Za oknem szaro buro. Tak tak to pierwszy dzień wiosny. A z tej okazji deser. Może bardziej jesienny, ale za to odpowiednio odświętny. Gruszki w cieście. To jeden z mitycznych deserów w naszym domu czyli takich, które on wiecznie rozpamiętuje: A zrobisz mi kiedyś takie gruszki w cieście? W takich chwilach chodzi mu zwykle o ciastko z jakiejś cukierni, które wsuwa namiętnie przy każdej okazji, a nawet upycha sobie po kieszeniach: na później. Metodą prób i błędów wypracowany, może nie tak tak atrakcyjny w owym miejscu, choć wydaje mi się że bliski ideału. Inny mityczny deser pokazywałam dawno temu tutaj. Zapraszam.
Przy zachowaniu kilku zasad deser ten jest niezwykle prosty i bez kłopotu powinien się udać. Zasady te ująć można jednym słowem powtórzonym po trzykroć: zimne, zimne, zimne. Na deser wybieramy gruszki małe i twarde i najlepiej podobnej wielkości, tak by równo się piekły. Mi trafiły się pyszne gruszki Williams, ale nie musicie uciekać się do takie ekstrawagancji. Ciasto z przepisu Michela Roux, chwilowo moje ulubione.
Gruszki w kruchym cieście
-4 gruszki
-250ml wody
-250ml cukru
-1 laska wanilii
ciasto
wystarczy połowa porcji, resztę można zamrozić do innego wypieku
-250g mąki
-200g miękkiego masła
-100g cukru pudru
-szczypta soli
-2 żółtka
Z wody i cukru gotujemy syrop, około 15 minut. Dodajemy wanilię. Gruszki obieramy, usuwamy gniazda nasienne, ale zostawiamy ogonki. Skrapiamy sokiem z cytryny, aby nie ściemniały. Gruszki wkładamy do gorącego syropu i gotujemy przez 3-5 minut. Muszą pozostać jędrne. Wyjmujemy i studzimy, zimne wkładamy do lodówki. Syrop można zużyć do deserów lub granoli.
Mieszamy mąkę, sól, cukier puder i dodajemy masło. Rozcieramy w palcach, aż całość przypomina okruchy. Dodajemy żółtka i wyrabiamy gładkie ciasto. Zwijamy w kulę i wkładamy do lodówki na godzinę.
Zimne ciasto rozwałkowujemy na grubość 3 mm i dzielimy na cztery części. Zimna, suchą gruszkę szczelnie owijamy ciastem, tylko ogonek ma wystawać. Odkrawamy nadmiar ciasta i zlepiamy brzegi. Wygładzamy powierzchnię. Z reszty ciasta wycinamy listki i przyklejamy do gruszki. Nakłuwamy widelcem tu i ówdzie i wkładamy na 30 minut do lodówki.
Piekarnik rozgrzewamy do 200 st. Można gruszki przed pieczeniem wysmarować jajkiem. Układamy na blasze i pieczemy 20 minut. Jemy zimne posypane cukrem pudrem z wanilią.
A tutaj jeszcze inny deser z gruszkami, od którego wszystko się zaczęło.
Piekne! Ja do tej pory pieklam tylko jablka w ciescie, ale niestety na takie pieczone owoce tylko ja jestem chetna :(
OdpowiedzUsuńPrzesylam Ci sporo slonca dzis, u nas na szczescie bowiem prawdziwie wiosennie!
Pozdrawiam serdezcnie!
Kasiu, śliczne. Najładniejsze te listki :)
OdpowiedzUsuńA co do M. Roux - jakoś sceptycznie ostatnio podchodzę do tego pana.
Wykorzystałam to ciasto przygotowując tartę porową. Jest przepyszne. Niesamowicie musi więc smakować ten deser gruszkowy.
OdpowiedzUsuńświetny pomysł :) takie gruszki muszą być pyszne
OdpowiedzUsuńPiękne gruszki! Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńalez sliczne! :-)
OdpowiedzUsuńŚliczne i ten listek uroczy:)
OdpowiedzUsuńwygląda cudownie;)
OdpowiedzUsuńTakiej wersji jeszcze nie widziałam :) świetne gruszki!
OdpowiedzUsuńJaka ta gruszka fajna :). Bardzo pomysłowe.
OdpowiedzUsuńPiękne są talkie gruszeczki :) Pamiętam, że kiedyś u Basieńki widziałam takie jabłuszka i też się nimi zachwycałam. A myślisz, że jak się je obgotuje w słodkim winie, to też będą dobre? Uwielbiam gruszki z wina :)
OdpowiedzUsuńPiękne! Może On wszystkich nie zjadł i została się choć jedna malutka?
OdpowiedzUsuńKasiu urocze :)
OdpowiedzUsuńTak jak sama Kasia :)
Ciasto M. Roux jest moim ulubionym od dłuższego już czasu. Jedynym kruchym, które mi się udaje. ;) A gruszki wyglądają przepięknie. Tak... dostojnie. Pysznie.
OdpowiedzUsuńsliczne gruszki:)
OdpowiedzUsuńPiekne te gruszeczki! :)) Jakie listeczki cudne:)
OdpowiedzUsuńUa. Ua. Ua.
OdpowiedzUsuńMajstersztyk.
Wyglądają tak pięknie, że aż szkoda jeść!
OdpowiedzUsuńGruszeczki jak marzenie.
OdpowiedzUsuńA coś w klimatach jesiennych i u mnie ostatnio wyszła strucla :)
Pyszny deserek, zapisuję :)
pozdrawiam
M.
O kurcze, znam tylko jabłka w cieście, zwykle zresztą wydają mi się zbyt pracochłonne i lądują w wersji uproszczonej, tzn. w szarlotce ;)
OdpowiedzUsuńGruszka, musi być fenomenalna!
Wiosny ślę choć odrobinę, na południu dziś piękne słońce :)))
To się gruszki spodobały, no no. To łapcie za mąkę do dzieła, bo to dziecinnie prosty deser.
OdpowiedzUsuńJeju, pięknie to wygląda:)
OdpowiedzUsuńKasiu, urocze te gruszki! i te listki :) i ogonki...! nawet jeśli piszesz, że to nie takie trudne, to mi się wydaje, że jednak trudne - zwłaszcza, żeby osiągnąć taki efekt jak u Ciebie na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny deser. Pięknie Ci wyszły te gruszki, gratuluję i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo dziewczyny bardzo jesteście miłe dla moich gruszek, aż chyba znowu je zrobię.Choć sezon nie bardzo. Męczy mnie on jeszcze z jednym deserem.
OdpowiedzUsuńniedawno w jakiejs ze swoich ksiazek widzialam taki deserek,bardzo mi sie spodobal i u Ciebie wlasnie tez tak idealnie wyglada i absolutnie pysznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wyglądają przepysznie :) a jak wyciągnąć te gniazda nasienne, żeby nie stracić ogonka i nie doprowadzić gruszki do katastrofy?
OdpowiedzUsuńPychotka!
OdpowiedzUsuńale one pyszne muszą być.
chyba zrobię w ten weekend, albo i zaraz po:D
Mmm, myslalam ze tylko jablka tak mozna, pod nazwa "w fartuszkach" zreszta, ale dzwoni mi cos - w Slavii w Pradze podaja gruszki w serowym ciescie, moze masz ochote kasiu na dalsze eksperymenty?
OdpowiedzUsuńMniam :)
Basiu, a masz jakieś propozycję chętnie poeksperymentuje. On mnie męczy teraz o jabłka we francuskim.
OdpowiedzUsuńKasiu, otoz raz jadlam gruszke bodajze nadziewana mielonymi orzechami wloskimi, a nastepnie pieczona w kruchym ciescie z twarogiem (takim w stylu ciasta na rugelach, czy tego na misiowe lapy o ktorym pisalam ostatnio), IMO to fajny pomysl, kiedys pewnei sprobuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!