Lody różano-malinowe
To kolejna wersja fałszywych lodów. Czemu fałszywych ;-) bo bez jajek, emulgatorów i żmudnego kręcenia. Co prawda czuć śniegowe igiełki, ale cudowny różany smak wynagradza wszystko. Proporcje na około litrowy pojemnik. Uwaga lody słodkie, ale eksperyment uważam za bardzo udany.
-pół słoiczka 200ml róży utartej z cukrem
-500ml śmietanki 36%
-200g malin
-1/2-1 puszki mleka skondensowanego słodzonego ( w zależności od pożądanej słodyczy; można zrobić samemu mleko zagęszczone gotując litr mleka ze szklanką cukru, aż do uzyskania pożądanej konsystencji, można też zrobić to z z sojowego lub ryżowego, wtedy dla zachowania sensu wypadałoby użyć śmietanki sojowej lub ryżowej)
Śmietankę z mlekiem zagrzać i wymieszać. Ostudzić
Maliny przetrzeć przez sito na gładkie puree i wymieszać z róż, wcześniej przetartą przez sito lub zmiksowaną na gładko. Dodać owocową masę ze śmietaną. Przelać do pojemnika i wstawić do zamrażarki. Po 3 godzinach wyjąc i zmiksować, ponownie zamrozić. Lody są słodkie, stąd można dodać mniej mleka.
-1/2 słoiczka 200ml tartej róży
-2 jajka
- 100 g masła
-1 łyżka soku z cytryny
Różę, jajka i masło wkładamy do miski i umieszczamy nad garnkiem z gotująca się wodą. Cały czas mieszamy przez 20 minut do zgęstnienia. Dodajemy sok dla poprawy koloru. Przecieramy przez sito i wlewamy do wyparzonego słoiczka. Przechowujemy kilka tygodni w lodówce. Dobry, choć nie tak jak lody, jako dodatek do gofrów, deserów, kruchych babeczek i do wyjadania łyżką. Na przyszły raz poeksperymentuję jednak z malinami jako podkładem. Sama róża po podgrzaniu ma pewną cierpkość.
A tutaj znajdziecie przepis na różę, rogaliki i inne kremy jajeczne.
Pomysł bardzo fajny tylko szkoda że tak długo robi się lody bez maszynki :(
OdpowiedzUsuńlubiłam w naszym ogrodzie zrywac płatki róż. ten oszałamiający zapach i intensywny kolor. a w domu ucierałam z cukrem. i robiły się jeszcze ciemniejsze i jeszcze bardziej pachnące. teraz już tego nie robię, bo te płatki to mi się spodobały, ale zbyt wielu amatorów ich smaku nie znalazłam.. i tak sobie rosną dalej w ogrodzie. a trzy dni temu jadłam różane lody w jednej z kawiarni, przyjemny niebanalny smak.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne lody! Ja ostatnio wynalazłam różane u Grycana w Gdańsku na Długiej. Oczywiście kupiłam i bardzo mi smakowały:).
OdpowiedzUsuńJa też zbieram płatki róż nad morzem:)
Pozdrowienia:)
Oba eksperymenty uważam za niezwykle udane. Zwłaszcza rose curd ;-)
OdpowiedzUsuńi ja także uważam, że Twój eksperyment udał się znakomicie!
OdpowiedzUsuńwspaniały poranek!
ja natomiast już z samego ranka, ubrana w luźną sukienkę, drepczę na wiśnie. dwa drzewka na podwórzu w towarzystwie innych drzew owocowych zobowiązują xd
Witaj!Tak smakowicie na Twoim blogu, że zostanę na pewno na dłużej...:-) pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńalez Ci zazdroszcze tych porannych wypadow po platki rozy....po swieza rybke....
OdpowiedzUsuńLody brzmia pysznie,ale urzekl mnie wyjatkowo ten rozany curd....
Pozdrawiam cieplutko :)
Piękne te opowieści, zajrzałam do linka z rogalikami i różą z przed roku i się poryczałam. Dziękuję Ci za te wzruszające obrazki z życia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam róży, no chyba że kupną marmoladę, która nawet nie jest namiastką prawdziwej. Lody pod każdą postacią i w każdym smaku pochłonę we wszelkiej ilości. Interesujący wpis, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię różane smaki, dlatego lody jak dla mnie są świetne, ale jeszcze bardziej mnie urzekło rose curd :)
OdpowiedzUsuńOba przepisy bardzo kuszące. I lody, i krem mają piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku tylko utarłam trochę z cukrem, potem lało, lało, lało i płatków różanych już nie ma, choć może jeszcze jakieś rozkwitną (bo róża pomarszczona to chwast, przynajmniej w moim ogrodzie. Wykopać Ci jakąś?). I curd jakoś niekoniecznie, lody - może, może ;); dziś spróbuję zrobić różanego londyńczyka (tj. sernik ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńPrzepisy: długo? Czeka się owszem, ale że długo bym nie powiedziała.
Ptasia i tu się zgodzę. Curd niekoniecznie, ale na przykład malinowy i jagodowy wyszły bosko, chyba że w ogóle curdów nie lubisz. Za to lody pierwsza klasa, choć fałszywe.
Narzeczono: curd cytrynowy kocham, mlask, limonkowy też bdb. I kurczę, właśnie pomyślałam: z czerwonej porzeczki... (mam dużo)? Bo jakoś coś kwaskowatego tu widzę. Maliny jeszcze mi pasują, ale już jagody nie wiem.
OdpowiedzUsuń