A więc leżę i choruję. I wiem, nie zaczyna się się zdania od więc, ale jestem chora. Wolno mi! Tak więc leżę obłożona chusteczkami higienicznymi, stosem książek, gazet, kubków po herbacie, z herbatą i laptopem. Z niedowierzaniem myślę o czasach, kiedy nie było laptopów. Chory nadaktywny człowiek miał naprawdę ciężko. Może składał origami? Przerobiłam już wszystkie rodzaje chorobowych herbat. Z imbirem i sokiem z pomarańczy, z rokitnikiem, po indyjsku, klasyczną cynamonową, meksykańską, z różą, z pigwą, z cytryną, lipą i miodem... Z przerażeniem patrzę na słoik z miodem, jest prawie pusty. A nie ma komu uzupełnić zapasów. Szkutnik dotrze dopiero przed północą. Za to przywiezie dynie! Moje własne, wyhodowane. Noooo... to za dużo powiedziane, raczej posiane na pastwę losu, ale spisały się dzielnie. Wczorajszy murzynek Nigelli zniknął bez śladu. Nie patrzcie tak! Nie zjadłam go sama, choć ilość kalorii jaką wydatkuję na kaszel, pewnie równa jest kilku godzinom wyczynowego sportu. A poza tym jestem chora i mogę sobie chyba dogodzić nie? I dziś przeglądając od nowa i nowa Kitchen zapragnęłam czegoś słodkiego. Wybór nie był prosty. Ciasto musiało być niekłopotliwe: w stylu wrzuć i wymieszaj. A wszystkie składniki musiały być w domu. No bo przecież nie wyjdę. Nie to, że nie można w czasie choroby, ale komu by się chciało. Blondie spełniało wymienione wyżej kryteria. Co prawda czytałam przepis ze dwa razy w poszukiwaniu białej czekolady, bo tak kojarzę to ciasto. No, ale skoro wczorajsze czekoladowe było bez czekolady, zaufałam swoim chorobowym zmysłom. Wyszło niezłe. Znowu mało słodkie. Czyżby Nigella się zmieniła? Owsiane, czekoladowe, o delikatnym mlecznym posmaku. Choć może się mylę, pamiętajcie mam zatkany nos, a duża część naszego smaku zależy od zmysłu powonienia. A więc dalej leżę w łóżku. Z Blondie. I nie ma tym nic erotycznego.
Proporcje na kwadratową foremkę o wymiarach 23 cm lub blaszkę 30x20 cm. Wychodzi 16 kwadratów. Zrobiłam z połowy porcji.
-200g płatków owsianych*
-100g mąki lub mąki bezglutenowej**
-1/2 łyżeczki sody
-150g masła
-100g jasnego cukru muscavado
- 400ml (1 puszka) mleka skondensowanego (niesłodzonego)
-1 duże jajko
-170 g ciemnej czekolady połamanej na malutkie kawałeczki
To nie jest żadne wybitne ciastko. Taka zdrowa żywność, przez te płatki. Naprawdę mało słodkie, w sam raz do lunchowego pudełka małego szkolniaka i dużego rozrabiaka. A tu moje ulubione owsiane i czekoladowe ciasteczka jeśli pragniecie czegoś słodszego.Blondies
Nigella Lawson Kitchen
Nigella Lawson Kitchen
Proporcje na kwadratową foremkę o wymiarach 23 cm lub blaszkę 30x20 cm. Wychodzi 16 kwadratów. Zrobiłam z połowy porcji.
-200g płatków owsianych*
-100g mąki lub mąki bezglutenowej**
-1/2 łyżeczki sody
-150g masła
-100g jasnego cukru muscavado
- 400ml (1 puszka) mleka skondensowanego (niesłodzonego)
-1 duże jajko
-170 g ciemnej czekolady połamanej na malutkie kawałeczki
Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Formę wysmarować lub wyłożyć pergaminem. Wymieszać w misce mąkę, płatki i sodę. W drugiej misce utrzeć mikserem masło i cukier na puch. Dodawać stopniowo suche składniki i mleko, wlewając je powoli. Gdy wszystkie składniki się połączę, wbić jajko, dalej miksując. Na koniec wymieszać z czekoladą. Przelać do formy. Uwaga ciasto nie wygląda apetycznie! Piec 35 minut. Wyjąć delikatnie, jest miękkie. Studzić na kratce. pokroić na kwadraty. Jeść i zdrowieć.
* owies jako taki jest bezglutenowy, ale w Polsce i krajach UE jest zwykle zanieczyszczony pszenicą, sąsiadujące uprawy i te same linie produkcyjne. Tylko w USA jest dostępny owies i płatki z zielonym światłem dla bezglutenowych.
** użyłam niechcący mieszanki bezglutenowej z mąki ryżowe, sorgo, proso. Stąd moje rozmyślania o bezglutenowych.
Witaj chora,
OdpowiedzUsuńja też leżę w łóżku chora z laptopem, obłożona chusteczkami. Córuś zrobiła tajską zupę z imbirem na rozgrzewkę i wiesz, dobrze mi. Ty z blondies też Ci dobrze. potrzebujesz miodu dobrego? Jutro wyruszam rano do lekarza, mogłabym Ci podrzucić. Daj znać. Musisz tylko wybrać czy znad morza, czy z Mazur. Czy ten i ten. Zdrowiej.
Zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńi porywam kawałeczek!;)
Ojjj... wspolczuje bardzo w takim razie :(
OdpowiedzUsuńWiem, ze to co napisze Ci sie nie spodoba raczej, ale... i tak to napisze ;) Otoz m.in. wg mojego naturopaty i pani od akupunktury, w chorobie powinno sie unikac slodkosci, gdyz wirusy zywia sie cukrem wlasnie i ponoc trudniej je wtedy z organizmu przegonic. Rozumiem Cie jednak, bowiem i ja w chorobie czesto mam ochote po cos slodkiego siegnac ;)
I tak jak piszesz - tez nie wiem, co nadaktywny chory czlowiek robil w dawnych czasach! Gdy musze lezec w lozku to dla mnie najwieksza kara ;))
Pozdrawiam serdecznie! I duuuzo zdrowka zycze :*
Kochana Gospodarna Narzeczono życzę zdróweczka i szybkiego powrotu do zdrówka.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo uścisków o buziaków :)
Mówisz więc - ja też wiem ze wiec na początku jest zakazane :) - że jest nowa książka Nigelli, mam wszytskie polskie jej ksiązki ale może się skuszę na tą.
serdecznie pozdrawaim
Narzeczono, zdrowiej! Bo takie choróbsko, to zdecydowanie nic przyjemnego. No ale... Jeśli się ma takie pyszności pod nosem, to może trochę łatwiej to znieść?
OdpowiedzUsuńA blondies z ciemną czekoladą i Nigella, która nie dosładza, miast nie przesładzać? Niesamowite! ;)
Pozdrawiam! :)
Fajne to ciacho , bardzo mi się podoba, a blondies jeszcze nie jadłam.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę!
Jak masz siłę piec, to jest dobrze! Najgorzej jest, jak człowiek ma ochotę coś porobić, ale próba wstania z łózka kończy się drżeniem nóg i zawrotami głowy. Zawsze tak mam przez kilka dni choroby i najchętniej ten czas.. przesypiam. :)
OdpowiedzUsuńchoroby nie zazdroszczę ,ale muszę przyznać ,że dogadza sobie koleżanka i jeszcze w łóżku z nowa smakowitą książką, pewnie chorowanie to nic fajnego ,ale te dodatki niczego sobie :P
OdpowiedzUsuńzdrowia Ci życzę duuużo! i ciasta piecz i jedz, choremu wszystko wolno (:
OdpowiedzUsuńa Nigelli nie mam żadnej książki, lubię ją oglądać ale nie ciągnie mnie do niej.
No tak. Kurcze, zimno, mokro i wiatr.
OdpowiedzUsuńMnie już odmówiło gardło, Młoda ma katar.
Droga zdrowiej, odpoczywaj i uśmiechaj się - najlepsze leki :)
pozdrawiam
M.
Kiedy nie bylo netu chory czytal Musierowicz. Albo raczej chora.
OdpowiedzUsuńA tak w ogole to mam w domu jakies drozdzowki co mama upiekla wedlug Twojego przepisu. Dobre, chociaz ona twierdzi, ze nie wyszly.
wracaj do zdrowia! pyszne to blondie... :)
OdpowiedzUsuńojej, zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka!
OdpowiedzUsuńpolecam herbatę z duuużą ilością soku z bzu albo z malin ;] zawsze działa!
ale z takimi blondies to żadna choroba ani nie straszna, a tym bardziej już nie tak nieprzyjemna. móc się raczyc takimi rarytasami? też bym chciała podczas choroby xd
Więc jeszcze raz zdrowia życzę Droga Narzeczono,i tak szczerze w nosie mam, że nie zaczyna się zdania od więc (to łącznik między zdaniami prostymi... ple, ple). Co za purystki językowe z Was, język jest żywy i cały czas się zmienia, więc i różne sztywne reguły przestają od czasu do czasu obowiązywać( nie, nie jestem nauczycielem). Ale co tam zanudzam Cię, a Ty chora. Podziwiam ten upór, że podczas choróbska robisz delicje. Ach ten szkutnik to ma dobrze. Pewnie jest puchaty od tych smakołyków. Chorobo wynocha, no już! Pozdro.
OdpowiedzUsuńLo, łączę się z Tobą telepatycznie. Mam nadzieje, że nasze mikroby nie.
OdpowiedzUsuńBeo, ja siłą rzeczy jestem wyznawca medycyny zachodu ;-) A zresztą nie wyobrażam sobie chorowania bez miodu, malin i takich tam. Zresztą moje limfocyty i neutrofile też się żywią cukrem. A ciasta to akurat zjadłam kwadracik, malutki malutki. A On zjadł i powiedział: takie organiczne, bo tego cukru brązowego to tam naprawdę mało było, choć fakt czekolada, ale gorzka.
Eweloso skuś się skuś, bo te polskie to straszne są w sensie tłumaczeń.
Cukrowa wrózko, siły nie miałam, ale byłam sama jedna dorosła i musiałam coś jeść!
Moniko, mnie tez gardło głownie odmówiło i śpiewać nie chce nic a nic. A podobno przez telefon brzmię niezwykle.
Mamusia ty mnie nie strasz, a jakie? Może jakiś kiepski przepis zamieściłam.
Ryszardzie, a wiesz Szkutnik to pracuje i jakby zbiedniał jakoś...
Wszystkich pozdrawiam i zdrowia życzę.
Zaczęłaś od "a", a nie od więc, tak naprawdę :) Ten przepis też przewinęłam, bo blondies to be, z białą czekoladą, ale widzę, że należało się wczytać w treść. Na zdjęciach mi się podobało, i Nigelli, i Twoich (wygląda imho jak w oryginale). Zdrowiej dzielnie, mam nadzieję, że dyniozbiory udane.
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrowienia z antypodów ;) - "Kitchen" pojechała z nami ;)
Ptasia! No tak masz rację. A wiesz ja białą lubię w wypiekach. ja z braku składników musiałam większość przewijać. Przywieźcie mi małego kangurka i eukaliptusa ;-)
OdpowiedzUsuńA dynie małe, za późno posiane, ale to był debiut mój ogrodniczy.
Ha, no to się obśmiałam z tego nieerotycznego blondie w łóżku :DDD Zdrowiej Kochana, a może potrzebujesz pomocnej ręki?
OdpowiedzUsuńPtasiu, Kasiu - no już, ja wiem, że się pomyliłam z tą Australią i Austrią, a wy sobie żarty stroicie ;-D
Hehe, jak ja leżę chora, to też jest blondie w łóżku, chociaż nie ma to nic wspólnego z ciastem. Póki co, odpukać, trzymam się.
OdpowiedzUsuńWracaj szybko do zdrowia!
Oooo, trzymaj się ciepło! Ja też jak choruję, nie mogę usiedzieć w jednym miejscu. A dawniej, kiedy nie było laptopów, podczas choroby dużo się czytało, np. książki Musierowicz :)
OdpowiedzUsuńzdrówka życzę! :) blondie piękne. wymarzone lekarstwo na takie wstrętne choróbsko.
OdpowiedzUsuńDajda to się trzymaj.
OdpowiedzUsuńTili: to tak czule.
Lisko: To prawda czytało się Musierowicz, pamiętam nawet jak byłam akurat chora, gdy wyszedł ostatni tom Jeżycjady i wysłałam Szkutnika po zakupy i Musierowicz. Pukał się w czoło ale przyniósł. Zresztą ja czekam na kolejny tom, bo chce wiedzieć co było dalej.
Kasiu: nie pomogło.
może i się czepiam, ale foremka o wymiarach 30x20 z definicji nie może być kwadratowa, tylko prostokątna ;-) poza tym życzę zdrówka i gratuluję bloga, chętnie tu zaglądam :-)
OdpowiedzUsuńPrzetłumaczyłam bez zastanowienia i połączyłam dwie opcje, już poprawiam.
OdpowiedzUsuńO raany.
OdpowiedzUsuńJuż się choróbska zaczynają. A ja się zastanawiam czy powinnam zaszczepić się na grypę..
Zdrowiej!
nawet mi nie mów o chorowaniu, wszyscy mi się w domu rozłożyli
OdpowiedzUsuńdużo zdrówka życzę :)
Narzeczono, zdrowia dużo życzę. I mam nadzieję, że słoik z miodem już znowu pełen :)
OdpowiedzUsuńA potrzebę słodkiego doskonale rozumiem :)
ojoj-zdrowczka zycze duzo ...duzo...a kawaleczkiem sie z checia poczestuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
o! czasamis ie zaczyna zdanie od więc. Jak to jest chwyt artystyczny, zamierzony, tak to tlumacza jezykowznawcy. Poza tym choroba i cudne blond ciacho wystarczajaco tlumaczy więcowanie ;)
OdpowiedzUsuńAtrio, a szczep się, chociaż jest milion innych wirusów co czynia nas chorymi, ale to blog kulinarny a nie...
OdpowiedzUsuńMagdo: a moi się trzymają dzielne. Dziekuję.
Amarantko, słoik pełen!
Gosiu: dziękuję
Kuchareczko: ;-)