To naprawdę już dziś. Dzień Jabłka organizowany jak co roku przez Tatter. Polka pytała z tej okazji jakie jabłka lubimy najbardziej. I wiecie co jej odpowiem? Najbardziej lubię te zrywane przez siebie albo specjalnie dla mnie. Lubię układać je delikatnie w koszu. Te zebrane spod drzewa nie są już takie pyszne. Obite wędrują do słoika, przygotowujemy z nich nasz powszedni, ulubiony deser jak tutaj. W tym roku pierwsze jabłka były nad garażem. Te znad Szkutni zerwiemy dopiero w tym tygodniu. Garażowe są twarde, soczyste, słodko-kwaśne. Najlepsze, ot po prostu gryzione na świeżym powietrzu. Kapryśne, na taki rok jak ten czekaliśmy długo. Marudne, nie lubią długo leżeć, stają się mniej sprężyste. Dobrze tolerują procenty. Wrzućcie kilka plasterków do dobrego koniaku, calvadosu lub brandy, jedzcie po godzinie. Uważajcie i nie idźcie potem na rower.
A z okazji Dnia Jabłka zapraszam na naleśniki. Ale jakie! Normandzkie od Pierre'a Herme. Wzbogacone mąką kasztanową i armagnakiem. Rzecz jasna z jabłkami. Grube, aromatyczne, bardzo ciekawe w smaku. Posypane cukrem pudrem z wanilią i podane z kubkiem bitej śmietany śmiało zagrają rolę wykwintnego deseru. Musicie ich spróbować! Stawiając kubek ze śmietaną przed gościem nie zapomnijcie zaznaczyć, że śmietaną polewa się naleśniki. Nigdy nie zapomnę spazmów śmiechu mojej mamy na widok pewnego pana, który jadł jabłkowy deser popijając go bitą śmietaną. Reszta o śmietanie mogła już tylko pomarzyć. A ja o mały włos nie straciłam mamy.
A tradycyjny pudding jabłkowy tym razem z Alzacji możecie podpatrzeć tutaj.Naleśniki Normandzkie z mąką kasztanową
Pierre Herme zmodyfikowany potrzebą
Pierre Herme zmodyfikowany potrzebą
Ciasto naleśnikowe:
-2 jajka
-10g masła
-1/2 laski wanilii
-70g mąki
-30g mąki z kasztanów ( lub 50:50)
-1/2 łyżeczki soli (dałam szczyptę)
-250ml pełnego mleka (u mnie 3,2%)
-30 ml wody
-15 ml armaniaku (lub whisky, brandy, koniaku)
Najpierw przekroiłam wzdłuż laskę wanilii i wydrapałam dobrze ziarenka. Skorupkę wrzuciłam do puszki z cukrem pudrem. Jajka ubiłam w miseczce jak na omlet. Masło rozpuściłam nad garnkiem z wodą. Mąki przesiałam, wymieszałam z wanilią. Potem stopniowo połączyłam z jajkami i solą, ubijając trzepaczką. Powoli wlewałam mleko i wodę, ciągle mieszając. Na koniec połączyłam z masłem i alkoholem. Odstawiłam na 2 godziny, aby dojrzało.
Nadzienie:
- 3 jabłka, twarde i soczyste
- 60 ml armaniaku ( brandy, koniaku, calvadosu)
- 50g masła
- cukier puder
- 200ml śmietany do ubicia
Jabłka obrałam, pokroiłam na ćwiartki, wydrążyłam gniazda nasienne i pokroiłam wzdłuż w cieniutkie plasterki. zalałam je alkoholem i odstawiałam do macerowania na godzinę, półtorej. Wróć najpierw pokroiłam je na plasterki ot tak, zalałam, potem, doczytałam i obrałam kolejne. A te zjadłam. Ups! Rozgrzałam patelnię i posmarowałam ją masłem. Wrzuciłam zmacerowane jabłka i chwilę je smażyłam. Powinny nabrać koloru, ale pozostać zwarte. Wystudziłam jabłka i chłodne wrzuciłam do ciasta. Delikatnie wymieszałam. Naleśniki smażyłam na rozgrzanej średnio patelni, posmarowanej cieniutko masłem z dwóch stron. Podałam ciepłe z cukrem pudrem i kubkiem śmietany. Patrzyłam co zrobi. Uf, nie wypił.
Mhmmm... Maka kasztanowa + armagnac! Toz to prawdziwa nalesnikowa uczta! Swietna propozycja Narzeczono :)
OdpowiedzUsuńJa niestety swoich jablek nie mam, za to z tesknota wspominam te, ktore rosly u babci w sadzie; niestety nie ma juz ani sadu, ani babci :(
Pozdrawiam!
A ja znowu mam pytanie: skad wytrzasnelas te make kasztanowa? Ja co prawda tutaj moglabym kupic, ale ilekroc na nia trafie, cena przyprawia mnie o lekki zawrot glowy...
OdpowiedzUsuńKasiu czekałam na Twój (Wasz) wpis :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam że będzie z klasą!
Mąka kasztanowa mnie ogromnie kusi i dobrze że o niej napisałaś, bo nei wiedziałam za bardzo czy dać ją do chleba, czy do jakich innych cudów.
Uściski :)
Beo: Armagnac był zamiast calvadosu tak po prawdzie, ale jak się jedzie na wakacje do Niemiec zamiast do Normandii to tak sie ma.
OdpowiedzUsuńPanno Coco: a można można w necie i sklepach inszych, ale to raczej z funduszu hobby. I to w torebeczkach 100g.
Pola:Z klasą? Toż ja się upiłam. A kasztanowa? W tych naleśnikach to bardzo udane połączenia, ale zrobiłam inne ciastka z samej kasztanowej i były cokolwiek dziwne.
Z kasztanową jeszcze się nie poznałam, ale skoro u Ciebie takie udane połączenie to będę jej wypatrywać.
OdpowiedzUsuńJabłka uwielbiam!
A śmietanowa historia wywołała uśmiech:):):)
P.S. Kiedyś prowadziłam 4 godz. rowerów tygodniowo...
W tym roku tylko spoglądałam na rower...:(:(:(
A ja się właśnmie zastanawiałam do czego użyc mąki kasztanowej ;D Dzięki za pomysł, to mnie zpewne naprowadzi na coś sensownego :)?*
OdpowiedzUsuńja do naleśników jeszcze nie dawałam mąki kasztanowej ,ale widzę ,że to był błąd , trzeba naprawić ten błąd
OdpowiedzUsuńKasztanowa? No, jeszcze nigdy nie miałam przyjemności. Z pieczonymi kasztanami raz, i to było z serii rozczarowań spożywczych. Propozycja dania wygląda bardzo fiu, fiu...
OdpowiedzUsuńA ja dzień jabłka przegapiłam snując się po jaskiniach i wąwozach ;(
Ewelajna: w tym roku to ja też dużo spoglądam na rower i na deszcz.
OdpowiedzUsuńSzarlotku: Myślę, że to mąka bardziej jako dodatek niż do używania tak po prostu. Ciasto z samej jest raczej zbite i gliniaste. A jako dodatek wzbogaca smak.
Margot: koniecznie. Choć tu to głownie te procenty ;-)
Ptasia: ten rzeźnik cię zupełnie otumanił. O jabłku zapomnieć?
no bardzo ciekawy i zachęcający przepis :) pycha
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te naleśniki, Narzeczono! Takie puchate, to ja zawsze chętnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mogę wpaść? Jabłka i calvados lub armagnac to coś co kończę jeść dopiero jak wpadnę pod stół. Wcześniej nie dam rady przestać. Do tego PH. To co mogę?
OdpowiedzUsuńNo Lo wpadaj. Tylko już ich nie ma ;-(
OdpowiedzUsuńAleż pyszności przygotowałaś na Dzień Jabłuszka! Kocham naleśniki,a takich jeszcze nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńWpadłabym na jednego,ale na pewno już nie ma;-)
Pozdrowienia:)
Oj narzeczono! Czytając te przepisy można się w Tobie zakochać na zabój. Nie dziwię się szkutnikowi i piekarzowi
OdpowiedzUsuńw jednej osobie. Naleśniki kasztanowe... te dwa słowa brzmią jak poezja. Chyba bym zakochał się w swojej Janinie na nowo.
No tak, tekie jablka o jakich piszez Gospodarna K. to jest marzenie, czasem sie dostanie, czasemsie zrewie, a sadow jakby mniej.. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń