Nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że przepisy Julii Child są pracochłonne i skomplikowane. Co i rusz otwieram jej książkę i trafiam na coś, co w zasadzie nie potrzebuje przepisu. Fakt, Julia Child nawet najprostszy przepis potrafi ciągnąć przez dwie strony. To pewnie dlatego, że w składzie podaje rodzaj garnków, które należy użyć. Lubię podejść na poważnie do prostych, oklepanych dań. Lubię podążać za Julią. Krok po kroku robią co każe. No może czasem zmniejszam ilość słynnego masła. I wiecie co? Ona ma nosa! Nawet zwykle zapiekane pory w jej wydaniu smakują niebiańsko.
Pory zapiekane z serem
Poireaux Gratines au Fromage
DFSK Julia Child
Poireaux Gratines au Fromage
DFSK Julia Child
-12 ładnych porów
-3-4 szklanki wody
-6 łyżek masła
-1/2 łyżeczki soli
-2-3 łyżki siekanej natki pietruszki
-duży garnek o grubym dnie z pokrywką
-płaska forma do zapiekania
oraz
-1/2 szklanki chlebowych okruchów i tartego parmezanu (lub samego sera Gruyere lub dowolna mieszanka powyższych trzech)
-3 łyżki roztopionego masła
Pory myjemy dokładnie: po ocięciu górnych, zwichrzonych liści, nacinamy zielone części wzdłuż i długo płuczemy pod bieżącą wodą. Odetnij nadmiar zieleniny, zostawiając około 18 cm łodygi.
Umyte pory układamy w trzech warstwach ciasno w garnku. Ja swoje jednak przecięłam, mój garnek nie jest tak duży. Wlej wodę do 2/3 wysokości garnka. Woda nie musi zakryć całkiem porów. Dodaj sól, a na wierzch połóż masło.
Doprowadź do wrzenia. Przykryj pokrywką, zostawiając część nieprzykrytą, aby para mogła uchodzić na zewnątrz. Gotuj około 30-40 minut. Większość wody powinna w tym czasie wyparować. pory w tym czasie zmiękną, ale nie powinny się rozpaść.
Pory przekładamy do naczynia do zapiekania. Wlewamy pozostały w garnku płyn. Zapiekamy przez 30 minut w piekarniku o temperaturze 165 st. C przykryte folią aluminiową. Wyciągamy.
Tuż przed podaniem nagrzewamy grill. Pory posypujemy serem zmieszanym z okruchami i polewamy rozpuszczonym masłem. Wkładamy pod grill na 2-3 minuty. Nie dłużej!
Posypujemy natką.
Podajemy.
-3-4 szklanki wody
-6 łyżek masła
-1/2 łyżeczki soli
-2-3 łyżki siekanej natki pietruszki
-duży garnek o grubym dnie z pokrywką
-płaska forma do zapiekania
oraz
-1/2 szklanki chlebowych okruchów i tartego parmezanu (lub samego sera Gruyere lub dowolna mieszanka powyższych trzech)
-3 łyżki roztopionego masła
Pory myjemy dokładnie: po ocięciu górnych, zwichrzonych liści, nacinamy zielone części wzdłuż i długo płuczemy pod bieżącą wodą. Odetnij nadmiar zieleniny, zostawiając około 18 cm łodygi.
Umyte pory układamy w trzech warstwach ciasno w garnku. Ja swoje jednak przecięłam, mój garnek nie jest tak duży. Wlej wodę do 2/3 wysokości garnka. Woda nie musi zakryć całkiem porów. Dodaj sól, a na wierzch połóż masło.
Doprowadź do wrzenia. Przykryj pokrywką, zostawiając część nieprzykrytą, aby para mogła uchodzić na zewnątrz. Gotuj około 30-40 minut. Większość wody powinna w tym czasie wyparować. pory w tym czasie zmiękną, ale nie powinny się rozpaść.
Pory przekładamy do naczynia do zapiekania. Wlewamy pozostały w garnku płyn. Zapiekamy przez 30 minut w piekarniku o temperaturze 165 st. C przykryte folią aluminiową. Wyciągamy.
Tuż przed podaniem nagrzewamy grill. Pory posypujemy serem zmieszanym z okruchami i polewamy rozpuszczonym masłem. Wkładamy pod grill na 2-3 minuty. Nie dłużej!
Posypujemy natką.
Podajemy.
no,prosze-takie proste.......i zapewne przypyszne :)
OdpowiedzUsuńMilego wieczorku :)
Kurde no! W mgnieniu oka zachciało mi się - nie wiedzieć czemu - jeść ;)
OdpowiedzUsuńApetycznie wyglądają. Zapiekanych właściwie nie jadłam, a kuszą, bo ładne.
OdpowiedzUsuńKiedyś na pory nie mogłam patrzeć nawet ;) na szczęście jakiś czas temu odkryłam je na nowo... i takie też chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńOj, takich młodych porów z maselkiem mi się zachciało... Smaka mi narobiłas okrutnego ;)
OdpowiedzUsuńHm, ja zapiekanych chyba też nie jadłam... A dobre muszą być.
OdpowiedzUsuńDanie wygląda smakowicie ale ja jakoś nie mogę sie przekonać do takich gotowanych czy zapiekanych w całości porów.
OdpowiedzUsuńAle nigdy nie mówię nigdy :)
serdecznie pozdrawiam
ps. dziękuję za odwiedziny
lubię kulinarną prostotę
OdpowiedzUsuńlubię, bo skomplikowane dania mnie jakoś przerażają, gdy tylko czytam przepis
polubiłabym takie zapiekane pory..
No właśnie z tymi porami to jest tak. Lubię smażone, surowe w sałatce, gotowane w zupie. Ale do pieczonych jakoś podejść nie mogę. Mówisz że warto, więc może spróbuję:)
OdpowiedzUsuńUściski!
Jestem świeżo po lekturze Julia i Juliet i doskonale pamiętam rozdział o porach brudaskach. Przyznam, że porów nie jadam poza zupką i ewentualnie surówką. Te wyglądają bardzo zachęcająco.
OdpowiedzUsuńProste czy nie proste - z wszystkiego można wyczarować coś wspaniałego. A te pory tak właśnie wyglądają - jak najwykwintniejsze danie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O naprawdę nie jadłyście zapiekanych? Ja jak byłam w pewnym państewku to tam w naszej stołówce molocha były wszystko zapiekane. Pory, kalafiory, cykorie...pory to chyba zawsze w poniedziałek były.
OdpowiedzUsuńAle te były dużo lepsze.
Mafilko, no młode to one nie były niestety ;-)
Patrycjo no co ty?!
Uściski dla wszytkich
GN (co gna, gnie, gniecie...)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo to ty! Niestety. Bo one (pewnie) nie będą jędrne tylko śliskie po upieczeniu i ja się (tej śliskości)obawiam:D Jędrności pożądam w pieczonych warzywach!(oprócz cukinii, bakłażana, papryki - im wybaczam;)
OdpowiedzUsuńSpytałam jego jakie były te pory i fakt powiedział : "No śliskie"
OdpowiedzUsuńObejrzałam film ;) i chętnie wypróbowałabym kilka z jej przepisów. Będę wpadać do Ciebie częściej, mam nadzieję że znajdę tu jeszcze sporo jej przepisów :)
OdpowiedzUsuńp.s
Zapiekane pory - poezja!
Fiolunko kilka znajdziesz. Obiecuję że pojawią się i nowe, choć całej książki przerabiać nie zamierzam ;-)
OdpowiedzUsuń