środa, 28 września 2011

Dzień Jabłka 2011 i znowu Julia Child.


Jak to się dzieje? Niektóre na pozór ważkie wydarzenia umykają naszej pamięci. Inne całkiem błahe zostają na dłużej. A w nas rośnie chęć ich powtarzania. Czy tak rodzi się tradycja? I kto określa, że to właśnie już?

Już od początku września czułam, że się zbliża. Wyczekiwałam go, choć nie do końca pamiętałam kiedy jest. Dzień Jabłka. Kulinarne święto kuszącego owocu organizowane już po raz piąty przez Tatter. Z obawy, że Tatter się nie odezwie, napisałam nawet do Poli. Ale blogowa telepatia działa, w tym samym czasie pojawił się wpis u Tatter. Po raz kolejny dziękuję i przystępuję do dzieła. Przeglądając swoje poprzednie wpisy zauważyłam, że i ja mam swoją maleńką tradycję. Moje jabłkowe wpisy mają francuski sznyt ( tutaj i tutaj). W tym roku nie może, być inaczej. Zapraszam na Jabłkową Tartę Julii Child i mały, niezwykle udany, akcent do słoika. A gdyby wydało wam się mało i prozaicznie, na pocieszenie jeszcze jedna tarta jabłkowa, tym razem hiszpańska i z moim ulubionym rozmarynem. A miało być z umiarem i elegancko. Dodatkowo uczciliśmy to święto zamawiając jabłonie do naszego przyszłego sadu. Trzymajcie kciuki za Szkutnika-Sadownika. A ja w piątek zapraszam was na chleb dla zapracowanych.


Galaretka jabłkowa z miętą
Seasonal Preserves

-1kg kwaskowatych jabłek
-garść listków świeżej mięty
-600ml łagodnego octu jabłkowego
-350g cukru na każde 500ml soku

Jabłka grubo kroimy, ze skórką i wrzucamy do garnka. Dolewamy 600 ml wody i gotujemy pod przykryciem około 30 minut. Wlewamy ocet i gotujemy jeszcze 5 minut. Całość wylewamy na sito wyłożone gazą i zostawiamy na noc, aby sok ściekł. Mierzymy objętość soku i dodajemy odpowiednią ilość cukru, jeśli damy go mniej, aby uzyskać galaretkę będziemy musieli dłużej gotować. Delikatnie pogrzewamy, aż cukier się rozpuści, dorzucamy połowę mięty i gotujemy około 30 minut. Oszumowujemy, wyjmujemy rozgotowaną miętę. Odstawiamy na 15 minut. Po tym czasie wlewamy do wyparzonych słoiczków, do każdego wrzucamy po kilka małych listków mięty. Zakręcamy i odstawiamy do góry nogami, aby słoik się zassał. Można też pasteryzować w piekarniku przez 15 minut w temp. 150 st.C, pamiętając, żeby nie wypełniać słoika po brzeg, a zostawić około 2-3 cm.

Galaretka z założenia ma być dodatkiem do mięs, ale mimo sporej zawartości octu nadaje się też do jedzenia na słodkie śniadanie. Tak samo można zrobić galaretkę z rozmarynem.

Normandzka tarta jabłkowa Julii Child
DFSK i moje modyfikacje

Ciasto jest delikatne w smaku, takie trochę babciowe. Podpiekłabym jabłka może nieco dłużej i dodała więcej alkoholu.

Ciasto:
-1 i 1/3 szklanki mąki
-2 łyżki cukru
-1/4 łyżeczki soli
-8 łyżek masła
-2 łyżki smalcu*
-3 łyżki lodowatej wody



Mieszamy wszystkie składniki oprócz wody w misce, aż całość zacznie przypominać okruchy, dodajemy wodę i szybko zagniatamy ciasto. Zawijamy w folię i wstawiamy do lodówki. Zimne wałkujemy i wykładamy nim formę do tarty 25 cm. Nakłuwamy widelcem i wstawiamy do zamrażarki, by w tym czasie nagrzać piekarnik do 200 st.C. Pieczemy 20 minut, przy czym pierwsze 10 można nakryć folią aluminiową ( zamiast tego całego wysypywania fasolą).

Nadzienie:
-500g twardych słodko-winnych jabłek
-1/3+1/3 szklanki cukru
-1/2 łyżeczki cynamonu
-1 jajko
-4 łyżki mąki
-1/2 szklanki śmietanki 30%
-3 łyżki Calvadosu (lub brandy)
-cukier puder do posypania

Jabłka obieramy, dzielimy na ćwiartki i pozbawiamy gniazd nasiennych. Kroimy wzdłuż na plastry grubości 5 mm. Delikatnie mieszamy je w misce z 1/3 szklanki cukru i cynamonem. I układamy na upieczonym spodzie. Pieczemy przez 20 minut na górnej półce piekarnika w temp. 170 st.C.
Jajko ubijamy z cukrem do białości. Dodajemy mąkę, a na koniec śmietankę i alkohol. Wylewamy delikatnie na upieczone ciasto i wstawiamy do piekarnika na środkową półkę na 10 minut. Posypujemy cukrem pudrem i ponownie zapiekamy przez 20 minut. Podajemy na ciepło, choć na zimno też jest niczego sobie. Można odgrzać ją w piekarniku.

Hiszpańska tarta orzechowo-jabłkowa na rozmarynowym spodzie
Tarta de manzana perfumada con romero
Xavier Canal
Do tego przepisu podeszłam sceptycznie. Rozmaryn z jabłkiem uwielbiam, ale migdały, orzechy, kakao, myślałam, że co za dużo to niezdrowo. Tymczasem ciasto jest bardzo dobre. Pewnie je powtórzę i chętnie z włoskimi. A jesli chodzi o orzechy i jabłka kiedyś pokazywałam już taką tartę ( zresztą tamta nazywała się o ironio babuni)

Spód:
-1 i 1/4 szklanki mąki
-1/2 szklanki cukru pudru
-1 łyżeczka utartego świeżego rozmarynu
-125 g masła
-3-4 łyżki zimnej wody

Z podanych składników zagniatamy ciasto metodą jak w poprzednim przepisie. Można zrobić na 2 dni przed pieczeniem i przechować w lodówce, w szczelnym pudełku wielorazowym
Ciasto wałkujemy, można skorzystać z metody między dwoma warstwami papieru, ale zwykle to zbędne. Wyklejamy formę do tarty 25 cm i wkładamy na 20 minut do zamrażarki. Pieczemy jak wyżej.

Nadzienie:
-2 jajka
-1/2+1/3 szklanki cukru
-1/2 szklanki lekko podprażonych pinioli
-1/4 szklanki lekko podprażonych migdałów, a najlepiej płatków migdałowych
-3 łyżki mąki
-125 g masła
-2 solidne gałązki rozmarynu
-4 jabłka pokrojone w kostkę ( bez skórek)
-kakao do posypania

Piekarnik nagrzewamy do 170 st.C. Jajka ubijamy z 1/4 szklanki cukru. Orzechy i migdały mielimy w melakserze, dodajemy mąkę i 1/4 szklanki cukru i dalej mielimy. Dodajemy 3/4 całego masła i dalej mieszamy. Powoli, cały czas mieszając dodajemy ubite jajka. Wylewamy na podpieczone ciasto i pieczemy około 30 minut.
W tym czasie na patelni rozpuszczamy 1/3 szklanki cukru z 1/2 szklanki wody i podgrzewamy z posiekanym rozmarynem. Odstawiamy syrop na 30 minut.
Rozgrzewamy na patelni pozostałe masło. Dodajemy jabłka i dusimy 3 minuty. Dodajemy syrop rozmarynowy, zmniejszamy ogień i dusimy pod przykryciem 5 minut. Zdejmujemy pokrywkę i odparowujemy kolejne 5 minut.
Wyciągamy ciasto z piekarnika, studzimy. Na wierzch wykładamy też wystudzone jabłka i posypujemy kakao.
*Nie burzcie się na ten smalec, zawiera mniej cholesterolu niż masło, a nadaje ciastu niesamowitej kruchości. Można użyć oczywiście utwardzonego tłuszczu roślinnego, ale wolę smalec niż nikiel. Zresztą robię go sama, właśnie na takie okazje, z eko słoniny.

31 komentarzy:

  1. Wszystko wygląda pięknie...już wyobrażam sobie zapach jabłek i cynamonu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Galaretka mnie powaliła ;) Musi mieć niesamowity smak! Chętnie skorzystam z tego przepisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna porcelana i jeszcze piękniejsza tarta. A galaretka - brak słów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z absolutną radością nie oburzam się na smalec :-) Kiedy mogę wybieram masło, ale przy kruchym cieście smalec faktycznie jest najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Angie: ja to raczej rozkoszowałam się rozmarynem, dla mnie jabłko i rozmaryn to najlepsze połączenie.

    Agnieszko: Owszem niezła jest. Na przyszły raz wybiorę kwaśniejsze jabłka, bo ciut za słodka. Ale w konsystencji jak galaretka do wyjadania łyżeczką.

    Jadziu: Piękna, choć niestety nie rodowa ;-)

    Kisiel: No i lubię taką postawę. Też lubię masło, ale ten dodatek naprawdę dodaje kruchości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobają mi się te zdjęcia krok po kroku. Co do smalcu, to ja jednak nie. Źle się po nim czuję, to raz (już lepiej po tłuszczu z kaczki/gęsi), a poza tym nie przekonuje mnie w kruchym. Próbowałam co prawda z roślinnym, ale mimo wszystko.
    A jakie będziecie sadzić jabłonie :)?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ptasia: Nie to nie! Ale jak już wam wyhodujemy te świnię to co z nim zrobisz, nie zgadzam się na wyrzucanie czegokolwiek!
    Planujemy ze starych odmian, na wysokich podkładkach, żadnej karłowacizny. L. ma wspomnienia o koksie. Mnie zauroczyłam krąselka.

    OdpowiedzUsuń
  8. M jest bardzo zainteresowany tą świnią :) (ja także, nie martw się, nic by się nie zmarnowało). Ja właśnie znów myślę, co to za odmiana nasza jabłoń, obstawiałam koksę, ale szczerze mówiąc - nie wiem. Poza tym mamy zasadzoną papierówkę (na razie raczkuje) i parę innych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Częstuję się wszystkim! O.k?
    Nie potrafię wybrać jednego jabłkowego smakołyku...
    Z tym smalcem u mnie to jest tak,że jego smak mi nie odpowiada.
    Dlatego wybieram masło lub oliwę.
    Smacznego jabłka!

    OdpowiedzUsuń
  10. To ja myślę, że wy nie jadłyście porządnego smalcu. Nic a nic nie czuć smalcem. Ja też wybieram masło, a smalec to dodatek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście nie zamierzam tu robić reklamy smalcu, niech sobie świnia biega. W przeciwieństwie do utwardzonych tłuszczów roślinnych którym mówię zdecydowanie nie!

    OdpowiedzUsuń
  12. oooo, wszystko mi się bardzo widzi,ale smalcu nie będę używać :D wezmę sobie w zamian olej kokosowy

    OdpowiedzUsuń
  13. Margot; no gdybyś Ty użyła to bym się akurat zdziwiła.A ja z kolei

    OdpowiedzUsuń
  14. Piekne, smaczne i inspirujace. Przepis na tarte biore w ciemno, a smalec wcale mi nie straszny:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ty, Ptasia powiedz ile macie tej ziemi? W metrach arach albo hektarach?

    OdpowiedzUsuń
  16. ElKomenda: A ty co u nich chcesz te świnie hodować?

    OdpowiedzUsuń
  17. Mi sie wszystko tu podoba. Galaretka i tarty i tez nie mam nic przeciwko smalcowi. Niech se bedzie. A utwardzanych tluszczy tez nie lubie.

    OdpowiedzUsuń
  18. ta hiszpańska och i ach. chociaż galaretki takiej nigdy nie jadłam.. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. @Szkutnik: 0,44h (z czego część podmokłe), a co :)?

    OdpowiedzUsuń
  20. Flowerku: No i o to chodzi.

    Cukrowa wróżko: rzeczywiście niczego sobie, naprawdę byłam miło zaskoczona. Polecam.

    Ptasiu: dzięki. Myślę, że z ciekawości i oblicza ile drzew możemy mieć.

    OdpowiedzUsuń
  21. To powiedz Szkutnikowi, że pewnie drzew owocowych moglibyśmy mieć cały sad, gdyby nie to, że mamy dużo, dużo sosen szaleńczo nasadzonych przez moich rodziców :) Miejsca posadzenia jabłoni itd. są także dość, hm, random (typu grusza wciśnięta między krzak porzeczek a, oczywiście, sosny).

    OdpowiedzUsuń
  22. tarta hiszpańska bardzo, bardzo, choć mam wrażenie, że pobrudziłam wszystkie naczynia w kuchni. zrobiłam pół nadzienia orzechowego, bo mi wychodzi zawsze za dużo i było w sam raz. dałam orzeszki laskowe i też bardzo pasowały.
    no dobra, teraz galaretka, ale do licha, czemu ona potrzebuje aż tyle octu, jak przeciętna butelczyna z kamisa ma o połowę ponad mniej? hmm... ufam, że wyjdzie oraz pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimowy: myślę, że nie potrzebuje, ale ona miała być z założenia wytrawna do mięs, tylko słodyczą ten ocet zabiła. A kamisu nie kupuję, sa takie butle litrowe włoskie lub domowy z darów.

    OdpowiedzUsuń
  24. ja tam bardzo bym chciała mieć domowy ocet. ale niestety jak się jeno ma do dyspozycji aneks kuchenny w bloku na V piętrze, to ani sobie człowiek octu nie porobi, ani kimchi, ani nic, jeno nalewek troszkę i przetworów kilka słoiczków. sniff, snifff...
    dzięki, zaraportuję, jak wyszło z tą ilością octu (choć nadal nie jestem pewna jak to ma się ściąć, ale nic to, jest agar jakby co)

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny blog, dodaję go do obserwowanych. Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  26. ratunku, ratunku, galaretka mi nie zastygła - co teraz? żelfix, agar? jak to ratować? pomocy!

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy, oczywiście możesz, ale jak dla mnie w żadnym razie, nie używam żelfixu nawet pod groźbą tortur.
    Wystarczy wylać do garnka i chwilę pogotować, tj zredukować. Wszystko zalezy od rodzaju jabłek i musiałaś mieć te o mniejszej zawartości pektyny. Pogotuj 15 minut na wolnym , wyjdzie mniej, ale za to bez żadnych wynalazków.

    OdpowiedzUsuń
  28. było mi tak smutno z powodu niepowodzenia, że się nie odzywałam - już mi trochę przeszło i śpieszę donieść, że galaretka jednak nie zastygła (mimo redukcji i jest straszliwie słodka). no nic, trzeba było pozostać przy suszonych pomidorach w kwestii przetworów :(

    OdpowiedzUsuń
  29. a: słodka to uprzedzałam, choć ja wiem porównywalnie do soku z kartonika ( ostatnio po długim czasie napiłam się nieco) i że nie zastygła, to pewnie wina rodzaju jabłek. Bo naprawdę zastyga. Jak dotąd miałam kłopot tylko z morelami, ale nie były najlepsze. No i one nie mają tak dużo pektyny. Śliwki, jabłka, porzeczki, jezyny, maliny i ostatnio pigwa zastygły jak się patrzy.

    OdpowiedzUsuń
  30. I Kasia ta galaretka jablkow tak sama si eladnei 'scina" jak galaretka z pigwy? zasada podobna, czyli jednak pektyna wystarczy, nei musi byc pigwowa :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Basiu, pewnie sobie odpwiedziałaś sama. Jabłkowa się ścina, jak jak porzeczkowa był rzekła. U mnie pigwowa mocniej ścięta. Właśnie otworzyłam słoiczek, słodka diablica ale swój urok ma że Hej!

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin