i sproszkowane przyprawy, gotujemy jeszcze 10 minut albo i dłużej, fasola powinna być miękka i dać się rozgnieść widelcem. Dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę, imbir, gotujemy kilka minut. Teraz na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamu gorczyce. Kiedy ziarenka przestaną skakać ;-), szybko wrzucamy suszone chili, hing i dodajemy całość do fasoli. Ponownie przykrywamy, zakręcamy ogień. Zostawiamy na 5 minut. Dodajemy pomidora. Przed podaniem skrapiamy sokiem z cytryny, posypujemy kolendra i gorczyca.
Podajemy z ryżem lub chapati. Albo po prostu z chlebem.
Po takiej kolacji nigdzie już ie wyjeżdżamy!
**gumożywica otrzymywana z korzeni i kłączy zapaliczki cuchnącej ;-)
bardzo lubię indyskie jedzenie, jednak zawsze brakuje mi składników do przygotowania jakiegokolweik dania w domu niestety...
OdpowiedzUsuńale w krk mam taka ulubiona hinduska restauracje i tam sobie czasami jadam :))
Ależ, wystarczy zrobić troszke przyprawowych zapasów a potem to już z płatka.
OdpowiedzUsuńZachęcam.
przepis był jakąś namiastką? :-)
OdpowiedzUsuńładnie brzmi.. dahl
Ooo, dal (czy też dahl, ale w tej pisowni to dla mnie pisarz Roald Dahl, ew. jego wnuczka, Sophie, lub daal...). Nie pogardzę, choć nie jest to moje ulubione danie indyjskie. Twoje zdecydowanie ładniejsze, poza tym (najczęściej w Indiach jadłam dal w brązowym kolorze, który przypominał, hm... i konsystencją też zresztą :)).
OdpowiedzUsuńA co było do tego, bo podajesz parę do wyboru ;)? Ryż, chapati czy coś innego?
z przypraw mam jedynie garam masalę :) bardzo ją lubię, hm teraz tak sobie mysle ze przy nastepnej wizycie w almie w krakowie sobie pojde na dzial azjatycki i cos kupię.
OdpowiedzUsuńPtasia, ty masz rację, czyżby to wtórna dysortografia? Oczywiście ryż lub chapati to zależy czy się chce nam wałkwować czy nie.
OdpowiedzUsuńChociaz znalazłam też dahl, ale w mojej książce jest dal. Hmmm, wiedziałam że sama bym nie wymyśliła takiego błędu.
OdpowiedzUsuńViridianka: leć po przyprawy!
dahl znam tylko z soczewicy, z fasoli nigdy nie jadłam
OdpowiedzUsuńMmmm, dahl i te aromaty przypraw mniam od razu robię się głodna :) Dobrze że w najbliższym czasie wybieram się do Samiry :)
OdpowiedzUsuńNarzeczona coraz bardziej egzotycznie tu u Ciebie. Co zaglądam to nowe cuda z całego świata!
OdpowiedzUsuńTęsknota jest okropna. Szczególnie na odległość :(
Pozdrawiam Panią :)
Wiesz, znalazłam różne pisownie, więc to nie był błąd, choć chyba najczęściej spotykałam się z tą najprostszą, tj. dal.
OdpowiedzUsuńWitam się :) Właśnie rozglądam się po Twym blogu, sporo tu ciekawostek!
OdpowiedzUsuńSoczewicowe jadłam a fasolowego nie:(
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie to sprawdzić :) Jutro przejrzę sobie książki to może mnie natchnie do jedzenia :)
Widzę, że dal wzbudził dużo emocji ;-) To prawda oryginalnie dal znaczy połówki soczewicy. Ale w mojej ksiązeczce są przepisy na dale z różnych fasoli. Odsyłam też do zakładek bloga gdzie są propozycje dwóch innych dali. A z soczewicy też lubię. To był nasz pierwszy...
OdpowiedzUsuńa jak przyjade do Wawy we wrzesniu to upichcisz mi takiego dahla (dala) czy jak go zwal? dosc, zeby przyprawny byl! wyglada bosko! malgo
OdpowiedzUsuń