Przychodzi niezauważona. Niepozornie wkrada się w codzienność. Igły z nitką nie nawleka już jak dawniej. Męczy się pokonując dawne trasy. Przystaje, odpoczywa. Bywa, że się zasapie. Częściej czegoś szuka, zawierusza, zapomina. Nie może się doliczyć. Budzi się rano, zasnąć długo nie może. Chodzi po lekarzach, a była zawsze była okazem zdrowia. Soli już jeść nie może i cebuli, i smażonego. Przytłoczona codziennością, porusza się powoli. Pogrążona w swoich myślach wspomina dzieciństwo. Po wielokroć opowiada te same historie. Rozwleka, gubi się w szczegółach. Patrzy w lustro zadziwiona, przeczesuje ręką rzadkie kosmyki. Miła, rozczulająca, płacze przy pożegnaniu. Boi się, że już ich nie zobaczy. Zrzędliwa, wiecznie niezadowolona, utyskuje na czym świat stoi.
Delikatna, niedołężna, radosna, bolesna, krucha, samotna, mniej otwarta na zmiany.
Starość. Jaka będzie ta nasza?
Delikatna, niedołężna, radosna, bolesna, krucha, samotna, mniej otwarta na zmiany.
Starość. Jaka będzie ta nasza?
Nagle na stare lata okazało się, że ma celiakie. Ona, która uwielbia kanapki, makaron, naleśniki. Musiała zmienić swoje żywieniowe nawyki.
Próbujemy bezglutenowych wypieków i ciągle kręcimy nosem, że to nie to. Oto ciasto, które smakowało nawet nam glutenowcom. Dziękuję Beo. Zjadła i ona, choć i cieszyć nie potrafi się już jak dawniej.
W przepisie była mąka z quinoi, które jak dotąd nie udało mi się znaleźć. Okazało się, że te ziarenka doskonale ucierają się w moździerzu. Ciasto piecze jak tartę tatin czyli jabłka na spodzie. Tu już po odwróceniu. Niestety moja odrapana blaszka zabarwiła metalicznie owoce, co naszczęście nie wpłynęło na smak. Ciasto ma ciekawy smak quinoi, jest lekko orzechowe i nie za słodkie. Tradycyjnie przemierzyło pół Polski na półce w pociągu i zniosło to całkiem dobrze. Pasuje do rozgrzewającej herbaty na jesienne, deszczowe dni. Jesień idzie i światło już nie to. Trzeba pomyśleć o zdjęciach na zimę...
Próbujemy bezglutenowych wypieków i ciągle kręcimy nosem, że to nie to. Oto ciasto, które smakowało nawet nam glutenowcom. Dziękuję Beo. Zjadła i ona, choć i cieszyć nie potrafi się już jak dawniej.
W przepisie była mąka z quinoi, które jak dotąd nie udało mi się znaleźć. Okazało się, że te ziarenka doskonale ucierają się w moździerzu. Ciasto piecze jak tartę tatin czyli jabłka na spodzie. Tu już po odwróceniu. Niestety moja odrapana blaszka zabarwiła metalicznie owoce, co naszczęście nie wpłynęło na smak. Ciasto ma ciekawy smak quinoi, jest lekko orzechowe i nie za słodkie. Tradycyjnie przemierzyło pół Polski na półce w pociągu i zniosło to całkiem dobrze. Pasuje do rozgrzewającej herbaty na jesienne, deszczowe dni. Jesień idzie i światło już nie to. Trzeba pomyśleć o zdjęciach na zimę...
Bezglutenowe, odwrócone ciasto z jabłkami
przepis za Bea oryginalnie La Tartine Gourmande
zmodyfikowany nieznacznie
przepis za Bea oryginalnie La Tartine Gourmande
zmodyfikowany nieznacznie
-30 g orzechów laskowych
-25 g masła + do natłuszczenia formy
-3 – 4 jabłka średniej wielkości
-1/4 łyżeczki świezo utłuczonego cynamonu
-125 g jasnego cukru muscavado + 2 łyżki do smażenia jabłek
-125 g naturalnego jogurtu
-pół laski wanilii (ziarna)
-3 jajka
-100 ml oliwy z oliwek
-szczypta soli
-1 łyżeczka sody
-2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia (do kupienia w sklepach ze zdrową żywnością, ten proszek nie zawiera mąki pszennej tylko skrobię kukurydzianą)
-60 g mąki z quinoa
-50 g mąki skrobi kukurydzianej ( nie mylić z mąką! do kupienia jw.)
-70 g mąki ryżowej (oryginalnie z pełnego przemiału, użyłam mąki ryżowej tzw. glutenowej, która jednak nie zawiera glutenu)
-4 łyżki zmielonych orzechów włoskich
- duża szczypta cynamonu
Jabłka obrałam i pokroiłam na plastry, usunęłam tylko pestki. Na patelni rozgrzałam masło wrzuciłam jabłka, 2 łyżki cukru i cynamon chwilę smażyłam. Powinny być obtoczone cukrem, ale nadal dość twarde. Wysmarowałam masłem tortownicę i wyłożyłam na nią jabłka warstwami. Dużo mi tych jabłek wyszło. W misce zmieszałam jogurt z cukrem, wanilią, oliwą, jajkami, dodałam mąki, mielone orzechy, sól, proszek, sodę i cynamon. Na koniec wmieszałam 30g orzechów, wcześniej podprażonych na suchej patelni i grubo posiekanych. Rozgrzałam piekarnik do 180 st. C. Wylałam ciasto na jabłka. Piekłam około 40-45 minut. Ciepłe ciasto wyrzuciłam na talerz, tak by jabłka znalazły się na wierzchu.
Jabłka obrałam i pokroiłam na plastry, usunęłam tylko pestki. Na patelni rozgrzałam masło wrzuciłam jabłka, 2 łyżki cukru i cynamon chwilę smażyłam. Powinny być obtoczone cukrem, ale nadal dość twarde. Wysmarowałam masłem tortownicę i wyłożyłam na nią jabłka warstwami. Dużo mi tych jabłek wyszło. W misce zmieszałam jogurt z cukrem, wanilią, oliwą, jajkami, dodałam mąki, mielone orzechy, sól, proszek, sodę i cynamon. Na koniec wmieszałam 30g orzechów, wcześniej podprażonych na suchej patelni i grubo posiekanych. Rozgrzałam piekarnik do 180 st. C. Wylałam ciasto na jabłka. Piekłam około 40-45 minut. Ciepłe ciasto wyrzuciłam na talerz, tak by jabłka znalazły się na wierzchu.
Trochę ze strachem przeczytałam Twój post. A to dlatego, że ja się starości panicznie boję. Nie raz jak zacznę o niej myśleć to serce wali mi jak oszalałe, że będę kiedyś musiała polegać na kimś innym, bo sama będę za słaba. A tego nie zniosę :(
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie ciekawi smak tego ciasta. Quinoa uwielbiam, więc myślę że to byłby mój smak. Dzielna jesteś i dobra, że w weekend przemierzasz pół polski z ciastem w pociągu.
A co do zdjęć i światła - jestem podłamana. Chyba mi przyjdzie zawiesić bloga na okres zimowy...
Ściskam Cię mocno!
e.
Też się przymierzam do tego ciasta zarekomendowanego przez Beę :)
OdpowiedzUsuńNarazie zamówiłam mąkę z Quinoa w moim sklepiku ekologicznym, w Polsce produkuje ją BioFuturo, jest np. tutaj: http://rajskismak.pl/product_info.php?products_id=454
Coś mogę powiedzieć o tym, o czym piszesz w artykule, celiakię zdiagnozowano u mnie bardzo późno i nie mogę się przekonać do dostępnych w sklepach produktów bg. Mają często taki charakterystyczny smak guaru, wydaje mi się ohydny, sama go używam bardzo oszczędnie i kupuję mąkę bg, która go nie zawiera, choć ciężko ją u nas znaleźć.
Najbardziej jednak zainteresowałaś mnie informacją o mące ryżowej glutenowej, czy masz na myśli "sweet rice flour"? Nie udało mi się jej zlokalizować w Polsce, kupiłam taki azjatycki kleisty ryż, z którego jest produkowana i zamierzam go zmielić. A Ty skąd ją masz?
Serdecznie pozdrawiam Ciebie i twoją bezglutenową krewną ")
ja nigdy quinony nie jadłam,zawsze obiecuję sobie kupić...ale, no właśnie ale jakieś tam jest
OdpowiedzUsuńceliaklie miałam jako dziecko, nie pamiętam, ale współczuje, bo wiem ile to wyrzeczeń oznacza :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsuń komentarz z bloga: Na kruchym spodzie
OdpowiedzUsuńBlogger Gospodarna narzeczona pisze...
Polka: no nie wiem... z racji swojego zawodu miałabym na to odpowiedź ;-)
Poczytaj sobie kiedyś Yaloma (mądry pan)
Fellunia; No niestety mąka ryżowa glutenowa z zagranicy jest. Jakiś kraj Bemeluxu nie pamiętam. A quinoa wdzięcznie się w moździeżu uciera, ale dzięki.
Aga-aa: wypróbuj koniecznie
och, jaki smutny post....pomozesz swojej babuni kochajac ja i myslac o niej usmiechnietej, zadowolonej, radosnej, odnalezionej w swoim nowym swiecie. kazdy wiek ma swoje uroki. Babcie sa przekochane, duzo mozemy sie od nich nauczyc! kochaj ja bo po prostu jest! jestes kochana, ze pieczesz dla niej ciasta! ona na pewno to docenia i okazuje swoja wdziecznosc najlepiej jak potrafi! ciasto wyglada naprawde pysznie!
OdpowiedzUsuńWitam może mogłabym jakoś pomóc. Z dietą bezglutenową radzimy sobie już prawie pięć lat. Nasza najmłodsza córeczka jest właśnie chora na celiakie, na początku było cieżko ale teraz jest już dużo lepiej. Życzę dużo sił i wytrwałości, pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuń