Przez ostatnie lata kulinarna blogosfera zmieniła się nie do poznania. I nie jestem pewna czy zawsze były to zmiany na lepsze. Wiele dobrego zniknęło i przyznaję, że sama też się do tego przyczyniłam. Patrz: Weekendowa Piekarnia. Wiele innych powstało, choć przyznam, że nie nadążam, by je wszystkie śledzić. Z przykrością? Nie wiem. Na szczęście jest też kilka niezmiennych. Wiem, że w każdym miesiącu dowiem się co lubi Ania. W poniedziałki zajrzę do Basi (o ile się nie mylę ostatnio we wtorki, ale to na pewno tylko chwilowe przesunięcie). W październiku objem się dynią w towarzystwie Bei, potem zanurzę w korzenne aromaty wraz z Ptasią. Brakuje mi Dnia Jabłka, na pocieszenie popatrzę co znów razem upiekły, a przecież każda w swojej kuchni, Majana i Anita. Przepisów na pierniki i faworki pójdę szukać do Ali. Nie zgodzę się z Polką. Powygłupiam z Okiem. I tradycyjnie wezmę udział w Weekendzie Czekolady.
Udział będzie skromny, wręcz symboliczny, gdyż moja kuchenna działalność ma miejsce jedynie w krótkich przerwach pomiędzy niespełna trzygodzinnymi cyklami, bo ktoś ma zegareczek w pupce ( nadal nie lubię zdrobnień, ale gdybyście widzieli te już i tak podwojone rozmiary...). Udział skromny, acz nie pozbawiony kalorii i zupełnie nieodpowiedni na zimę. Ponadto zawiera wszystkie te składniki, których karmiąca samica człowieka powinna unikać (dajcie mi naukowy artykuł, gdzie jest to napisane) i powiem wam to jest pyszne. Przepis nie przepis przewija się przez różne książki Nigelli, a ostatnio pojawił się w wersji kawowej u Ani. Dobra alternatywa dla tych, którzy nie mają specjalnych maszyn. Trudno w to uwierzyć, ale powstały w myśl zasady Nie marnuję jedzenia, ostatnio tak pięknie opisanej u Bei. L. robiąc pączki stwierdził, że otwarta przez niego półlitrowa śmietanka jest jakaś dziwna i poszedł po następną, niestety też półlitrową. I tak zostałam z 750ml śmietanki do wykorzystania w najbliższym czasie.
Lody czekoladowe z nutą pomarańczy
-150ml słodzonego mleka skondensowanego
-350 ml śmietanki
-75-100g gorzkiej czekolady roztopionej w kąpieli wodnej
- 2-3 łyżki Cointreau lub innego likieru pomarańczowego
Wszystkie składniki miksujemy na gęstniejącą masę i wstawiamy na noc do zamrażalnika. Proste nie?
Przy okazji i w związku z dużą ilością śmietanki zrobiłam też wersję z tahini: zamiast czekolady i likieru dodałam 1/2 szklanki tahini i 2 łyżki rumu. I wiecie co? Nie wiem, które lepsze.
Atino dziękuję za kultywowanie tradycji. A tu znajdziecie moje wpisy z poprzednich lat. Ciekawe, że też są lody. Inny pomysł na niekłopotliwe i lżejsze lody znajdziecie tutaj i tutaj.
Nie ukrywam, ze i mnie nieco 'tamtych czasow' brakuje... Ale wszystko sie zmienia (my sami tez ;)), wiec to raczej nieuniknione :/
OdpowiedzUsuńOstatnio stwierdzilam, ze z czekoladowych smakolykow najbardziej lubie... sama czekolade :D Anita pewnie wiec o wiele lepiej zaopiekuje sie Czekoladowym Weekendem niz ja ;)
Pozdrawiam serdecznie!
I dziekuje za linka :)
PS. I gratuluje przybycia Malego Czlowieka! :))
A dziękuję, dziękuję. Bardzo, bardzo małego.
UsuńPewnie, że i my też. I niektóre nowości bardzo są dobre i ciekawe, ale tak mnie wzięło. I sobie "polinkowałam".
Jestem tylko czytelniczką, ale też odczuwam tęsknotę za 'starą' blogosferą:(
OdpowiedzUsuńCo się stało z Tatter? Strasznie brakuje mi jej przepisów na cudowne domowe pieczywo...
Jak to się mówi: przeszła do realu ;-) Na szczęście wypróbowane przez nią przepisy krążą i mają się dobrze.
UsuńGospodarna K.! Napisałaś niemal dokładnie to co chciałam napisać w poniedziałek. Na czeko-weekend oczywiście. No to muszę wymyślić nową notkę, może to i dobrze, bo mi by to pewnie wyszło w tonie marudno-ckliwym z naciskiem na marudny ;)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej - cieszę się ogromnie że znów częściej Twój blog na górze blogrolla :)))))
Duzo dobrego dla Małej Dziewczynki i tej większej też! :)
A wiesz też potem się zastanawiałam czy nie nazbyt z pretensjami. No i wszystkich wymienić się nie da.A potem pomyślałam, a tam kto to czyta: tylko swoi ;-) Przebieram nóżkami patrząc na gofrownicę. Moja była kupiona na pchlim, ale ktoś ją posmarował kremem do twarzy w ramach konserwacji, także muszę ją porządnie wypalić. A większa to ja?
UsuńPodobne tęsknoty i mną ,szarpią'...
OdpowiedzUsuńI choć wiem,że zmiany muszą się dokonać,na lepsze lub nie całkiem,to mi żal.
Szkoda,że Ludzie odchodzą lub porzucają swoje piękne dzieła.
Smacznych lodów!
To prawda mnie szczególnie dwóch żal.
UsuńKasiu, aż mi się buzia uśmiechnęła. Piękny wpis no i znalazłam się w nim, za co pieknie dziękuję :*.
OdpowiedzUsuńTwoje lody wyglądają smakowicie, nawet mimo zimna za oknem, poczęstowałabym sie chętnie.
Pozdrowienia i uściski dla Maleńkiej :*
pyszne musiały być te lody :)
OdpowiedzUsuńJak ślicznie wspomniałaś i o mnie :** A lody cudowne, a tam nie ma czego matka karmiąca unikać, trzeba od młodości przyzwyczajać "następcę" do smakołyków : Pozdrawiam! I dziękuję za udział w zabawie:)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, ale powiedz to rzeszom jadącym na gotowanej marchewce i indyku (brrr)! Powiedz, a zagryzą!
UsuńNie zagryzą, nie zagryzą...
OdpowiedzUsuńniech matka je wszystko
i przyzwyczaja małe do nowych smaków oryginalnych i wyszukanych także.
Tego się trzyma od początku. Czasami w konspiracji.
UsuńMasz rację, tyle się zmieniło. Trudno to ogarnąć. Gratuluję nowego członka rodziny i ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu członka. Już nie możemy się doczekać, by poznać jego smaki.
UsuńNie lubię takich akcji.
OdpowiedzUsuńOwszem, zmieniło się i też nie ogarniam... A te lody wyglądają rasowo, i u Ciebie, i u Ani, i mnie wyszła jakaś katastrofa, jak robiłam na skondensowanym - w przeciwieństwie do kremu do oszukanego key lime pie, który skład ma b. podobny, a w smaku jest całkiem, całkiem.
OdpowiedzUsuńMam na nie znów ochotę ;)Kurczę, widzisz, GP droga, musiałam tę weryfikację wprowadzić, bo doszło do tego, zę dostawałam po kilkanaście spamów dziennie! Czy Ty też masz taki zalew? Odkąd jest weryfikacja obrazkowa, liczba spamu spadła do zera. Ale może żeby nie męczyć ludzi, zniosę za Twą sugestią opcję anonimów? Chodziaż to ogranicza ludzi...
OdpowiedzUsuńMi pomogło. Wiem, że to jest zapora dla niektórych. Niestety ta weryfikacja dla mnie jest czasem zbyt trudna i porzucam pisanie komentarza. A przez kilka miesięcy codziennie dostawałam dziwne anonimy po kilkanaście dziennie. Było to upiorne, oznaczenie jako spam, wkładało do spamu wszystkie komentarze.
UsuńA wiesz Kasia - strzelilas w samo sedno z Weekendowa Piekarnia (moja "zdolnosc chlebowa" ostatnio pgranicza sie do foremki i juz mi troche wstyd;), ale cos zostalo z tego co bylo, cos co daje pewnosc, ze kogos znamy i mozemy zerknac na wzorowe zdjecie chleba (Ty) jesli nawet nie umiemy go upiec :) Pozdrowien moc!
OdpowiedzUsuńPS. A wtorki to dziwne, ale w weekened sie nei moge zabrac, starm sie wrocic, ale cos sie nei chce zgrac :)