Kokosanki były jednymi z moich ulubionych ciastek w dzieciństwie. Sprzedawane na białych styropianowych tackach nie były ani tanie, ani łatwe do zdobycia. Tym bardziej wydawały się egzotyczne. W nowej Polsce, wiórki leżały już na sklepowych półkach, ale przechodziłam koło nich obojętnie. Szalałam za bouty. Na studiach przeżyłam krótki romans z kokosanką. Przed każdym wspólnym uczeniem, trzaskałyśmy z koleżanką Anią blachę kokosanek. Na naszych studiach dużo było tego wspólnego uczenia, szybko osiągnęłyśmy wprawę. Tamte studenckie ciasteczka piekłyśmy na sztywnej pianie z białek. Były kruche i twardawe. Dobre, ale cały czas marzyłam o tych wilgotnych, lekko ciągnących z dzieciństwa. Studia minęły, zapomniałam o kokosankach. Przypomniał mi o nich mój Szkutnik. Kiedy pierwszy raz zabrał mnie nad swoje morze, jeszcze na stacji ścisnął mnie mocno za rękę i patrząc głęboko w oczy wyszeptał: Kupię ci kokosanek. Gdańskie kokosanki były większe od moich. Dobre, ciągnące, ale szybko wyczułam chemiczne dodatki. Wiem, wiem to nie to co kiedyś, ale chciałem żebyś spróbowała. Mimo to przez pewien czas kupowałam sobie jedną tuż po wyjściu z pociągu. Może chciałam poczuć klimat tamtej romantycznej chwili. On, morze, to spojrzenie i kokosanka. Może nie były takie złe. A może cały czas główkowałam jak zrobić by się ciągnęły.
Temperatura? Proporcje? Okazało się to tyleż zaskakujące, co proste. Zobaczcie sami. A i jeszcze jedno. One nazywają się makaroniki! Jedyne makaroniki, które wychodzą mi zawsze i bez stresu. Jeszcze jeden sposób na nadmiar białek na przykład po smażeniu pączków.
Do pieczenia zaprosiłam Polę, która zastanawiała się wykorzystać nadmiar pijanych wiórków. Moje co prawda są całkiem trzeźwe. A Poli? Upiekła i zamilkła ;-)
-93g wiórków kokosowych
-100g cukru
-57g białka
Wszystkie składniki mieszamy w garnku i podgrzewamy do 55 st. C.
Łyżką wykładamy na blaszkę kupki "ciasta".
Pieczemy 15 minut w 160-165 st C ( u mnie zwykle 155) na jasno złoty kolor.
Studzimy i ewentualnie spody zamaczamy w roztopionej czekoladzie. Mlecznej dla efektu bouty. Patrzymy mu głęboko w oczy Zrobiłam ci kokosanek. Nadmiar wynosimy do pracy.
Temperatura? Proporcje? Okazało się to tyleż zaskakujące, co proste. Zobaczcie sami. A i jeszcze jedno. One nazywają się makaroniki! Jedyne makaroniki, które wychodzą mi zawsze i bez stresu. Jeszcze jeden sposób na nadmiar białek na przykład po smażeniu pączków.
Do pieczenia zaprosiłam Polę, która zastanawiała się wykorzystać nadmiar pijanych wiórków. Moje co prawda są całkiem trzeźwe. A Poli? Upiekła i zamilkła ;-)
-100g cukru
-57g białka
Wszystkie składniki mieszamy w garnku i podgrzewamy do 55 st. C.
Łyżką wykładamy na blaszkę kupki "ciasta".
Pieczemy 15 minut w 160-165 st C ( u mnie zwykle 155) na jasno złoty kolor.
Studzimy i ewentualnie spody zamaczamy w roztopionej czekoladzie. Mlecznej dla efektu bouty. Patrzymy mu głęboko w oczy Zrobiłam ci kokosanek. Nadmiar wynosimy do pracy.
Poli wstawi Kochana wstawi! Poli obiecuje i przeprasza za spóźnienie, ale jak zaczęła pakować graty tak wieczór ją zastał :(
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę potrzebuję pomocy :)
Może takie makaroniki by mi wyszły, bo ani makaroniki, ani bezy w życiu mi się nie udały.
OdpowiedzUsuńCudowne! Nie omieszkam sprobowac :)
OdpowiedzUsuńna takie makaroniki to i mnie stac. cudne są.
OdpowiedzUsuńdziś zrobię! w lodówce mam białka z 10 jajek!
OdpowiedzUsuńPolka:rozgrzeszona.Pakuj!
OdpowiedzUsuńNobleva:z pewnością to nie może nie wyjść
Asieja:staćsta.dziś kupiłam kilo wiórów za 12 u Azjaty.
Nina:z 10 białek to hhmmm z kilograma płatków: furaa kokosanek.
Jakie proste, a wyglądają tak cudownie.
OdpowiedzUsuńa gdzie kupiłaś 1kg wiórek u Azjaty? sprzedaj adres
OdpowiedzUsuńo jakie fajne i te spody czekoladowe urocze
OdpowiedzUsuńCiągnące, mówisz? I pysznie wilgotne? Wspaniała sprawa. Na takie makaroniki, to nawet ja bym się odważyła. ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj tak, tez pamietam czasy ukochanych kokosanek! A teraz stwierdzam, ze strasznie dawno juz takowych nie jadlam! Ciekawe, czy nadal beda mialy 'tamten' smak ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kokosanki mnie też kiedyś urzekły.A te jeżeli są ciągnące to dla mnie! Częstuję się ,o.k?
OdpowiedzUsuńProszę się częstować miałam dużo białek.
OdpowiedzUsuńNino za halą Gwardii, to ta za Halą Mirowską.
nawet wiem gdzie jest ten sklep, dzięki!
OdpowiedzUsuńdobra kokosanka nie jest zła! :)
OdpowiedzUsuń"On, morze i kokosanki" - rozczuliłaś mnie ;) A tak, takie przepisy na białka to mi się przydadzą, bo co tam z 10 - ja mam zamrożone co najmniej z 20.
OdpowiedzUsuńA ze sklepem azjatyckim mnie nie denerwuj ;/ Wieś jednak czasem MA złe strony.
Jaki piękny opis... :)
OdpowiedzUsuńMoże i mi takie makaroniki wyjdą? Te z dodatkiem mielonych migdałów mnie nie lubią, uparły się, żeby nigdy nie wyjść :(
Ja też zawsze bardzo lubiłam w kokosankach tę wilgoć ale byłam święcie przekonana że potrzebne jest do tego masło a tu taka miła niespodzianka :-). Pomysł ze spodem czekoladowym świetny :-).
OdpowiedzUsuńwspaniale sa !! uwielbiam kokosanki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Uwielbiam kokosanki! Moje też wiążą się ze wspomnieniami, takimi dziecięcymi , z wypraw z mamą:)
OdpowiedzUsuńMój brat zawsze chciał eklerki, a ja kokosanki:)
Do dziś je uwielbiam.
Pozdrawiam:)
O, a ja umiem makaroniki, ale też zupełnie inne niż te francuskie, z takiego starego przepisu Makarewiczowej, też dobre :)
OdpowiedzUsuńA kokosanki to chyba jedna z niewielu rzeczy z wiórkami jakie lubię, kokos to jednak wolę świeży.. Czyli mówisz że te takie jak należy? To chyba zapisuje!
Pozdrawiam ciepło :)
Kasia, tym "Nadmiar wynosimy do pracy" to mnei rozwalailas :D
OdpowiedzUsuńCzyli co hjest tajemnica - dlaczego sie ciagna? Nie pamietam przedpotopowego przepisu Mamy (tak, jedyny sposob na zutylizowanie bialek orocz bezy:), temperatura, proporcje?
Pozdrowienia!
o, kurcze! też bym chciała tyle wiórków za tak niewiele złotówek!
OdpowiedzUsuńa mnie jeszcze zaciekawiło gdzie były te pyszne gdańskie kokosanki..? we Wrzeszczu?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPtasia:nie można mieć wszystkiego mówią.Ja na przykład udowadniam teraz że droga jest drogą.
OdpowiedzUsuńMihrunnisa:ja też myślałam że jest jakiś trik.
Monika:Makarewiczowa to moja ulubiona przedwojenna pamiątka. Choć przyznaje że jej przepisy na chleb sa mało precyzyjne, za to pierniczki norymberskie choć ciasto w konstystencji betonu niezłe.
Basia:może są i inne tajemnice, ale ten sposób prosty.
A ty co robisz z nadmiarem?
Kasia, ja ich wieki nei robilam, nawet nei mam przepisu pod reka, ale jak Twoje sa miekkie to z tych licznych bialkow co zostaja z drozdzowego i kruchego kiedys strzele :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio udało mi się kupić takie kokosanki na czekoladowym spodzie w sklepie. Mężczyzna był wniebowzięty. Tym bardziej cieszę się, że znalazłam u Ciebie ten apetyczny przepis :).
OdpowiedzUsuńNadmiar wynoszony do pracy to u mnie norma. Co osiem par rozanielonych oczu to nie jedna, prawda? ;)
Się zaczytałam w kokosankowej historii :)
OdpowiedzUsuńW taki sposób jeszcze nie robiłam kokosanek, ale myślę, że to zapewne będzie też smak i moich młodszych lat.
Mam pytanie o te białka - nie mam wagi kuchennej, więc jestem ciekawa z ilu jajek te białka żeby wyszło 57g.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam pytanie o te białka - nie mam wagi kuchennej, więc jestem ciekawa z ilu jajek te białka żeby wyszło 57g.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Anonimowy miło się przedstawić.
OdpowiedzUsuńW zależności od wagi jajka.Jeśli jajko około 50g to białko przyjmujemy 30.A więc dwa.Białko niewiele się w gęstości różni od wody, a więc zobacz sobie w mililitrach. 60 ml białka będzie ok.
Dziękuję za odpowiedź, wspaniały przepis. Pozdrawiam - Ania.
OdpowiedzUsuńhehe, ja też piekę dokładnie takie same "makaroniki". Laduree pewnie by się obraził ;-)
OdpowiedzUsuńChyba coś jest w kokosankach i ludziach wody. już widzę wzrok mojego żeglarza, kiedy upiekę mu te kokosanki.
OdpowiedzUsuńKasieńko, ależ takich kokosanek nigdy nie ma w nadmiarze :) Wiesz ja też pałam miłością do kokosanek i to taką, że muszę sobie zabraniać ich pieczenie, bo jeszcze ciepłe zjadam z blachy na wyścigi z S :D
OdpowiedzUsuńNo takie "babcine" te przepisy - grastkę tego, na dno dzieży tego.. :) Ma to swój urok :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
No ładnie... to już wiem JAKIE kokosanki mnie ominęły... Następnym razem nie wyjdę bez nich...
OdpowiedzUsuńja mam inny sposób na ciągnące i miękkie w środku kokosanki, ale to już nie będzie idealny sposób na wykorzystanie zgromadzonych białek.
OdpowiedzUsuń200g wiórek
2 jajka
około 100g drobnego cukru.. zależy jakie lubimy
opcjonalnie wanilia
białka na sztywną pianę, do tego cukier, ew. wanilia, delikatnie wmieszać żółtka i na końcu wiórki.
im więcej wiórków tym mniej się rozlewają, a po kilku eksperymentach zauważymy, że można nawet formować kulki.
Lo:a to twój żeglarz? Bo kojarzyłam go z ekstremalną jazdą na rowerze.
OdpowiedzUsuńŁasuch: nie musi wiedzieć.
Zgibek: umrę z wyrzutów sumienia. Musze trenować śmiałość w realu.
Coala: na razie mam dość kokosanek ( Tili: tak można mieć dość), ale następnym razem pomyśle. W sumie lubię przepisy z całymi jajkami.
Monika: moja babcia nie była taka egzotyczna, wiórki bój się Boga.
Kasiu, pewnie masz dość, bo się nie podzieliłaś :-P
OdpowiedzUsuń;-)
Zgibek: skąd wiedziałeś? Chcesz bym zapadła się pod ziemię ze wstydu?
OdpowiedzUsuń