Bez ortodoksji, ale staram się jeść sezonowo. Szparagi jem w maju, truskawki w czerwcu, nie robię pomidorowej sałatki w grudniu, a malinami nie zapycham się w lutym. Stąd zima to u mnie czas warzyw korzeniowych, jabłek, ziemniaków, cebuli i pora. Czasem wzbogaconych zakamuflowaną dynią, jarmużem czy zimowymi sałatami. Nudno? Wcale nie. Chociaż muszę przyznać, że wszystko zależy od tego, ile ów sezon trwa. W polskiej kuchni warzywa korzeniowe obecne są od dawna, szkoda, że tak je zaniedbujemy. Dopiero od jakiś dwóch lat mówi się o powrocie brukwi, rzepek, skorzonery na polski stół. I jak zwykle, mam wrażenie, moda musiała przyjść z zachodu. Sama jeszcze do niedawana korzeń selera czy pietruszkę kojarzyłam jedynie ze smętnymi "wyławiankami" z zupy (lecz nie powiem jadałam je z apetytem), nieśmiertelną sałatką i tak zwaną rybą po grecku (to akurat mogę jeść na okrągło). Nawet nie przypuszczałam ile smaku kryje się w pieczonej pietruszce czy upie e smażonego selera. O cudach z brukwi nie wspomnę, tej jestem wielką miłośniczką i zawsze daję się ograbić eko-sprzedawcom. Tymczasem dziś zapraszam na selerową zapiekankę. Prosta, polska, choć z włosko-francuskim sznytem. I że też nie wpadłam na to w czasach podyplomowej biedy, kiedy to trzaskałam na okrągło zapiekanki z ziemniaków.
Zapiekanka z selera
Seler au gratin
-1 duży seler
-100g boczku surowego
-mały pęczek natki pietruszki
-50g masła
-dwie garstki świeżo tartego parmeanu
-sól, pieprz
-miska z wodą z dodatkiem soku z połowy cytryny
Boczek pokroiłam na cienkie plasterki. Natkę posiekałam. Naczynie do zapiekania wysmarowałam orzeszkiem masła.
Seler obrałam pokroiłam na ćwiartki i włożyłam do kwaśnej wody, by nie ciemniał. Po kolei starłam na bardzo cienkie plasterki na mandolinie lub tym nożyku z boku tarki. Układałam w naczyniu na zakładkę plasterki selera, kilka plasterków boczku, garstkę natki, kawałeczki masła. Doprawiałam solą pieprzem i parmezanem. I tak warstwami do wyczerpania składników. Na wierzchu posypałam obficiej parmezanem. Piekłam w piekarniki nagrzanym do 180 st.C 30 minut przykryte folią aluminiową i 30 minut bez. Podałam z sałatą. I kto by pomyślał, że seler taki dobry. Można na ostatnie 30 minut wlać 150 ml śmietanki, ale idzie wiosna, więc zaczynam dbać o linię ;-)
No wlasnie, zamilowanie do sezonowosci to jedno, ale powoli zaczynam tesknic za czyms wiecej niz jesienno-zimowe bulwy i korzenie... Na szczescie juz coraz blizej ;)
OdpowiedzUsuńPieczone warzywa kocham, wszystkie chyba wlasciwie. Twoj 'gratin' bardzo pobudza slinianki :)
Pozdrawiam serdecznie!
Tej zimy (wreszcie w swojej i tylko swojej kuchni) też odkryłam seler na nowo :) Dziękuję za kolejną inspirację :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam podglądając od jakiegoś czasu ukradkiem ;)
Zapiekankę biorę w ciemno i marzę by na każdym straganie obok ziemniorów leżały brukiew, pasternak i skorzonera :)))
OdpowiedzUsuńPasternak to nawet umiemy wyhodować ;-) jak minie wieczna zmarzlina to siejemy. Choć zeszłoroczny poszedł bardziej w długość (metr) ni grubość.
UsuńA skorzonerę to pamiętam tylko z nazwy, babcia uprawiała...
UsuńTeż mi się marzą takie cuda, a mój ogród za mały i już zbyt zarośnięty, nawet nie wiem, co musiałabym wykarczować pod warzywnik :(
No umiemy, umiemy, ale dostęp do pola mamy tylko na Mazurach ;) A w Krk pasternak raz na ruski rok w dużym sklepie na T.. O brukwi już nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńAle metr pasternaka robi wrażenie, nie powiem! :)
Brukiew to najlepiej znad morza brać, u nas jest, ale cena kosmosu.
Usuńświetny pomysł na zapiekankę!
OdpowiedzUsuńCzy można podobną zapiekankę zrobić z ziemniakami
OdpowiedzUsuńPewnie już za późno: Tak jasne, u źródła była właśnie typowa zapiekanka z ziemniaków. Robiłam też dynie, pasternak, ziemniaki czerwone i kombinacje z marchewką, pietruszką.
Usuń