Pisałam Wam kiedyś, że Nigelle polubiłam całkiem niedawno i to głównie za sprawą Ptasi. I jak tylko Ptasia zaćwierkała o nowej książce ciemnowłosej Kucharki, od razu ją zamówiłam. Rzecz jasna Ptasią pocztą. I tak od kilku dni na moim, nie nie stole, łóżku, bo wraz z książką przyniosłam jakąś grypę, mam nadzieję że nie Ptasią. Na moim łóżku obok mnie i pustej filiżanki po herbacie z rokitnika leży sobie grube tomisko. Kitchen Nigelli Lawson to kulinarna, dowcipna opowieść, niepopsuta koszmarnym tłumaczeniem. Mnóstwo przepisów tych szybkich i bardziej pracochłonnych. Dodatek o ulubionych sprzętach i tych wszystkich muszę to mieć. Ciepłe, klimatyczne zdjęcia z jednymi z moich ulubionych garnków ;-). Aaaa i wreszcie ktoś napisał: Przeczytaj uważnie cały przepis zanim zaczniesz gotować! Zawsze mówiłam, że to nie takie oczywiste. Na razie przeglądam, bo utrata węchu i spadek witalnych sił nie pozwalają beztroskie pichcenie. Dla poprawy humoru zrobiłam sobie coś prostego. Ciasto czekoladowo-pomarańczowe. W moim wydaniu z dodatkiem grejpfruta. Lekki, mało słodki, murzynek i pierwsze plamy na książce. Poczułam się jak u mamy. Teraz to na pewno wyzdrowieję.
Ciasto czekoladowe-pomarańczowe
Chocolate orange loaf cake
Nigella Lawson Kitchen
Proporcje na keksówkę 900g
-150g miękkiego masła plus odrobina na wysmarowanie formy
-kapka oleju na wysmarowanie łyżki do odmierzania syropu
-30ml (2 łyżki) golden syrup (nie miałam, więc dałam syropu z agawy)
-175g ciemnego muscavado (przyznaje dałam mniej ok 125g, ale to nie był chyba dobry pomysł)
-150g mąki
-1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
-25g dobrej jakości kakao
-2 jajka
-skórka z 2 pomarańczy i sok z jednej (u mnie pomarańcza i grejpfrut pół na pół i to był dobry pomysł)
Piekarnik rozgrzałam do 170st. C, a właściwie schłodziłam, bo wcześniej siedział w nim chleb. Formę wyłożyłam papierem zamiast smarować.
Masło utarłam mikserem z syropem i cukrem na gładko.
Mąkę wymieszałam z sodą i kakao. I dodałam kilka łyżek do masy maślanej, która cały czas się leniwie mieszała. Wbiłam jajko i wsypałam kilka łyżek mąki. Gdy masa stała się jednolita powtórzyłam operacje z drugim jajkiem i reszta mąki. Dodałam skórkę cytrusową. Na koniec cały czas mieszając wlałam cienką strużką sok.
Ciasto przelałam do formy. Piekłam 45 minut w 170 st. C. Studziłam początkowo w formie, a następnie na kratce. Kroimy na plastry i jemy w łóżku wertując nową książkę.
Chocolate orange loaf cake
Nigella Lawson Kitchen
Proporcje na keksówkę 900g
-150g miękkiego masła plus odrobina na wysmarowanie formy
-kapka oleju na wysmarowanie łyżki do odmierzania syropu
-30ml (2 łyżki) golden syrup (nie miałam, więc dałam syropu z agawy)
-175g ciemnego muscavado (przyznaje dałam mniej ok 125g, ale to nie był chyba dobry pomysł)
-150g mąki
-1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
-25g dobrej jakości kakao
-2 jajka
-skórka z 2 pomarańczy i sok z jednej (u mnie pomarańcza i grejpfrut pół na pół i to był dobry pomysł)
Piekarnik rozgrzałam do 170st. C, a właściwie schłodziłam, bo wcześniej siedział w nim chleb. Formę wyłożyłam papierem zamiast smarować.
Masło utarłam mikserem z syropem i cukrem na gładko.
Mąkę wymieszałam z sodą i kakao. I dodałam kilka łyżek do masy maślanej, która cały czas się leniwie mieszała. Wbiłam jajko i wsypałam kilka łyżek mąki. Gdy masa stała się jednolita powtórzyłam operacje z drugim jajkiem i reszta mąki. Dodałam skórkę cytrusową. Na koniec cały czas mieszając wlałam cienką strużką sok.
Ciasto przelałam do formy. Piekłam 45 minut w 170 st. C. Studziłam początkowo w formie, a następnie na kratce. Kroimy na plastry i jemy w łóżku wertując nową książkę.
I następna czyta nową Nigellę.I piecze w dodatku!
OdpowiedzUsuńA ja tylko się oblizuję - i na książkę i na ciasta!
Pyszne z pomarańczą.Jak ja zasnę???
Amber jak ciebie to pocieszy to ja też nie mam ani książki ani ciasta upieczonego wg przepisu Nigelli
OdpowiedzUsuńhm , bardzo smakowite ciasto Gospodarna Narzeczona i zdrowia życzę
zdrówka życzę :) A panią N. nawet lubię... za smakowite gabaryty głównie i czekoladowe smakowitości też ;))
OdpowiedzUsuńJak ja Ci tej Nigelli zazdroszczę. I czekoladowych pyszności też. Niesamowicie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
uuu, jakie pyszne ciasto - z pewnością o niebo skuteczniejsze od garści antybiotyków ;) może rzeczywiście warto się zainteresować książkami N. ...
OdpowiedzUsuńI mój nos zatkany, smaku resztki. Zdrowiej szybko, bo wkrótce makaronikowe spotkanie.
OdpowiedzUsuńPiękne pierwsze zdjęcie. Ciekawa jestem bardzo tej książki, a więc czekam na dalszy ciąg. A może Ty wpadniesz z zakwasem do mnie, bo tartaletka najlepsza jest ciepła?
Piekne, napewno pyszne ciasto. Uwielbiam wszystko co z czekoladą.
OdpowiedzUsuńA możesz mi powiedzieć gdzie kupiłaś książkę, bo ja szukam i szukam w internecie i znaleźć nie mogę?
No to współczuję choróbska i wykonuję taniec odpędzający (a kysz chorobo niedobra!).
OdpowiedzUsuńPs: Na książkę mam ochotkę, ale poczekam na polskie wydanie;)
Buziaki
Amber, no następna następna. A ciasto możesz upiec co ci szkodzi.
OdpowiedzUsuńMargot: takie lekkie jak murzynek z dzieciństwa o cytrusowej nucie, choć ta nuta może być silna, mam przytępiony smak, węch.
Mafilka: gabaryty dla zbyt smakowite.
Zaytoon: będzie pewnie niebawem mnóstwo przepisów w necie i programy które ruszają jesienią też.Taki to ten dzisiejszy świat. Choć fakt książka to książka.
Gwiazdka: Chyba warto, choć sama Nigella przyznaje, nie jest żadną szefową kuchni, ani nauczycielką. Mam i takie książki i takie, Nigellę lubię za pomysły i ciekawe zestawie, otwartość i bałagan w kuchni.
Lo: Nie ma mowy nigdzie się nie ruszam. Właśnie patrzę go mogę zrobić bez wychodzenia z domu. Zmarzły mnie stopki i głowa mi pęka.
Nanami95: Na Amazonie oczywiście. http://www.amazon.com/Nigella-Kitchen-Recipes-Heart-Home/dp/1401323952
Olciaky: Ja polskich wydań nie trawię. Koszmarne tłumaczenia. Na blogu to można sobie pisać pitu pitu, ale tłumacz to już chyba powinien dobrze władać językiem polskim.
Nanami: Tu podałam link do amerykańskiego Amazona, ale na brytyjskim też oczywiście znajdziesz.
OdpowiedzUsuńŁadne ciacho. Czekolada i pomarańcze to pyszne połączenie :)
OdpowiedzUsuńPs. A ja nie mam ani jednej ksiązki Nigelli hehe:D
My również niedawno polubiłyśmy jej przepisy...:) za sprawą programów telewizyjnych. Książki nie mamy, ale to nic straconego..:) W każdej chwili można kupić :) Pięknie wygląda to ciasto
OdpowiedzUsuńCiasto, mniam, mniam, A Ty wygrzej się z ciepełku i zdrowiej. Nie daj przyzwolenia na chorobę - tak mówi do mnie pewna młoda lekarka. I to działa zawsze.
OdpowiedzUsuńMajana ja akurat jestem książkową gadżeciarą. A połączenie niezłe w rzeczy samej. I tej grejpfrut też nieczego sobie.
OdpowiedzUsuńDziewczyny o tajemniczych nikach, ja programów nie znam za bardzo. Ja chyba wolę książki niż programy.
Ryszard, ta osoba musi być bardzo młodą lekarką i pewnie nigdy nie miała gorączki.
wygląda superczekoladowo :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam na nie ochotę. Czeka na swoją kolej. Oglądanie tej książki zwłaszcza wieczorem przyprawia mnie o burczenie w brzuchu. Prosto, konkretnie i kalorycznie. Tak, jak lubię :)
OdpowiedzUsuńpychota:) ciasto pieknie sie prezentuje:)
OdpowiedzUsuńPaula, to taki bardziej murzynek, lekki, puszysty, brak mu ciągutkowości Brownie.
OdpowiedzUsuńLisko: A ja nie miałam Guinnessa! Książka wciąga. Jest tak przyjazna. Choc chyba sponsorowana przez wiadoma firmę od garnków
Agaa: dziękuję..
Wiesz,ja książki kocham, ale kucharskich to mam w sumie niewiele ;))
OdpowiedzUsuńKilka egzemplarzy, bo głównie korzystam z przepisów z internetu, na przykład od Ciebie:)
Pozdrowienia i zdrówka zyczę:)
Ps.A grejpfruty bardzo lubię, zdrowe są:)
Grejpfrut, powiadasz? Zapamiętam.
OdpowiedzUsuńAle jestem zazdrosna :) Piękne, piękne ciasto! Trochę podobne do czekoladowo-pomarańczowego z Feast, nawet je chciałam robić niedawno :)
OdpowiedzUsuńAniu, pewnie podobne. Mam wrażenie, że wiele przepisów w tej książce to ulepszenia tudzież udziwnienia przepisów z innych. Ale w sumie czemu się dziwić, ile można wymyślać. Szkoda, że nie zgadałaś się z Ptasią pocztą, a potem Szkutnikiem kurierem;-)
OdpowiedzUsuńRower obejrzał sobie film?