środa, 3 lutego 2010

O tym co znajdowało się na dnie walizki. Massada de bacalhau.



Idea local food jest bardzo piękna. Jakże ekologicznie byłoby jeść tylko to, co wyhodowane, wyprodukowane w promieniu sto kilometrów od mojego domu. Byłoby to szlachetne i zarazem nudne. Kibicuje z daleka local foodowi, a sama uganiam się za egzotycznymi składnikami. Lubię odtworzyć jakieś danie, które jadłam w podróży. Staram się użyć dokładnie takiego składnika jak wymieniono w przepisie. Chcę poczuć to, co autor miał na myśli mówiąc: delicieux. Jadę w zagraniczne odwiedziny i robię listę zakupów. Jadalnych pamiątek, które na chwilę pozwolą mi cieszyć się niedostępnym u nas smakiem. Do perfekcji opracowałam przewóz towarów spożywczych. Na lotnisku zwykle patrząc na wagę wzdycham ze smutkiem: To mogłam jeszcze wziąć kilo trzydzieści. Kiedy ostatnio jechałam do Beneluxu już na tydzień przed wyjazdem rozmyślałam, co by tu przywieźć. Rozmyślał i mój On, niezawodny w takich chwilach. I tak łaziłam po Brukseli szukając trzech rodzajów chińskich papryczek: Bo pamiętasz tam te wspaniałe orientalne delikatesy, tam na tej ulicy. A z Luksemburga wiozłam z pewnym obrzydzeniem... bacalhau.
Bacalhau to suszony, solony dorsz. Narodowy przysmak Portugalczyków, którzy tłumnie zamieszkują państewko nad Mozelą. Bacalhau sprzedawany jest w płatach, które z wyglądu przypominają stare wycieraczki. Za to zapach mówi wszystko. Suszona ryba po prostu śmierdzi. Wystarczy jednak kilka warstw folii i spokojnie można ją przewieźć między nowymi sweterkami z przeceny. A warto. Po odmoczeniu i przyrządzeniu bacalhau nie ma sobie równych. I niech mi nikt nie mówi, że można go zastąpić innymi lokalnymi rybami.

Z bacalhau podobno można przyrządzić tyle potraw, ile dni w roku. Gdy mieszkałam w Luksemburgu najczęściej jadłam Pasteis de Bacalhau: smażone kulki z suszonego dorsza, ziemniaków, cebuli. Moi mali portugalscy pacjenci uwielbiali je robić podczas zajęć z gotowania. A ja cieszyłam się ich radością i z rozczuleniem patrzyłam jak małymi łapkami formują koślawe kotlety. Będąc w Portugalii mogliśmy się przekonać, że miłość jej mieszkańców do suszonego dorsza nie ma sobie równych. W sklepach spożywczych, ogrodniczych i rzemieślniczych piętrzyły się sterty "starych wycieraczek", rozsiewając wokół wiadomą woń. A w miasteczku, w którym się zatrzymaliśmy odbywało się doroczne Festa do Bacalhau.

Massada de bacalhau to danie jednogarnkowe. Przaśne i syte. Zawiera wszystko to co charakterystyczne dla kuchni portugalskiej. Ryby połączono tu z mięsem. Danie nie zawiera prawie przypraw. Smak i aromat pochodzi z użytych, dobrej jakości składników. No i zabawa czytania przepisu w języku, którego się nie zna. Cebola Kto by pomyślał.

Massada de bacalhau
- 2-3 łyżki oliwy
-1 spory por pokrojony na plasterki, tylko biała część
-1/2 zielonej papryki
-1/2 czerwonej papryki
-1 niewielka papryczka chili
-150 g boczku
-800g bacalhau, waga po namoczeniu
-puszka dobrych pomidorów
-kieliszek białego wina
-2 szklanki wody
-pieprz
-makaron penne

Najpierw namoczyłam bacalhau w zimnej wodzie. Powinien się moczyćw zimnej wodzie, przez półtorej doby, przy czym co jakiś czas należy wymienić wodę, inaczej potrawa będzie zbyt słona.
W garnku rozgrzałam oliwę, wrzuciłam pory, pokrojone papryki i boczek. Dusiłam kilka minut. Dodałam pokrojonego na kawałki dorsza, bez ości, pomidory, wodę i wina. Gotowałam pod przykryciem około 30 minut. Ugotowałam makaron jak na opakowaniu. Gotową zupę doprawiłam pieprzem. Podałam z makaronem w towarzystwie wina. Proste, pyszne.


16 komentarzy:

  1. Rekomendacja owego bacalhau bez wątpienia... ciekawa. Lubię takie kontrasty - wydaje się być okropne, a tak naprawdę smakuje świetnie. Danie zresztą też mi się podoba - bardzo kolorowe, pozytywne. I te talerze - jakby na przekór Twoim słowom o regionalnej kuchni. ;))

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A talerze zupełnie nieregionalne. Ja lubię kuchnie regionalne, tylko niekoniecznie z regionu w którym aktualnie się znajduję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam tego dorsza z supermarketu w Peniche :), ale nie jadłam (niestety, ze względu na niski budżet wyjazdowy w Portugalii byliśmy tylko raz w restauracji). A suszone ryby chyba wszystkie śmierdzą...
    Ciekawe, czemu akurat w Luksemburgu tylu Portugalczyków?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, i pojawił się ten aromacik :) I smaczny był mówisz? Hmmm, jeszcze nigdy go nie jadłam, ciekawa jestem go ogromnie :)
    A talerze rzeczywiści super :)
    No i zakochałam się w tekście: "Ja lubię kuchnie regionalne, tylko niekoniecznie z regionu w którym aktualnie się znajduję." hihihi dobre

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Pasteis de Bacalhau! I niesttey tak jak piszesz - wielu skladnikow nie da sie zastapic; znaczy mozna, oczywiscie, ale smak niestety nie bedzie juz ten sam. Masz racje kupujac tego typu produkty u zrodla, wszak to tam sa najlepsze! I skoro Ty tam wtedy bylas, to jest to 'local food' ;))

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ptasiu, też mam we wspomnieniach wyjazdy niskobudżetowe. CZemu tylu tam Portugalczyków: z tego samego powodu z jakiego tylu Polaków w Irlandii i Wielkiej Brytanii.
    A ten dorsz cztery razy tańszy niż w La Maree

    Tili: talerze niestety mam w jednoosobowym zestawie, ale też je uwielbiam

    Beo, skoro Ty mówisz 'local' to 'local'. A tak swoją drogą to i tak większość dorsza poławia się u wybrzeży Norwegii. Nawet ten portugalski jest w istocie Norweski.

    OdpowiedzUsuń
  7. No pewnie ze tak; ja ryby jadam rozne, nie tylko 'tutejsze' (choc fakt, jadam je stosunkowo rzadko). To co tutaj jest produkowane - jadam tutejsze, jednak nie mozna przeciez na 100% 'zamknac' sie na wszystko, co nie jest lokalne; tak jak piszesz - bylo by nudno :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Beo ;-) Z rybami to w ogóle największy kłopot. Ryby nie lubią podróżować drogą lądową. Taki bacalhau jest w sumie dobrym rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. I jakim pysznym na dodatek! :))
    Ja oczywiscie korzystam z uprzejmosci 'uczniow' i to od nich sie stoluje takimi specjalami ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam takiego dorsza. w Portugalii jadłam go i jadłam i nie miałam dość ! :) A rzeczywiście korzystanie tylko z tego, co mają do zaoferowania lokalni dostawcy, byłoby baaaardzo trudne! No bo skąd na przykład miałabym wziąć takiego dorsza na Mazowszu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dragonfly: No na Mazowszu to można go akurat zamówić w sklepie internetowym: http://www.lamaree.pl/
    Niestety cena jest czterokrotnie wyższa od tej w Luksemburgu. Podejrzewam, ze w Portugalii jest jeszcze taniej. Próbowalismy suszyć dorsza sami, ale nie wyszło tzn dorsz wisi, ale chyba to nie to.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale podoba mi sie ten wpis :-) jedzeniowe pamiatki, fajnie opisala wszystko! Przydala by sie taka dodatkowa kieszen w walizce i ze 3 kg ektra, co?
    Czyli co Kasiu, mam zapamietac ze jadac do Portugalii nalezy patrzec za bacalhau - robi sie :-) i mowisz, ze w sklepach spozywczych, ogrodniczych i rzemieslniczych...

    OdpowiedzUsuń
  13. Basiu, no nie tylko za bacalhau. Owoce morza, wszelkie ryby. Pyszna zupa z zielonej kapusty, porto, kawa i słodkości...I pewnie wielu nie jadłam, choć była to dość kulinarna wyprawa

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak mnie zaintrygował ten rzeczony suszony, że zapytam, czy to to samo co sztokfisz?

    OdpowiedzUsuń
  15. No wlasnie zgadzam sie z Narzeczona, ze akurat suszenie dorsza i ryb w ogole wymyslili przeciez po to, zeby ci z glebi ladu tez mogli rybki od czasu do czasu sprobowac ;)) Wiec takie ryby jak najbardziej do nas powinni sprowadzac. Pozdrawiam serdecznie zreaktywowana Narzeczona ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Belgio a ja oczywiście u was kupiłam tego dorsza. Na Midi rzecz jasna.

      Usuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin