Reaktywacja, taki tytuł powinny nosić zamieszczane tutaj posty. Przynajmniej od roku, a może i dwóch. Co jakiś czas postanawiam powrócić do blogowania i co jakiś czas napotykam na poważne przeszkody. Jednak gdy patrzę na treść swojej pieczątki, wałęsające się pod nogami 10 skorygowanych mięsięcy, wiem, że nie był to stracony czas. I tylko widok środkowego palca lewej ręki przypomina, że nie obyło się bez uszczerbku.
Zwykle nie robię noworocznych postanowień, życie bez tego wystarczająco mnie zaskakuje. A w tym roku jedno sobie nawet zapisałam: prowadzić systematycznie bloga. Co z tego, kiedy za chwilę pochłonięta pakowaniem gruszkowego musu do mini słoików, wieszaniem jednych i składaniem do kupy drugich pieluszek, przy dźwiękach uroczego Oooo! wyleciało mi z głowy, a karteczka zniknęła bezpowrotnie w małej buźce. Dopiero wczoraj, pomiędy partiami ciastek na spotkanie mam, postawiła mnie do pionu Monika, życząc powrotu do blogowania. Monika jest specjalistką od ciastek, ale nie o nich dzisiaj. Na początek musi być chleb.
W nadmiarze obowiązków i nieprzespanych nocy, wymyślne gotowanie kuleje. Zdarza mi się coś przeoczyć, pokręcić. Gdy do spodni uczepione są małe łapki, bywa, że sknocę nawet popisowe potrawy. Nie chleb. Raz w tygodniu muszę wyciągnąć z piekarnika pachnący bochenek. Przyznaję, od jakiegoś czasu idę na łatwiznę i każdy wypiek powstaje według tego samego schematu: 500:330. Nieważne czy na zakwasie, drożdżowym zaczynie, czy po prostu na drożdżach. Nie cuduje, a nóż coś przeoczę. Jakiś czas podałam na FB fanpagu przepis na zakwasowe 500. Dziś wersja drożdżowa. Pieczony tego samego dnia, wymaga spędzenia wielu godzin w domu, wrzucony na dobę do lódówki staje się zupełnie niekłopotliwy. Nie głębi zakwasowca, ale wierzcie mi, jest bardzo przyzwoity i zjadliwy przez cztery, pięć dni. Nie kłamię!
Pszenno-orkiszowy chleb na drożdżach z dodatkiem czarnego sezamu i ziemienia lnianego
przepis własny
ho ho się dzieje
-500g mąki ( 200g orkiszowej razowej i 300g pszennej chlebowej)
-330g wody filtrowanej
-3/4 łyżeczki suszonych drożdży
-8g soli
-2 łyżki czarnego sezamu
-2 łyżki siemienia lnianego
1.Wszystkie składniki mieszamy w misce i wyrabiamy ciasto, aż bedzie odstawać od brzegów miski i ręki. Ciasto jest nieco lepkie, ze wzgledu na dodatek siemienia. Można oczywiści wyrobić mikserem, co uczyniłam.
2a. Jeśli nic nie planujemy na ten dzień, popza wypiekiem chleba, ciasto odstawiamy do wyrastania na 4 godziny. Co 80 minut składamy czyli na omaczonej stolnicy rozciągając składamy na trzy i potem w poprzek na trzy.
2b. Jeśli mamy ciekawsze rzeczy do roboty albo dom pełen domagających się uwagi domowników ciasto przekładamy do plastikowego pojemnika, zamykamy i wkładamy do lodówki na około 24 godziny.
3. Dojrzałe ciasto, zimne lub ciepłe, wykładamy na omączony blat i formujemy w luźną kulę, zostawiamy na około 20 minut. w tym czasie przygotowujemy koszyk. Ja mam uszyte lniane pokrowce do każdego koszyka, które po prostu obsypuję maką. Mam wtedy pewność, że nawet lepkie ciasto nie przyklei się do kosza podczas wyrastania. Niestety tracę tym samym piękne prążki. Wolę jednak to, niż gady, bumerangi, karaluchy i inne dziwne twory bochenkowe.
4. Formuję okrągły lub podłuzny bochenek i wkładam do koszyka złączeniem do góry. Odstawiam do wyrastania na 90 minut. Bochenke lodówkowy może potrzebować dwóch godzin i tyle mu daję.
5. Piekarnik nagrzewam do 250 stopni. Zawsze 20 stopni więcej, niż temperatura pieczenia. Po otwarciu dzwiczek, wlaniu wody i włożeniu zimnej masy jaką jest wyrośnięty bochenek temperatura wnetrza piekarnika zwykle się obniża.
6. Wyrośnięty chleb wyrzucam na łopatę obsypaną semolina lub grysikiem. Nacinam. Wkładam do piekarnika, a na blachę umieszczoną pod kamieniem wlewam pół szklanki wrzątku.
7. Chleb piekę 15 minut w 230 st. C i kolejne 30 minut w 210-215 st. C.
Zjadam najczęściej z hummusem, a ostatnio ze śledziem, ale to już inna historia. A Wam, którzy dzielnie tu zaglącie, życzę samych wartościowych chwil w tym Nowym Roku.
Powodzenia. sama niedawno reaktywowałam blog i nadal mi ciężko z regularnością i czasem więc życzę wytrwałości i żeby się układało:) a chleb zawsze być musi;p
OdpowiedzUsuńI owszem, w sensie chleba.
Usuńcieszę się, z tego Twojego postanowienia noworocznego :) i liczę, że wytrwasz. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńWelcome back! :)
OdpowiedzUsuńNie jest to może powrót w wielkim stylu, ale zawsze coś.
UsuńNooo :-)
OdpowiedzUsuńTo ja się cieszę, czekam na dostawę mąki i też upiekę, a co. A w międzyczasie jakieś ciastka ;)
A na mapie właśnie ktoś podał jakiś dziwny przepis na chleb na drożdżach, z dopiskiem że nie wyszedł, to może zalinkuję Twój żeby już wychodził?
No mój z pewnością wyszedł. Czego jak czego, ale chlebów, które nie wyszły to nie zamieszczam. Choć oczywiście mógłby być ładniejszy ;-)
OdpowiedzUsuńWiadomo, że są sprawy ważniejsze niż blog i jest to dla mnie całkiem zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że powracasz i będę zaglądała, jak zawsze. :)
Chleb pysznie wygląda! A widzisz, ja nie mam czasu na pieczenie chleba i nie wiem, czy kiedyś do tego w ogóle powrócę (oczywiście moje chleby w większości były to drożdżowe bochenki, więc absolutnie cały kosmos mi do Twojego pieczenia chleba. ).
Pozdrawiam :)
Thanks for sharing this post, I like this food guide.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze wracasz .... nawet jeśli partiami:) ... cieszę się, ze znow będę mogla podziwiać Twoje chleby i nie tylko:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwitam, mam pytanie, piekę od 1,5 roku systematycznie chleb żytni na zakwasie w piekarniku i foremce, ale nie słyszałam o kamieniu ... stad moje pytanie , czy mogę ten chleb normalnie upiec na /w ? blaszce ?
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twojego powrotu i podziwiam Twój zapał do pieczenia chleba, co swój to swój.
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do Liebster Blog