Jako dziecko lubiłam przysiąść nad garnkiem gotowanego bobu. Wypychałam buzię szarozielonymi fasolami, aż ledwo się domykała. Zwykle zjadałam z łupami, a czasem, o zgrozo wyjadałam łupy po innych. Od małego byłam gospodarna. Nie byłam za to wielbicielką szparagówki. Tej żółtej w ogóle nie tykam, na mamuta nawet nie spojrzę. Mamut, kto to wymyślił. Oczywiście zjem szparagówkę w azjatyckich stir fry, luksemburskiej bouneschlupp czy włoskim omlecie, ale samą po co? Szkoda posiłku na takie kulinarne nudy na pudy. Z tego samego powodu nie siadam już nad garnkiem bobu. Na kolację to ja lubię sobie pokombinować. I tak oba strączkowe, które dobrze sprawdzają się na zimno, lądują w letnich sałatkach. Najprostsze to bób, rzecz jasna bez łup i nie chce wiedzieć co z nimi zrobicie, fasolka, prażone orzechy włoskie, natka, cieniutko pokrojone suszone pomidory, pokruszona feta i jakiś winegret. Można dodać kapary, ulubione zioła i co tam chcecie. Można zjeść od razu albo wziąć w pudełku do pracy na drugie śniadanie. Z bobem dobrze komponuje się prażony boczek i ziemniaki. Fasolka ładnie wygląda w tajskim curry. Z bobu robię też często pastę do chleba. Miksuję go niedokładnie z oliwą, garstką parmezanu, czosnkiem i dużą ilością mięty lub bazylii. Wyjadam łyżkami prosto z miseczki.
Zachwyt kuchnią Nigelli jakoś mnie ominął, może siedziałam nad jakąś miską wpatrzona w dal jak sroka. A może wyklejałam kruchym kolejne formy do tarty. Owszem słyszałam coś tu i tam, ale jako nieposiadająca telewizora, nie mówiąc już o kablu byłam gdzieś na uboczu. Po cichu obejrzałam w necie jakieś filmiki i jedyne co zapamiętałam to chocolate chips wsypywane tonami i ten mikser. Nadal po cichu postanowiłam jednak zgłębić zagadnienie. Nabyłam kilka książek. Swoje trzy grosze miała też blogerka o kocim spojrzeniu i ptasim imieniu. Spojrzałam na Nigellę przychylnym, choć nie kocim okiem. A oto co ma do powiedzenia w temacie bób i fasolka szparagowa. Oryginalnie więcej oliwy i jakaś inna fasola, bób sprawdził się znakomicie. Pieczona cukinia dała dużo aromatu, także nie trzeba było specjalnie się wysilać z przyprawami. Sól, pieprz, zioła z doniczek wystarczyły. Do tego domowe: chleb i lemoniada. Letnia uczta.
Zachwyt kuchnią Nigelli jakoś mnie ominął, może siedziałam nad jakąś miską wpatrzona w dal jak sroka. A może wyklejałam kruchym kolejne formy do tarty. Owszem słyszałam coś tu i tam, ale jako nieposiadająca telewizora, nie mówiąc już o kablu byłam gdzieś na uboczu. Po cichu obejrzałam w necie jakieś filmiki i jedyne co zapamiętałam to chocolate chips wsypywane tonami i ten mikser. Nadal po cichu postanowiłam jednak zgłębić zagadnienie. Nabyłam kilka książek. Swoje trzy grosze miała też blogerka o kocim spojrzeniu i ptasim imieniu. Spojrzałam na Nigellę przychylnym, choć nie kocim okiem. A oto co ma do powiedzenia w temacie bób i fasolka szparagowa. Oryginalnie więcej oliwy i jakaś inna fasola, bób sprawdził się znakomicie. Pieczona cukinia dała dużo aromatu, także nie trzeba było specjalnie się wysilać z przyprawami. Sól, pieprz, zioła z doniczek wystarczyły. Do tego domowe: chleb i lemoniada. Letnia uczta.
Sałatka z bobu, fasolki i cukinii
wg Nigelli L.
wg Nigelli L.
-500-750g cukinii żółtej i zielonej
-500g bobu
-250g fasolki szparagowej
-10 gałązek natki pietruszki
-pęczek bazylii np. zwykłej i cytrynowej albo greckiej
-sok z cytryny
-kilka łyżek oliwy
-sól, pieprz
Cukinię pokroiłam w ósemki wzdłuż, każdą ósemkę na trzy lub cztery kawałki. Rozgrzałam piekarnik do 200 st.C Kawałki cukinii rozłożyłam na blasze i skropiłam oliwą ( Nigella polała). Piekłam przez 30 minut na środkowym poziomie. W tym czasie ugotowałam fasolkę i bób. Bób obrałam z łupin. Do miski wrzuciłam cukinię, bób, fasolkę. Posoliłam i zmieliłam nad miską sporo czarnego pieprzu. Skropiłam sokiem z jednej cytryny, dodałam łyżkę oliwy, a niech to. Posypałam posiekaną natką i bazylią.
No i obrałaś :)
OdpowiedzUsuńMi w ogóle ten obrany nie smakuje i koniec :)
Kasiu tą sałatkę robiłam z dwa lata temu! Dziękuję że o niej przypomniałaś :*
Deszczu nie chcę ugryź się :P
Obrałam, bo kolor! Mi smakuje.
OdpowiedzUsuńWszędzie zielono. Jadę na wieś i coś zielonego zrobię, a co. Ze świeżo zebranych zielenin.
OdpowiedzUsuńświetna sałatka, ja lubię tylko obrany :) a Nigelle darzę sentymentem, od jej przepisów zaczynałam :)
OdpowiedzUsuńLubię Nigellę. Podziwiam ją za to, że potrafiła przekonać do siebie i zaczarować ta wiele osób. I choć prawdą jest, że w jej kuchni często pojawiają się półprodukty, mnóstwo jest tłuszczu i soli, to zazwyczaj wychodzi z tego coś naprawdę smacznego. A jak widać na załączonych obrazkach, nawet kiedy bierze się za 'zdrową' kuchnię wychodzi jej to całkiem nieźle. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czuję się wywołana do tablicy ;) I jak mi wesoło od rana, opowieścią o łupach i innej gospodarności. Ja właśnie muszę zacząć bób jakoś bardziej kreatywnie stosować, bo do tej pory to tylko był saute, ugotowany, z solą, no i w zielonym curry. Rzecz też w tym, że mam wrażenie, że dopiero gdzieś od 2 lat można kupić na wagę, choćby i garstkę, jeśli się chce, a nie od razu 1 kg.
OdpowiedzUsuńZ łupami to ja mogę młody, ale starszy obieram. Ostatnio robiłam fajny makaron z bobem, tylko, że M miał go odcedzić i dodać do sosu. Mówiłam: odcedzić i obrać, odwracam się po chwili, a tam w sosie sobie wesoło pyrka nieobrany. M: Bo ja nigdy nie obieram. No i wyszło smaczne, ale smaczniejsze byłoby obrane. I teraz muszę chyba znów zrobić, bo mam zdjęcia z tym sinym w łupinach ;)
PS. A z Nigellą, no, ja jej naprawdę dużo zawdzięczam ;) Dzięki niej zaczęłam na serio gotować (a w każdym razie, akurat gdy zaczynałam gotować, ją odkryłam, i się sprzęgło).
Uwielbiam bób, ale jest go u mnie coraz mniej... A szkoda :)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego w jednej miseczce :) Mniam :)
OdpowiedzUsuńA co do Nigelli...Lubię jej programy, ale w sumie skorzystałam jak do tej pory z niewielkiej ilości przepisów...
A bób po obraniu to rzeczywiście kolor ma cudny, skórka niezjadliwa dla mnie. Mnie zachwyt nad Nigellą też ominął i to bardzo szerokim łukiem. To chyba jakiś seksizm bo Rachel Allen też mi nie podchodzi. Z tym że Jamie O. jest wg mnie kobietą a Darina Allen facetem ;)
OdpowiedzUsuńA sałatka super oczywiście :)
pyszna sałatka! taka zielona i pozytywna :)
OdpowiedzUsuńfajna salatka :) taka zielona i zdrowa:)
OdpowiedzUsuńPonieważ mieszkam w kraju, w którym rynek wydawniczy obfituje w książki kucharskie, ominęła mnie moda na Nigellę, poznałam za to innych kucharzących autorów. Jeśli mi się uda, wybiorę się kiedyś na targi książek kucharskich. A co do bobu, to pamiętam wieczory na działce, kiedy po ciężkim dniu pracy spędzonym na plewieniu, podlewaniu, obrywaniu krzaczków, siedzieliśmy z rodzicami i jedliśmy bób z masłem i solą na kolację. A teraz, kiedy przygotowuję bób, zawsze gotuję go trochę więcej, żeby zostało do sałatki. A ta wygląda szczególnie apetycznie, być może wzbogaciłabym ją o jakiś ser...
OdpowiedzUsuńJa wolę obrany bób, ładniej wygląda bez szarego ubranka;)
OdpowiedzUsuńHm, Nigella jest niewątpliwie piękną kobietą ;), lubię jej przepisy i czasem coś tam machnę. Ta sałatka fajna, nie znałam jej, szczerze mówiąc, w każdym razie sobie nie przypominam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmnie również ominęły zachwyty Nigellą. choc polubiłam niektóre jej receptury.
OdpowiedzUsuńa bób to lubię od zawsze.w wersji najprostszej.
Fajna ta sałatka, idealnie letnia i zielona. Podoba mi się.:)
OdpowiedzUsuńZachwyty Nigellą mnie ominęły i nadal znam niewiele jej przepisów:)
no uwzięły się obie z Polką
OdpowiedzUsuńja tam bób i fasolkę nie tyle co lubię co uwielbiam
I nie wiem która była pierwsza :DD
OdpowiedzUsuńWidzę, że jakieś tu obozy powstały: Nigella nie Nigella, bób obrany bób w łupie. A ja łupy po kryjomu wyjadam same. A Nigella? Sztuką jest wymyślić garnki we własnym kształcie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was wszystkie ciepło, choć znowu zmokłam na rowerze jak ta kura.
Pola: Czy ja się kiedyś z Tobą kulinarnie dogadam? No grymasisz Ty mi na wszystko.
Całus.
Fasolkę uwielbiałam zawsze, a z bobem miałam na pieńku. Zawsze wszyscy wokół mnie zajadali się nim, a ja stroniłam od niego. Tak było do czasu kiedy kupiłam młody bób w strąkach. Wybuchła wielka miłość i trwa do tej pory
OdpowiedzUsuńKwintesencja lata w miseczce. :) Mniam.
OdpowiedzUsuń