Jak co roku zerwałam się z łóżka bladym świtem i pognałam na moim jednośladzie nad morze. Można ograniczyć robienie przetworów, ale róży w mojej mikro spiżarce zabraknąć nie może. Zrywanie różowych płatków to zajęcie żmudne, rzecz by można kontemplacyjne. Ale ja lubię monotonne czynności. Od kilku lat zbieram różę na początku lipca, choć wiem że na południe od Trójmiasta już połowa czerwca jest odpowiednią porą. Jadę po kwiaty samotnie, raniutko. Zbieram je uważając na urzędujące w różowych kielichach trzmiele i od razu odrywam białe gorzkie końcówki. A po róży ustawiam się w kolejce przy budce rybaka, świeża ryba to ryba żywa. Obładowana darami natury jadę na kawę w ogrodzie, a potem ucieram. Od kilku lat robię konfiturę z płatków róży na zimno, poprzez ucieranie płatków z cukrem w makutrze lub z braku tejże nad morzem w garnku. Można też przygotowywać konfiturę na ciepło, smażąc płatki w syropie, ale zdecydowanie wolę ten pierwszy sposób. Płatki róży w cukrze mają intensywny aromat i wystarczy odrobina, by podkreślić smak wody, herbaty czy kremu. Najczęściej wykorzystuję konfiturę do rogalków babuni lub pączków, to ostatnie z mniejszym sukcesem. A gdyby tak zaszaleć?
Lody różano-malinowe
To kolejna wersja fałszywych lodów. Czemu fałszywych ;-) bo bez jajek, emulgatorów i żmudnego kręcenia. Co prawda czuć śniegowe igiełki, ale cudowny różany smak wynagradza wszystko. Proporcje na około litrowy pojemnik. Uwaga lody słodkie, ale eksperyment uważam za bardzo udany.
-pół słoiczka 200ml róży utartej z cukrem
-500ml śmietanki 36%
-200g malin
-1/2-1 puszki mleka skondensowanego słodzonego ( w zależności od pożądanej słodyczy; można zrobić samemu mleko zagęszczone gotując litr mleka ze szklanką cukru, aż do uzyskania pożądanej konsystencji, można też zrobić to z z sojowego lub ryżowego, wtedy dla zachowania sensu wypadałoby użyć śmietanki sojowej lub ryżowej)
Śmietankę z mlekiem zagrzać i wymieszać. Ostudzić
Maliny przetrzeć przez sito na gładkie puree i wymieszać z róż, wcześniej przetartą przez sito lub zmiksowaną na gładko. Dodać owocową masę ze śmietaną. Przelać do pojemnika i wstawić do zamrażarki. Po 3 godzinach wyjąc i zmiksować, ponownie zamrozić. Lody są słodkie, stąd można dodać mniej mleka.
-1/2 słoiczka 200ml tartej róży
-2 jajka
- 100 g masła
-1 łyżka soku z cytryny
Różę, jajka i masło wkładamy do miski i umieszczamy nad garnkiem z gotująca się wodą. Cały czas mieszamy przez 20 minut do zgęstnienia. Dodajemy sok dla poprawy koloru. Przecieramy przez sito i wlewamy do wyparzonego słoiczka. Przechowujemy kilka tygodni w lodówce. Dobry, choć nie tak jak lody, jako dodatek do gofrów, deserów, kruchych babeczek i do wyjadania łyżką. Na przyszły raz poeksperymentuję jednak z malinami jako podkładem. Sama róża po podgrzaniu ma pewną cierpkość.
A tutaj znajdziecie przepis na różę, rogaliki i inne kremy jajeczne.
Pomysł bardzo fajny tylko szkoda że tak długo robi się lody bez maszynki :(
OdpowiedzUsuńlubiłam w naszym ogrodzie zrywac płatki róż. ten oszałamiający zapach i intensywny kolor. a w domu ucierałam z cukrem. i robiły się jeszcze ciemniejsze i jeszcze bardziej pachnące. teraz już tego nie robię, bo te płatki to mi się spodobały, ale zbyt wielu amatorów ich smaku nie znalazłam.. i tak sobie rosną dalej w ogrodzie. a trzy dni temu jadłam różane lody w jednej z kawiarni, przyjemny niebanalny smak.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne lody! Ja ostatnio wynalazłam różane u Grycana w Gdańsku na Długiej. Oczywiście kupiłam i bardzo mi smakowały:).
OdpowiedzUsuńJa też zbieram płatki róż nad morzem:)
Pozdrowienia:)
Oba eksperymenty uważam za niezwykle udane. Zwłaszcza rose curd ;-)
OdpowiedzUsuńi ja także uważam, że Twój eksperyment udał się znakomicie!
OdpowiedzUsuńwspaniały poranek!
ja natomiast już z samego ranka, ubrana w luźną sukienkę, drepczę na wiśnie. dwa drzewka na podwórzu w towarzystwie innych drzew owocowych zobowiązują xd
Witaj!Tak smakowicie na Twoim blogu, że zostanę na pewno na dłużej...:-) pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńalez Ci zazdroszcze tych porannych wypadow po platki rozy....po swieza rybke....
OdpowiedzUsuńLody brzmia pysznie,ale urzekl mnie wyjatkowo ten rozany curd....
Pozdrawiam cieplutko :)
Piękne te opowieści, zajrzałam do linka z rogalikami i różą z przed roku i się poryczałam. Dziękuję Ci za te wzruszające obrazki z życia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam róży, no chyba że kupną marmoladę, która nawet nie jest namiastką prawdziwej. Lody pod każdą postacią i w każdym smaku pochłonę we wszelkiej ilości. Interesujący wpis, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię różane smaki, dlatego lody jak dla mnie są świetne, ale jeszcze bardziej mnie urzekło rose curd :)
OdpowiedzUsuńOba przepisy bardzo kuszące. I lody, i krem mają piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku tylko utarłam trochę z cukrem, potem lało, lało, lało i płatków różanych już nie ma, choć może jeszcze jakieś rozkwitną (bo róża pomarszczona to chwast, przynajmniej w moim ogrodzie. Wykopać Ci jakąś?). I curd jakoś niekoniecznie, lody - może, może ;); dziś spróbuję zrobić różanego londyńczyka (tj. sernik ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńPrzepisy: długo? Czeka się owszem, ale że długo bym nie powiedziała.
Ptasia i tu się zgodzę. Curd niekoniecznie, ale na przykład malinowy i jagodowy wyszły bosko, chyba że w ogóle curdów nie lubisz. Za to lody pierwsza klasa, choć fałszywe.
Narzeczono: curd cytrynowy kocham, mlask, limonkowy też bdb. I kurczę, właśnie pomyślałam: z czerwonej porzeczki... (mam dużo)? Bo jakoś coś kwaskowatego tu widzę. Maliny jeszcze mi pasują, ale już jagody nie wiem.
OdpowiedzUsuń