piątek, 17 września 2010

Weekendowa Piekarnia po godzinach. Chleb Kielecki.

Wszyscy już chyba wiedzą jak bardzo lubię piec chleby. Wsadzić łapę do worka z mąką, ważyć, mieszać, wyrabiać, składać, patrzeć jak rośnie, nacinać ...Mogę tak wymieniać bez końca i wiem, że się powtarzam i wiem, że zrobię to jeszcze nie raz. Gadać o chlebie mogę bez końca. Lubię częstować i piec na zamówienie. Ale najbardziej cieszy mnie, gdy namówię kogoś do domowego wypieku chleba. Choć sama nauczyłam się głównie z książek i z ciągłego gadania mojego Piekarza, to wiem, że wiele z Was uczy się z internetu. Dlatego tak kibicuję, a teraz chyba nawet wspieram wszelkie akcje wspólnego pieczenia. Zapraszam wszystkich do wspólnego pieczenia w Weekendowej Piekarni i w Piekarni po godzinach.
Przedstawiam Wam chleb Kielecki czyli pierwsze powakacyjne zadanie w Piekarni po godzinach. Bardzo wdzięczny, niekłopotliwy chleb pieczony na samej maślance bez dodatku wody. Ciasto było dość gęste i bardzo łatwo się składało, nacinało. Chleb miał dobry smak. A zakwas szalał i chleb rósł jak na drożdżach. Wiem, wiem, mój mógł wyrastać z kwadrans dłużej, ale była już północ. I wiecie jak to jest.
Przepis pochodzi z blogu Tatter o chlebie, a ta zainspirowała się przepisem podanym przez jedną z Cinek. Dziękuję.

Chleb kielecki
Przepis Tatter z moimi uwagami

-200g ugotowanych bez soli ziemniaków, przeciśniętych przez praskę
-100g mąki żytniej 720
-100g mąki żytniej 1400
-300g mąki pszennej chlebowej typ 850
-120ml zakwasu żytniego 130% hydracji ( tj. zrobionego z łyżeczki gęstego zakwasu, jednej części mąki i 1,3 części wody na 12 godzin przed użyciem)
-200g maślanki
-8g soli

Ziemniaki wymieszałam z maślanką i zakwasem. Zostawiłam na 12 godzin, szczelnie przykryte w temperaturze pokojowej.
Następnie dodałam obie mąki i sol. Wyrobiłam gładkie, odrobinę lepkie ciasto (13 minut).
Fermentacja trwała ok. 3 1/2 godziny, w czasie której ciasto składałam dwukrotnie co 70 minut.
Potem uformowałam kule i odstawiłam na kwadrans - preshaping, następny uformowałam okrągły bochenek i złączeniem do góry umieściłam w wysypanym mąką żytnią koszu..
Chleb wyrastał godzinę, dałabym mu jeszcze kwadrans. Wyłożyłam na obsypaną semoliną łopatę, nacięłam.
Piekłam z para, 15 minut w 250 st.C, później kolejne 30 minut w temperaturze 200 st.C.

20 komentarzy:

  1. piękny, muszę się zmobilizować i w końcu wykonać zakwas

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny bochenek!
    I cieszę się, że kiedyś się odważyłam upiec swój pierwszy chleb i to właśnie dzięki dziewczynom z internetu :)
    i między innymi Tobie, Gospodarna Narzeczono, za te inspiracje - dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pięknie ci wyszedł i jaką ma chrupiącą skórkę , pycha

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja piec uczyłam się... a raczej uczę, z internetu właśnie. Podziwiając poczynania takich wytrawnych piekareczek, jak Ty choćby. Kopalnia wiedzy i inspiracji.

    Bochenek przepiękny. Nie mogę się napatrzeć na nacięcia!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny bochenek. Widziałam go już u Tatter i od tamtego momentu cały czas się do niego zabieram. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tego jeszcze nie piekłam, ale jest na liście do zrobienia. Jak na razie udało mi się zamiast mąki żytniej kupić orkiszową (nie ma jak nieznajomość niemieckiego - ale już teraz wiem, Roggenmehl, Roggenmehl...)

    OdpowiedzUsuń
  7. wspanialy chlebus:) az slinka cieknie na taki domowy, mniam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda wspaniale Kasiu!:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. chleb jak z obrazka , a Pani jeszcze na niego narzeka?!
    No nacięcia do bosko wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jaki rewelacyjny bochenek! och...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, hm, ja upiekłem dopiero jeden chleb. Ale nie robiłem zakwasu jeszcze. Tak bardzo urzekł mnie stary piec chlebowy w pewnej starej chałupce, że spróbowałem. Bez sukcesu, ogień był za duży i chleb się prawie spalił.
    PS. Tak się zaczytałem w Twoim blogu (i tych tartach), że chyba złapałem wirusa, tego samego, którego Ty miałaś ostatnio. Co za czasy? Człowiek nawet choruje przez internet.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za miłe słowa. I wiem, chleb ładny i wiem też co mu dolega. Mógł rosnąc dłużej.

    Ryszardzie nic się nie chwaliłes. Ale widzę, że potrzebujesz piecowej lekkcji. Nie wkłada się chleba do płonącego pieca. On ma być rogrzany i nawet wymieciony. Owszem piecze sie niektore rzeczy w wysokiej temperaturze, ale nie chleby.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ptasia, trza było spytac zbóż sie nauczylismy podczas rowerowej wyprawy. Zreszta Roggena przywiexlismy nawet, bo oni maja inne typy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Co tu Kasia duzo mowic - wzorcowy, sama wiesz ;-) Zarz wyjme swoj z piekarnika, ale neistey sprobuje rano...

    Wiesz, nie jestem taka pewna, czy juz kazdy wie jak piec chleb, ja sie dalej ucze ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam patrzeć na Twoje bochenki i zawsze wtedy przypomina mi się tamten z oliwkami od Twojego L - no po prostu jesteście piekarniczymi czarodziejami :)


    Hihihi, a wiesz co mam do wpisania w weryfikacji słownej? ... stalin :DDD

    OdpowiedzUsuń
  16. Zakwas od Ciebie jest mistrzowski i szalony. Rośnie jak na drożdżach. Buzuje, bąbelkuje i dobrze mu u mnie. Radość wielka mnie rozpiera, że wracam do zakwasowych chlebów, a w dodatku na gospodarnym zakwasie. Pierwszy będzie chleb żytni 80% metodą trójfazową. Jeszcze raz BARDZO dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tili: czy to jakaś sugestia, sądzisz że jestem w niewoli?

    Lo: Bardzo bardzo się cieszę. Karm go dobrze. A ja dziś z PH. Tylko nalesniki, ale zawsze. Zresztą kaztanowe.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny ten Twój chleb, wnętrze ma po prostu bombowe.
    Ja też go upiekłam, smakuje naprawdę wspaniale.

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam,
    Chciałam zapytać czy ostanie wyrastanie może być w lodówce? Pracuję, a po nocach piec nie potrafię. Pozdrawiam Danusia

    OdpowiedzUsuń
  20. Ojej napisałam i skasowałam: Danusiu, przyznam że jako wyznawczyni Hamelmana, nie wsadzam żytnich zakwasowych do lodówki, jako że mistrz odradza, Raz wsadziłam żytni zakwasowy: wieloziarnisty( czarny sezam, proso, siemie lniane) i był dobry, choć miał gorszą strukturę. Jako pełnoetatowiec plus nadgodziny i praca nocna, sprawę zakwsowych rozwiązują następująco: rano po wstaniu mieszam zaczyn ( zakwas odświeżam sobie wieczorem), po przyjściu około siódmej, ósmej wyrabiam ciasto.Około północy chleb mam upieczony. A że żytnie kroi się po dwunastu godzinach nawet, ot na śniadanie mam świeży chleb jak znalazł. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin