sobota, 2 października 2010

Ostatnie maliny i drożdżowe na niedzielę.


Lubię jesień. Wiem, pisałam to samo o zimie, wiośnie i lecie. Bo jak się tak dobrze zastanowić tak właśnie jest. Lubię je wszystkie i lubię obleczony w nie świat. Cieszę się jesienią, gdy zbieram orzechy do wiadra. Zawijam wokół szyi szal, piechotą idę przez pół miasta. Stawiam kołnierz płaszcza i chucham w jego lodowaty nos. Na rower zakładam rękawiczki, marznę. I tylko tych balerin mi żal. Mogłabym je nosić cały rok. Na straganie wyłapuję ostatnie podrygi lata. Siedzę w kawiarnianym ogródku, aż do skostnienia. Kładę dłonie na kaloryferze i stawiam obok ciasto do wyrośnięcia. Drożdżowe lubi jesień.


Drożdżowe z malinami

Składniki:
-3g drożdży instant lub 7g świeżych
-250g mąki pszennej chlebowej lub wysokobiałkowej białej
-1 łyżka ciepłej wody źródlanej
-150g kwaśnej śmietany
-50g drobnego cukru
-75g roztopionego masła
-2 żółtka

-pudełeczko malin
-25g cukru

-płatki migdałowe do posypania
-mleko do posmarowania.

W miseczce mieszamy drożdże z dwoma łyżkami mąki i wodą, na gładkie ciasto. Przykrywamy folią i odstawiamy na dwie godziny, powinno ładnie urosnąć.
W dużej misce mieszamy ser, śmietanę, cukier, masło i żółtka na gładką masę. Mieszając dodajemy zaczyn i pozostałą mąkę. Wyrabiamy gładkie ciasto. Dodajemy sól. dalej wyrabiamy, aż ciasto zacznie odstawać od ręki lub od ścianek miski miksera. To tłuste ciasto, stąd trwa to dość długo. Wkładamy do miski, przykrywamy folią i wstawiamy na 8-12 godzin do lodówki. Na pół godziny przed planowany formowaniem wyciągamy z lodówki.

Maliny gotujemy z cukrem, aż powstanie nie za gęsty 'dżem'. Studzimy.

Na oprószonej mąką stolnicy wałkujemy ciasto na prostokąt dwa razy dłuższy niż foremka. Ja przed wałkowaniem uformowałam kulę, której dałam odpocząć kwadrans. Rozwałkowane ciasto pokrywamy równomiernie nadzieniem i zwijamy jak makowiec. Następnie ostrym nożem rozcinamy wałek z ciasta wzdłuż i zaplatamy jak sznurki. Wkładamy niedbale do formy, wysmarowanej tłuszczem. Odstawiamy do wyrastania na 2 godziny. Przed pieczeniem smarujemy mlekiem i obsypujemy obficie płatkami migdałowymi. Pieczemy w 15 minut w temperaturze 180 st. C, a następnie 25-30 minut w temperaturze 160 st. C. studzimy przez kwadrans w foremce, a następnie na kratce. Kroimy całkowicie wystudzone.
Podobne ciasta ale w zimowej wersji było tutaj.

30 komentarzy:

  1. Uświadomiłaś mi,że te piękne maliny na targu mogą być ostatnimi...To takie przygnębiające...
    Ja nie lubię spacerów w czasie brzydkiej jesieni i zimy...
    Ciasto cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ciasto cudo ! Nie ma dwoch zdan. Przypomnialas mi moja mame, ktora przy byle okazji i wlasciwie z niczego robila fantastyczne drozdzowe. Pamietam takie drozdzowe mamy z twarogiem, bylo pyszne. A mama dzisiaj twierdzi, ze nigdy nie piekla takiego ciasta i nie jestem w stanie wydebic przepisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekne to ciasto Narzeczono! Musze sobie chyba znow jakies drozdzowe nastawic... :)
    I ja lubie wszystkie pory roku i 'obleczony w nie swiat', jak ladnie to napisalas. Zawsze jest cos milego, cos pozytywnego. Wystarczy tylko chciec tego poszukac :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny kształt, ja chyba też zrobię coś z malin bo to już takie resztki ich że trzeba szybko korzystać :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Perfekcja w każdym milmetrze. Dzieło sztuki... Och i ach! :-))

    Jesień tak jest całkiem symaptyczna, póki na kończy się w łózku z aspiryną termometrem. Ale gdy świeci słońce poezja! Dobrze, że teraz idzie taki właśnie ładny pogodny tydzień. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie ciasto drozdzowe to ja rozumiem :) Wyglada przeslicznie. Mam gdzies w czelusciach zamrazarki torebke malin i wlasnie zastanawialam sie, jak je wykorzystac. Teraz juz wiem :)) A jesien tez lubie. Jesli nie konczy sie przeziebieniem i takim paskudnym bolem gardla jaki trzyma mnie od kilku dni :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatanie maliny... U mnie już się skonczyly :(
    Bardzo mi sie podoba twój sposób zawinięcia ciasta w takie jakby fale na wierzchu. Ogromnie fajny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne drożdżowe:) Kocham takie ciasta, ciepłe, pachnące.
    Mmmm:)
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniałe drożdżowe.
    zapach domu, dzieciństwa.
    prawdziwej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Drożdżówka wygląda rewelacyjnie !! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wygląda cudnie a i zapewne smakuje wyśmienicie. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  12. lubię takie plecionki , bardzo lubię-robić , jeść i jeść
    Fajne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  13. to prawda, drożdżowe najlepiej smakuje jesienią i zimą. ciasto piękne. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepięknie wygląda, Narzeczono.

    A ja, gdyby się zastanowić, to też lubię wszystkie pory roku. Choć najbardziej, to jednak wiosnę i lato. Jestem typowym ciepłolubem...

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja dzis wróciłam z malinowych zbiorów.. cały dom pachnie konfiturami,a tu jeszcze takie ciasto..
    ale baleriny? moje stopy krzyczałyby o litość! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciasto dziękuje za komplementy i narzeczona też. Zresztą narzeczona jest wielbicielką plecionek drożdżowych, także tylko zaciera ręce.

    Panno Coco, z twarogiem była wersja zimowa, też po spacerze, ale z orzechami i czekoladą. Była pyszna.

    Majko zdrowiej, bo na przykład u nas synoptycy, którzy tego roku stali się jak czwarta władza. zapowiadają słońce do końca tygodnia.

    Margot, wiem , że lubisz.

    Wróżko: Nie lubisz balerin? To oddaj, przyjmę każde, byle w rozmiarze.

    OdpowiedzUsuń
  17. śliczne ciasto, chętnie bym takie zrobiła, zapiszę przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jesienią lubię kolory liści i zbieranie kasztanów :) I jeszcze ciasta z jabłkami i śliwkami :)


    buziak

    OdpowiedzUsuń
  19. A wiesz kaisa, ze z jeslieni to tylko zbieranie orzechow wloskich lubie i jeszcze ich suszenie :)

    Kurcze, nie pomyslalam zeby upiec ciasto z ostatnich malin (a obiecywalam sobie), zalala je wodka, co chyba nie dziwi ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Magdo, zapisz zapisz.Choć powiem ci skrycie, że ja te wersje z czekolada wolę.

    Oko: Czyli na malinowe nie wpadniesz? szkoda...

    Basia: nie dziwi, nic a nic. Leje się u was wódka, że ho ho.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ach Kasia, nie dosc ze sie leje to jeszcze od wczoraj sie robi wlasny :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam takie wrażenie, że motyw przewodni tego opisu jesieni to "zmarznąć-zagrzać się-zmarznąć-zagrzać się". :) A potem przychodzi zima i już jest tylko "zmarznąć-przemarznąć na kość"...
    Ale drożdżowego z malinami nie jadłam nigdy w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lisko--to Ty :-)))))) no po prostu MUSISZ byc autorka i tego bloga :-D

    OdpowiedzUsuń
  24. Basia, no no. Pobudzasz moją wyobraźnię.

    Dajda: coś jakby.

    Miro: nie wiem co Ci odpowiedzieć,ale z całą pewnością nie jestem osobą za którą mnie bierzesz. A może pomyliłaś blogi?

    OdpowiedzUsuń
  25. Lubię takie zawijańce... ale zawsze się obawiam, że wyjdzie mi jakiś farfocel bezkształtny, no i nie robię.
    A te późne maliny są zawsze takie ciemne, zmrożone.

    OdpowiedzUsuń
  26. Malinowe to ja zawsze. Właśnie czaj malinowy wypiłam. To ciacho pasowałoby akuratnie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Lisko, fajny wypiek! ;)

    A tak serio serio, to wypiek CUDNY! Malin mi się chce, bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ania! Grożę paluszkiem. A ciasto wymienię za to z jabłkami>

    OdpowiedzUsuń
  29. Drożdżowe to moje ulubione, moje smaki i moje wspomnienia.
    Piękny wypiek.
    ALe co się dziwić jak Wy wszystko macie po mistrzowsku zrobione? :)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin