Czytam jej bloga od początku. Wiem, że jej post jest już gotowy. Pisała go długo, pieczołowicie wygładzając szczegóły. Zrobiła piękne zdjęcia. Ja siadam w ostatniej chwili i naprędce sklecam swoje zdania. Zdjęcia mam gotowe, ale umówmy się: nie poświęcam im specjalnie dużo uwagi.
Czytam jej bloga od początku i w co drugim poście znajduję coś, z czym się nie zgadzam. Oj, mam ochotę się z kłócić i przekonywać ją do swoich racji. Szczęśliwie udaje mi się powstrzymać. Wiele rzeczy bierze na poważnie, podczas gdy ja obracam wszystko w (kiepski?) żart. Wiele spraw poddaje głębszej analizie, gdy ja tylko prześlizguję się po powierzchni. Jest odważna, ja podkulam tylko ogon. Inna jest zupełnie niż ja. A jeszcze: lubi sprzątać, nie chcecie widzieć jak wygląda aktualnie mój dom. Nie chce mieszkać tu gdzie ja, nigdy jej tego nie wybaczę. Nie widzi perspektyw tam, gdzie dla mnie jest morze możliwości. Nie lubi makaronu, słyszał ktoś coś takiego. Nie przepada za herbatą, pozostawię bez komentarza. Lubi koty, ja pewnie nigdy się do nich nie przekonam. Drażnią ją opowieści o dziadkach i babciach, a ja tak je uwielbiam. Wymieniać mogę bez końca, bo z pozoru różni nas wszystko. Wyglądem też się różnimy, na moją niestety niekorzyść.
Czytam jej bloga od początku. Ciągnie mnie coś do niej, czy jak? Czasem uda nam spotkać wirtualnie, rzadziej tak prawdziwie. A wtedy znikają gdzieś różnice (oprócz tej w wyglądzie). Łapię się na tym, że może, może coś nas łączy. Każda chce być po prostu, choć na swój sposób, szczęśliwa, szuka swojego miejsca. I wiecie co? Nie chcę zapeszać: obie znalazłyśmy. Sól z Maldon też lubimy obie.
A dziś obie zapraszamy na sałatki z książki, która o dziwo podbiła dwa tak różne serca. Każda wybrała, coś dla siebie i dla tej drugiej. Jestem przekonana, że żaden z wyborów się nie pokryje. Polko oto moje sałatki.
Dla ciebie wybrałam sałatkę z młodych liści szpinaku, wydała mi się piękna w swojej prostocie, jak ty. Kulinarnie kojarzysz mi się też z zielonym (designersko z białym, a modowo z żółtym), stąd musiało być z liściem roli głównej. Pomyślałam, że lubisz bakalie i połączenie z młodym szpinakiem może ci się spodobać: zdrowe i pełne energii. Przyznaję, miałam wątpliwości co do kawałków pity, ale zawsze można użyć pełnoziarnistej czy razowej mąki i zrobić wszystko w domu, u mnie były orkiszowe. Postaw na dobre składniki, wiesz najlepiej jakie to ważne. Nie wiem tylko, co ze smażeniem i masłem, ale to było takie dobre. Spróbuj koniecznie!
Sałatka z liści młodego szpinaku z daktylami i migdałami dla Polki
-1łyżka białego octu winnego (u mnie z Sherry)
-1/2 czerwonej cebuli pokrojonej w cienkie pasterki
-100g dobrych daktyli bez pestek, pokrojonych wzdłuż na ćwiartki.
-30g masła
-2 łyżki oliwy
-2 małe pity podarte na kawałki
-75g migdałów grubo pokrojonych
-2 łyżeczki sumaku
-1/2 łyżeczki płatków chili
-150g młodych liści szpinaku (wzięłam więcej)
-2 łyżki soku z cytryny
-sól do smaku
Cebulę, ocet i daktyle wrzucamy do miseczki. Dodajemy szczyptę soli i dobrze mieszamy dłońmi, dobrze wyciskając. Zostawiamy na 20 minut. Po tym czasie odcedzamy, płyn wylewamy.
Masło i łyżkę oliwy rozgrzewamy na patelni. Smażymy kawałki pieczywa i migdały 4-6 minut, mają być chrupiące, złotobrązowe. Mieszamy z sumakiem, chili i 1/4 łyżeczki soli. Studzimy.
W misce mieszamy liście szpinaku, cebulę z daktylami i smażoną pitę z migdałami. Dodajemy łyżkę oliwy, sok z cytryny i szczyptę soli. Jemy bez zwłoki.
Dla siebie wybrałam sałatkę z kalerepy. Tak po prawdzie skojarzyła mi się też z Polką: zielona, świeża i (wtedy jeszcze) sezonowa, ale na pewno nie wybrałyśmy tej samej sałatki, a ja musiałam mieć kalarepę. Od prawie roku nieustannie jem kalarepę, zaczęło się kiedy trafiłam zeszłej jesieni do szpitala. Na pytanie czy coś ci przynieść: Dwuzłotówki na telewizor i kalarepę, informowałam potencjalnych odwiedzających. Żarłam te kalarepę bez opamiętania, choć wcale nie była to pora i tak mi zostało. O moim kalarepowym hicie tej wiosny będzie kolejny post. A dziś kalarepa z rukwią. Proszę!
Sałatka z kalarepy
-3 średnie kalarepki
-80g greckiego, gęstego jogurtu
-70g gęstej kwaśnej śmietany
-50g gęstej słodkiej śmietany (u mnie po prostu kubek 22% gęstej śmietany)
-1 mały ząbek czosnku, drobno pokrojony
-2 łyżki soku z cytryny
-1 łyżka oliwy
-3 łyżki świeżej mięty, posiekanej
-solidna garść rukwi wodnej
-1/4 łyżeczki sumaku
-sól i biały pieprz
Kalarepę obieramy i kroimy w kostkę około 2cm. W misce mieszamy jogurt, śmietanę, oliwę, czosnek, przyprawy bez sumaku, sok z cytryny. Mieszamy z kalarepą, miętą i połową rukwi. Ewentualnie dodajemy soli i pieprzu. Podajemy przybrane pozostałą rukwią i sumakiem.
Oba przepisy pochodzą z książki Ottolenghi i Tamimi Jerusalem
Kasiu trafiłaś IDEALNIE. Uwielbiam szpinak i pitę, nawet nie musi być pełnoziarnista. Napisałaś o mnie tak pięknie, że nie wiem co napisać. Zwykłe dziękuję to za mało wydaje mi się.
OdpowiedzUsuń:*
To uff. A to drugie, to e tam, takie tam ;-) Jak zwykle pobieżna analiza.
UsuńPobieżna analiza?? :) Aż się boję jaka by była właściwa, ta pełna :)
Usuń"Nie bało, nie bało" - jak mawiała moja babcia ;-)
Usuńoooo dobry pomysł bo mam cztery nowe przepisy na super sałatki :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze do usług Królowo.
UsuńPiękny wpis, który czytałam z ciekawością. I sedno wpisu - sałatki - dla mnie świetne!:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne dla Obu Pań:)
Jak zawsze miło cię gościć.
UsuńZrobię tak, napiszę ten sam komentarz u każdej z Was, by było sprawiedliwie ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za kawałek waszego świata i kuchni. Brak czasu na pisanie rozumiem doskonale. Kiedyś koty plątały mi się pod nogami, dziś często gotuję z Młodym na kolanach.
No i obawiam się, że naciągnęłyście mnie, by kupić tę książkę ;)
Kup kup nie pożałujesz. Ja czasem przesadzam z kupowaniem książek, ale na żadnej Ottolenghi się nie przejechałam. Masz warzywo, bierzesz Jerusalem lub Plenty i zaraz coś znajdziesz.
UsuńEee, z tego co wiem, do herbaty właśnie zaczyna się przekonywać. Przynajmniej do zielonej :-)
OdpowiedzUsuńTylko małpa nie zmienia poglądów jak to mawiają.
UsuńKrowa:-) Tak jakos to bylo. Sama prawda o Polce. I te dopracowan, pisane godzinami wpisy...
OdpowiedzUsuńA do ksiazek ciagle sie przymierzam, kolejna osoba, ktora pieje z zachwytu.