To była długa przerwa. Niby kilka miesięcy, a przecież cała era. Wydarzyło się tyle, że sama nie mogę w to uwierzyć. Jedno wiem na pewno, warto marzyć. Marzenia się spełniają, choć gdybyśmy znali drogę, która nas do nich doprowadzi, być może balibyśmy się je wypowiadać. Pamiętam jak rok temu siedziałam nad książkami ucząc się, do wydawałoby się, najważniejszego egzaminu w życiu. Tymczasem dziś przede mną kolejny, pewnie ważniejszy, choć na wyniki przyjdzie czekać z osiemnaście lat. Dla wszystkich tych, którzy byli ze mną w tych trudnych, w tych ważnych i tych pięknych chwilach zrobiłam pomarańczową marmoladę. Słodko-gorzka jak ten miniony czas. Możecie zgłaszać się po swoje słoiki! A ja mam nadzieję wrócić tu na dobre.
Marmolada z gorzkich pomarańczy
Gorzkie pomarańcze dostępne są czasem w supermarketach, nie nadają się do jedzenia. Są włókniste, kwaśne, usiane pestkami. Doskonałe na przetwory. Swoje kupuję już drugi rok prosto od producentów z Sycylii. Są uprawiane ekologicznie i z sercem, nie sypane świństwami na drogę (co czuć na ustach, nie szczypią!) Tu puszczam oko do mojej grupy konsumenckiej i Amber, która chętnie bierze ze mną różne rzeczy na pół.
-1kg gorzkich pomarańczy
-1 cytryna
-1kg cukru białego lub brązowego
-opcjonalnie 75 ml whisky
Skórkę pomarańczy, tylko pomarańczową warstwę, obieramy zesterem. Ja używam tarki o parmezanu, szybko i skutecznie. Dodajemy do garnka. Wyciskamy sok z pomarańczy i cytryny i również wlewamy do garnka. Wyskrobujemy pulpę z pomarańczy i wrzucamy do gazy, pieluszki lub muślinowej szmaty. Połowę skórek grubo kroimy i dodajemy do tobołka. Zawiązujemy i wkładamy do garnka. Dolewamy litr wody i gotujemy bez przykrycia przez godzinę. Dobrze odciskamy szmaciany tobołek. Do płynu wsypujemy cukier, podgrzewamy, aż się rozpuści i gotujemy do osiągnięcia temperatury 105 st.C ( u mnie około godziny), ale czas ten zależy od zawartości pektyn i cukru w owocach. Warto mieć termometr kuchenny najlepiej typu instant read. Wydatek niewielki, ale przyda się w kuchni, w chorobie i do pomiarów temperatury pomieszczenia. Zestawiamy z ognia, dodajemy alkohol i czekamy około 15-20 minut. Przelewamy do wyparzonych słoiczków. Po wystygnięciu powinno się ładnie zsiąść, ale nie całkowicie zestalić.
Idąc za ciosem i korzystając z zawartości mojej sycylijskiej paczki zrobiłam też marmoladę z czerwonych grejfrutów. Dla amatorów goryczki wspaniała.
Przepis w zasadzie identyczny, pomijając alkohol.
Witaj z powrotem w blogosferze :*. Ciekawa jestem, czemu różne rzeczy pojawiły się w tzw. stolycy wtedy, gdy ja się z niej wyniosłam (ironia losu?). Do dołączenia do zamówienia sycylijskiego się kiedyś przymierzałam, ale był problem, by to do mnie sprawnie fwdnąć, by np. pomarańcze na łonie PP nie zgniły... Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńZawsze możesz zamówić te inne rzeczy i ja przechowam.
UsuńBardzoś kochana. Zapamiętam, zapamiętam ;). Jeśli byś sama zamawiała, daj cynk (bo drugi problem dla mnie to wymagana wielkość minimalnego zamówienia itd).
UsuńOMG ;) Moja ulubiona. Gratuluję i fajnie, że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńNajważniejszy egzamin w Twoim życiu zdajesz teraz,za rok,za dwadzieścia...
OdpowiedzUsuńNigdy nie przestaniesz.
Konfiturę z gorzkich robię tak samo,choć nie z tej książki.
Wszystkiego słodkiego!
Wspaniale, że jesteś :) A marmolada z pewnością pyszna :)
OdpowiedzUsuńJesteś:) Wspaniale! Tęskniłam...
OdpowiedzUsuńI pięknie nas obdarowujesz! Porywam jeden słoiczek;)
Uściski:*
18 lat? marzysz! :)))
OdpowiedzUsuńpięknie opakowałaś te swoje marmolady
Ale że dłużej czy krócej?
UsuńWspaniała marmolada! :)
OdpowiedzUsuńSuper, że jesteś :)
Oj, to nie tylko 18 lat będzie, sądzę, że całe życie :)
Pozdrowienia i gratulacje raz jeszcze :)
suuuuuuuuuuper,ze jestes!!!! :) :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze spełniłaś marzenia :)
OdpowiedzUsuńA marmolada super !
cieszę się, że wróciłaś :) a marzenia są po to by je realizować, mimo, że czasem nawet nas samych przerażają :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i pamięć.Postaram się już nie znikać.
OdpowiedzUsuńPierwszy zdajemy za siedem :)))) Potem kolejne, całe życie :)) Ech. Mój wypadł średnio, pomimo usilnych starań. Dopiero wtedy wiem, jakiej lekcji nie odrobiłam :)
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłaś, nie znikaj już, uczyłam się od Ciebie, piec, blogować...
A to miłe.
Usuń