Otrzymaliśmy ostatnio pewną wiadomość finansową. Niekorzystną jakby nie patrzeć. Zainspirowało nas to do rozmyślań. Gotowanie z pasją sprawia, że jedzenie, tudzież wszelkie ingrediencje, stanowią ważną pozycję w naszym miesięcznym budżecie. A gdyby tak trzeba nam było się ograniczać? Czy nasze menu nadal byłoby tak urozmaicone? Idąc dalej. Gdyby tak musieć przeżyć do końca miesiąca na tym co mamy w lodówce, a właściwie w szafkach, bo tam mieszczą się nasze główne zapasy? Zero zakupów. Przez tydzień, może dwa...
Akcje Tydzień bez zakupów spopularyzował Steven Shaw autor “Asian Dining Rules”. Prawie rok temu pisała o niej Liska. Przyznam, że sama nieraz o tym myślałam przeglądając moje szafki pełne fasoli, mąki, bakalii i słoików z przetworami. Spróbujmy.
W szafkach mamy kilka rodzajów mąki i ziarem zbóż. Kilka rodzajów fasoli, soję, orzechy, rodzynki, płatki, cukier, olej, oliwę, suszone grzyby w trzech rodzajach, różne papryczki chili, przyprawy, kilka rodzajów ryżu, jakieś makarony, kasze, tegoroczne przetwory słodkie i wytrawne, mleko skondensowane.
W naszej lodówce jest z grubsza: masło, mleko, śmietana, marchewka, kawałek bacalhau (ha!), 4 ziemniaki, 1/3 brokula, kilka łodyżek selera naciowego, cebula, szczypior, jajka... Pewnie jakieś drożdże, miso i inne pasty sojowe.
Zamrażarka: krewetki (o proszę), kawałek eko kaczki, bulion.
Jest zdaje się: cytryna, imbir, czosnek i trochę jabłek.
W doniczkach zioła. Niezły wybór herbat, kawy i kakao. Znalazłaby się może jakaś czekolada.
Dobra wiem. Nie będzie zbyt trudno. Szykuje się niezła uczta. Start!
Makaron chiński smażony z warzywami
-1/3 paczki makaronu chińskiego nitki
-3 suszone grzyby Monkey Head (to te z włosami, dostaliśmy je w jakimś prezencie, mogą być shitake) namoczonych we wrzątku przez 30 minut.
-1 marchewka
- 1/2 główki brokuła
- garstka pędów bambusa krojonych (były w lodówce)
- garść niesolonych orzeszków ziemnych
- łodyżka selera naciowego (musi starczyć na cały tydzień ;-)
- kiełki fasoli mung, mała garstka gotowanej piersi z kurczaka (z wczoraj)
- 1 mała cebula
- 4 łyżki szczypiorku
- 1 łyżka siekanego imbiru
- sól
- 2 łyżki oleju chili
- 2 łyżki sosu sojowego
- szczypta mielonego pieprzu syczuańskiego
- łyżeczka koreańskiej pasty sojowej lub miso
-1 łyżka pasty sojowej chili
- namoczone kwiaty lilli (próbujemy się ich pozbyć od dawna) około 10 sztuk
-olej do smażenia
W tym samym wrzątku kolejno blanszujemy i wyławiamy na talerzyk: kiełki (15 sekund), marchewkę w plasterkach (1 minuta), pędy bambusa (2 minuty). Makaron przygotowujemy według wskazówek na opakowaniu. Orzeszki ziemne prażymy z odrobiną oleju na ciemny brąz.
Kroimy cebulę na cienkie półkrążki. Brokuła dzielimy na małe różyczki. Selera i grzyby kroimy na cienkie plasterki. Siekamy szczypiorek.
Rozgrzewamy woka, wlewamy łyżkę oleju i nagrzewamy przez 15 sekund. Wrzucamy cebulę, smażymy przez 15 sekund. Dorzucamy selera naciowego. Smażymy dalsze 30 sekund. Wrzucamy grzyby. Dodajemy szczyptę soli. Smażymy kolejną minutę. Wykładamy wszystko na talerz.
W woku rozgrzewamy 1 łyżkę oleju jak wyżej. Wrzucamy imbir, po 15 sekundach dodajemy łyżkę pasty sojowej chili, po 30 sekundach dodajemy brokuła, mieszamy, dodajemy szczyptę soli i smażymy minutę. Dodajemy 1/4 szklanki wody i ową resztkę kurczaka. Przykrywamy i dusimy 2 minuty na średnim ogniu.
Zdejmujemy pokrywkę, zwiększamy ogień. Wrzucamy wszystko to co było blanszowane i smażone, prażone. Wlewamy wymieszane wcześniej sos sojowy, ocet, olej chili, pieprz syczuański, pastę miso. Mieszamy. Dodajemy szczypiorek, makaron. Mieszamy i podajemy. Ot choćby posypane kolendrą.
Składniki można modyfikować.
Było pysznie. Do picia zielona herbatą.
A na śniadanie będzie chleb... Już rośnie.
-3 suszone grzyby Monkey Head (to te z włosami, dostaliśmy je w jakimś prezencie, mogą być shitake) namoczonych we wrzątku przez 30 minut.
-1 marchewka
- 1/2 główki brokuła
- garstka pędów bambusa krojonych (były w lodówce)
- garść niesolonych orzeszków ziemnych
- łodyżka selera naciowego (musi starczyć na cały tydzień ;-)
- kiełki fasoli mung, mała garstka gotowanej piersi z kurczaka (z wczoraj)
- 1 mała cebula
- 4 łyżki szczypiorku
- 1 łyżka siekanego imbiru
- sól
- 2 łyżki oleju chili
- 2 łyżki sosu sojowego
- szczypta mielonego pieprzu syczuańskiego
- łyżeczka koreańskiej pasty sojowej lub miso
-1 łyżka pasty sojowej chili
- namoczone kwiaty lilli (próbujemy się ich pozbyć od dawna) około 10 sztuk
-olej do smażenia
W tym samym wrzątku kolejno blanszujemy i wyławiamy na talerzyk: kiełki (15 sekund), marchewkę w plasterkach (1 minuta), pędy bambusa (2 minuty). Makaron przygotowujemy według wskazówek na opakowaniu. Orzeszki ziemne prażymy z odrobiną oleju na ciemny brąz.
Kroimy cebulę na cienkie półkrążki. Brokuła dzielimy na małe różyczki. Selera i grzyby kroimy na cienkie plasterki. Siekamy szczypiorek.
Rozgrzewamy woka, wlewamy łyżkę oleju i nagrzewamy przez 15 sekund. Wrzucamy cebulę, smażymy przez 15 sekund. Dorzucamy selera naciowego. Smażymy dalsze 30 sekund. Wrzucamy grzyby. Dodajemy szczyptę soli. Smażymy kolejną minutę. Wykładamy wszystko na talerz.
W woku rozgrzewamy 1 łyżkę oleju jak wyżej. Wrzucamy imbir, po 15 sekundach dodajemy łyżkę pasty sojowej chili, po 30 sekundach dodajemy brokuła, mieszamy, dodajemy szczyptę soli i smażymy minutę. Dodajemy 1/4 szklanki wody i ową resztkę kurczaka. Przykrywamy i dusimy 2 minuty na średnim ogniu.
Zdejmujemy pokrywkę, zwiększamy ogień. Wrzucamy wszystko to co było blanszowane i smażone, prażone. Wlewamy wymieszane wcześniej sos sojowy, ocet, olej chili, pieprz syczuański, pastę miso. Mieszamy. Dodajemy szczypiorek, makaron. Mieszamy i podajemy. Ot choćby posypane kolendrą.
Składniki można modyfikować.
Było pysznie. Do picia zielona herbatą.
A na śniadanie będzie chleb... Już rośnie.
bardzo apetyczne , tylko tych kwiatów nie mam :(
OdpowiedzUsuńMyślę ,że spokojnie bym wytrzymała tydzień bez zakupów
p.s co za chleb pieczesz?
W sumie to on piecze. Jakiś modyfikowany trójfazowy żytni na samym zakwasie. 90% bez drożdży nas bardzo zachęcił.
OdpowiedzUsuńA gdyby tak do końca miesiąca?
jestem niemal pewna, że będzie pysznie
OdpowiedzUsuńna co dzień często nie zauważamy tych wszystkich pyszności,
które chowają się w szafkach
i ja bym pewnie z moimi zapasami mogła długo
kasze, warzywa, pół piwnicy zapasów..
u Ciebie chocby dziś jest pysznie (:
U nas niestety taka akcja nie miałaby szans - chyba, że wcześniej zrobilibyśmy ogromne zakupy. Należymy do osób, które kupują "na bieżąco", a nie chomików. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle - ale Wam życzę powodzenia! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hmmm, my niby też nie chomikujemy. Ale wszytko jest sprzedawane w takich wielkich paczkach...;-)
OdpowiedzUsuńI ja bym dała radę. Samych strączkowych, makaronów, kasz, ryzów jest dostatek+ przyprawy, sosy, przetwory, grzyby suszone i jakieś warzywa:)
OdpowiedzUsuńPowiedz mi droga Narzeczono, co to ta pasta sojowa, bo mniemam, że coś innego niż miso:)
No, w końcu jesteś Gospodarna ! Uda się, na pewno :)
OdpowiedzUsuńPatrycjo: Koreańska? W sumie nie wiem jak ją inaczej nazwać Toen Jang się chyba nazywa. W Polsce, w Usa i Belgii sprzedają ją w takich śmiesznych pedełkach z zamknięciem jak pudełko z klockami. Ostra jest bardzo. Inny smak ma niż miso. Występuje w kilku rodzajach.
OdpowiedzUsuńZobacz tutaj: my mamy taką w pomarańczowym pudełku
http://www.tradekorea.com/products/Soybean_Paste.html
Tak, tak koreańska, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJa mam niedaleko taki sklepik i Pan mi sprowadza jak poproszę to czego nie ma, więc tam zapytam:)
Pyszności czekam na dalsze relacje :)
OdpowiedzUsuńU nas by nie wyszło - jestem osobą co wymyśla na bieżąco i nie chomikuje, bo nigdy nie wiadomo gdzie będzie za chwilę mieszkać :))
Buziaki Gospodarno :*
Teraz Twój nick nabiera z goła odmiennego znaczenia :)
hehe, nie dalej niż wczoraj zrobiłam zupę z tego, co miałam w domu i pisałam, że lubię korzystać z tego, co jest w szafce ;)
OdpowiedzUsuńobiema rękami podpisuję się pod pomysłem "... dni bez zakupów" - sama duże zakupy robię raz na 3-4 tygodnie (wtedy są naprawdę duże, ludzie zawsze dziwnie się patrzą na nas w sklepie - jakbyśmy mieli wyżywić ze 12 osób ;) uzupełniam tylko potem świeżymi warzywami i owocami z bazarku, ewentualnie jakiś pojedynczym produktem, gdy najdzie mnie ochota na coś, do czego nie mam wszystkich składników
pewnie większość z nas ma pełne szafki, a w nich nieco juz zapomniane produkty - sama nie jestem bez winy, wiem, że soczewica leży już kilka miesięcy, całej paczki przypraw przecież też od razu nie wykorzystam ;)
życzę Wam powodzenia w oszczędnym i smacznym gospodarzeniu i pozdrawiam bardzo serdecznie
O, przegląd lodówki/zamrażarki u nas jest regularny. Pewnie też dlatego, że a/faktycznie robimy zakupy 1 x tydzień - tj. raz na tydzień zamawiam supermarket i raz w tyg. kupujemy warzywa, b/nie znoszę wyrzucać/marnować jedzenia. Niestety faktem jest, że o ile nad nietrwałymi produktami panuję całkiem nieźle, z suchymi jest gorzej, bo często nie pamiętam, co mam, i tak rosną kopczyki fasoli/kasz/nasion itd.
OdpowiedzUsuńProblemem u nas jest nie chomikowanie, tylko naganna postawa Małżonka, który kupuje kwiat lilii do jednej potrawy, po czym zamiast zrobic serie "kwiat lilii w 100 odsłonach", kupuje toenjang do innej, fasole do kolejnej... Prawde mowiac 3 tygodnie beda dosc trudne, mamy spore braki w ktegorii swieze warzywa, biała mąka i ser. Na razie jest niezle, ale podejrzewam ze pod koniec menu moze byc takie: sniadanie: gotowany jeczmien z dzemem z pigwy, obiad: gotowany jeczmien z sosem sojowym, kolacja: kleik z jeczmienia z cukrem trzcinowym.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie czeka obowiazkowy tydzien bez zakupow, gdyz sie przeprowadzamy no i jakos absurdalne wydaje mi sie przewozenie makaronow, kasz etc. przez pol Europy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo! :)
Z przykładowego jadłospisu wnioskuję, że opływacie głównie w jęczmień :)
OdpowiedzUsuńSuper akcja, trzymam za Was kciuki :)
Podziwiam Was, jeszcze tak pokaznych zapasow nie zgromadzialm, choc kazdy miesiac mieszkania w nowym miejscu to z 5kg w szafkach wiecej...
OdpowiedzUsuńOdwazni jestescie, mnie napewno juz pierwszego dnia brakloby jajek :-) Ale moze powinnam? I to fajnie tak zrobic z nienacka, bez zrobienia zakupow na caly tydzien. Wiadomosci Wam nie zazdrosze, ale sciskam!
PS. Krewetki i eko kaczki - fajnie w tym zamrazalniku :D