Czemu nie mogę być pierwsza? Nie wiem. Gdy przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł, długo nam nim rozmyślam. Wałkuję, analizuję, ruminuję. I nagle słyszę jak ktoś na niego wpada. Może w swoich rozmyślaniach obdarzam nim inną osobę? A może wszystkie pomysły już były i kręcą się w naszych nieświadomościach, jak chomiki na kołowrotku. I czasem jakiś wpada do świadomej przegródki? Bingo! Komu? Nie przewidzisz! W tym roku sezon na szparagi postanowiliśmy potraktować inaczej. Ile razy można jeść, w jednym sezonie rzecz jasna, szparagi z masłem, pod beszamelem, zapiekane i w zupie. Zresztą zupy ładnie brzmią, ale po prawdzie nie jestem ich wielbicielką. Gdy kolejne związane gumką pęczki lądowały na naszym blacie, my studiowaliśmy dalekowschodnie i bliżej wschodnie księgi w poszukiwaniu szparagowych pyszności. Bo choć szparagi nie są azjatycką specjalnością, wierzyliśmy, że tamtejsi kucharze i kulinarni znawcy mają na ich temat coś do powiedzenia. Wok polubi każde warzywo. Obklejone w aromatycznym mięsnym sosie nic nie traci ze swojej chrupkości. Pierwsza! Znowu się nie udało. W sobotę ukazał się tu artykuł. Cóż, szparagi są tego warte. I nawet zniosę, tego wielkiego woka koromysło na szafce. I już zapowiadam szparagi po indyjsku!
-1/2 kg mięsa wołowego np. łaty
-1 solidny pęczek zielonych szparagów, końcówki ułamane
-1 cm obranego ze skórki korzenia imbiru, zgniecionego lekko
- 1 ząbek czosnku, lekko zgnieciony
- 2 filiżanki oleju do głębokiego smażenia
-1/2 łyżeczki soli
-1/2 łyżeczki soli
-1 łyżka wina ryżowego lub wytrawnego sherry
-1/3 szklanki bulionu lub wody
Sos
-łyżka jasnego sosu sojowego
-1 łyżka sosu ostrygowego ( do kupienia w sklepach z żywnością orientalną)
-2 łyżeczki skrobi kukurydzianej rozpuszczone w3 łyżkach wody
-2 łyżki oleju sezamowego
Najpierw należy iść na zakupy. Co nie jest takie oczywiste. Na bazarku , klient nasz pan. Spróbujcie złamać szparaga, by sprawdzić jego sprężystość. Ta pani, co pani. A gdyby tak każdy? Każdy nie każdy, za to niektórzy sprzedawcy dopinają wczorajsze łodyżki do tych świeżych. Zaopatrzeni w zielony pęczek, udajemy się do mięsnych budek. Już słychać rubaszne śmiechy i zawadiackie ostrzenie noży. Łata, jak wygląda łata. W chłodni leżą jakieś ochłapy z napisem szponder. Czy jest łata? Pani bierze jeden z ochłapów i pokazuje. W odmętach umysłu próbujecie odnaleźć różnicę między łatą a szpondrem. I w duchu przeklinacie tego Jego co wam kazał kupić mięso. Pół kilo. Tylko pół kilo, a nie kilo. To dam pani te większą połowę. Uff, tym razem się udało, tylko dwieście gram za dużo. I tak będzie na dwa, trzy obiady, bo zawsze gotujecie z połowy porcji. W domu On bierze kawał mięsa pod światło, cmoka, ogląda, włókna poprawia. Łata. Wyrokuje. I naraz się rozmarza. Ja to bym jednak poszedł na staż do tego rzeźnika. Gadu gadu, a jeść trzeba.
-1/2 kg mięsa wołowego np. łaty
Marynata
-1 łyżka jasnego sosu sojowego
-1 łyżka wina ryżowego Shaoxing (lepsze i tańsze) lub wytrawnego sherry
-1/2 łyżeczki cukru
-1 i 1/2 łyżki skrobii kukurydzianej (nie mąki) rozpuszczonej w 2 łyżkach wody
-1 łyżka oleju
-1 łyżka jasnego sosu sojowego
-1 łyżka wina ryżowego Shaoxing (lepsze i tańsze) lub wytrawnego sherry
-1/2 łyżeczki cukru
-1 i 1/2 łyżki skrobii kukurydzianej (nie mąki) rozpuszczonej w 2 łyżkach wody
-1 łyżka oleju
-1 solidny pęczek zielonych szparagów, końcówki ułamane
-1 cm obranego ze skórki korzenia imbiru, zgniecionego lekko
- 1 ząbek czosnku, lekko zgnieciony
- 2 filiżanki oleju do głębokiego smażenia
-1/2 łyżeczki soli
-1/2 łyżeczki soli
-1 łyżka wina ryżowego lub wytrawnego sherry
-1/3 szklanki bulionu lub wody
Sos
-łyżka jasnego sosu sojowego
-1 łyżka sosu ostrygowego ( do kupienia w sklepach z żywnością orientalną)
-2 łyżeczki skrobi kukurydzianej rozpuszczone w3 łyżkach wody
-2 łyżki oleju sezamowego
Najpierw należy iść na zakupy. Co nie jest takie oczywiste. Na bazarku , klient nasz pan. Spróbujcie złamać szparaga, by sprawdzić jego sprężystość. Ta pani, co pani. A gdyby tak każdy? Każdy nie każdy, za to niektórzy sprzedawcy dopinają wczorajsze łodyżki do tych świeżych. Zaopatrzeni w zielony pęczek, udajemy się do mięsnych budek. Już słychać rubaszne śmiechy i zawadiackie ostrzenie noży. Łata, jak wygląda łata. W chłodni leżą jakieś ochłapy z napisem szponder. Czy jest łata? Pani bierze jeden z ochłapów i pokazuje. W odmętach umysłu próbujecie odnaleźć różnicę między łatą a szpondrem. I w duchu przeklinacie tego Jego co wam kazał kupić mięso. Pół kilo. Tylko pół kilo, a nie kilo. To dam pani te większą połowę. Uff, tym razem się udało, tylko dwieście gram za dużo. I tak będzie na dwa, trzy obiady, bo zawsze gotujecie z połowy porcji. W domu On bierze kawał mięsa pod światło, cmoka, ogląda, włókna poprawia. Łata. Wyrokuje. I naraz się rozmarza. Ja to bym jednak poszedł na staż do tego rzeźnika. Gadu gadu, a jeść trzeba.
Przepis właściwy:
Mięso kroimy wzdłuż włókien na trzy plastry. A każdy plaster w poprzek na pół centymetrowe plasterki. I mówcie sobie co chcecie, ale to męska robota.* Mięso wkładamy do miski. W miseczce mieszamy wszystkie składniki marynaty i zalewamy kawałki mięsa. Dobrze mieszamy. I odkładamy do lodówki na 30 minut lub dłużej. Ot tyle by przebiec dwa mosty i wrócić.
Szparagi myjemy, odłamujemy twarde końce. I kroimy na kawałki pod kątem 45 stopni, przy czy po każdy odcięciu obracamy pozostałą łodyżkę o 45 stopni. Te wszystkie stopnie, a weź zrób to. Mieszamy wszystkie składniki sosu w miseczce.
Rozgrzewamy woka lub ciężki, duży rondel. Nie wlewaj oleju! Wok ma być dobrze rozgrzany. Wlewamy olej i rozgrzewamy do temperatury 185 st.C. Zmierz proszę termometrem, zanim zaczniesz smażyć. Wrzucamy mięso, szybko mieszamy. Łaaa, nie podrzucaj tak, bo się boję. Smażymy około 10 sekund. Mięso powinno być zbrązowione tylko po wierzchu. Wyciągamy cedzakiem i odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku. Olej można wystudzić i przechować w słoiku i lodówce do kolejnego krótkiego smażenia. Znowu te słoiki z olejem w lodówce.
Woka wycieramy. Ponownie rozgrzewamy. Weź włącz wyciąg, bo sąsiedzi pomyślą, że mieszkają koło chińskiej budy. Wlewamy 2 łyżki oleju, podgrzewamy 30 sekund. Wrzucamy czosnek i imbir i wciskamy je w olej. Wrzucamy szparagi i mieszamy przez 1 minutę. Posypujemy solą i cukrem, mieszamy, wlewamy wino ryżowe i mieszamy. Wlewamy wodę lub bulion. Przykrywamy i gotujemy na sporym ogniu przez minutę. teraz wrzucamy mięso i mieszamy, mieszamy, mieszamy. Wlewamy uprzednio przygotowany sos. Chwilę mieszamy, aż sos zgęstnieje i pokryje warzywa i mięso. I miałaś nakryć.
Mięso kroimy wzdłuż włókien na trzy plastry. A każdy plaster w poprzek na pół centymetrowe plasterki. I mówcie sobie co chcecie, ale to męska robota.* Mięso wkładamy do miski. W miseczce mieszamy wszystkie składniki marynaty i zalewamy kawałki mięsa. Dobrze mieszamy. I odkładamy do lodówki na 30 minut lub dłużej. Ot tyle by przebiec dwa mosty i wrócić.
Szparagi myjemy, odłamujemy twarde końce. I kroimy na kawałki pod kątem 45 stopni, przy czy po każdy odcięciu obracamy pozostałą łodyżkę o 45 stopni. Te wszystkie stopnie, a weź zrób to. Mieszamy wszystkie składniki sosu w miseczce.
Rozgrzewamy woka lub ciężki, duży rondel. Nie wlewaj oleju! Wok ma być dobrze rozgrzany. Wlewamy olej i rozgrzewamy do temperatury 185 st.C. Zmierz proszę termometrem, zanim zaczniesz smażyć. Wrzucamy mięso, szybko mieszamy. Łaaa, nie podrzucaj tak, bo się boję. Smażymy około 10 sekund. Mięso powinno być zbrązowione tylko po wierzchu. Wyciągamy cedzakiem i odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku. Olej można wystudzić i przechować w słoiku i lodówce do kolejnego krótkiego smażenia. Znowu te słoiki z olejem w lodówce.
Woka wycieramy. Ponownie rozgrzewamy. Weź włącz wyciąg, bo sąsiedzi pomyślą, że mieszkają koło chińskiej budy. Wlewamy 2 łyżki oleju, podgrzewamy 30 sekund. Wrzucamy czosnek i imbir i wciskamy je w olej. Wrzucamy szparagi i mieszamy przez 1 minutę. Posypujemy solą i cukrem, mieszamy, wlewamy wino ryżowe i mieszamy. Wlewamy wodę lub bulion. Przykrywamy i gotujemy na sporym ogniu przez minutę. teraz wrzucamy mięso i mieszamy, mieszamy, mieszamy. Wlewamy uprzednio przygotowany sos. Chwilę mieszamy, aż sos zgęstnieje i pokryje warzywa i mięso. I miałaś nakryć.
Całość podajemy z miską krótkoziarnistego ryżu w towarzystwie kimchi, koreańskiej kiszonki na zdjęciu z daikonu. Na początek, dla oswojenia z ową kapustką polecam klasyczne kimchi z kapusty pekińskiej.
* Ja pociąłem według innej książki, więc twój opis nie zgadza się z tym na zdjęciu. A czy to ważne? Tak to jest ważne jak pocięte jest mięso!
A przepis dodałam do akcji:
* Ja pociąłem według innej książki, więc twój opis nie zgadza się z tym na zdjęciu. A czy to ważne? Tak to jest ważne jak pocięte jest mięso!
A przepis dodałam do akcji:
dziś nie zrobiliśmy szparagów z bardzo podobnego przepisu tylko z braku skrobi (i po części z powodu zamieszania z bok choy). ale co się odwlecze... :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te wasze dialogi wtrącone w przepis. Więcej proszę, więcej ;)
OdpowiedzUsuńA miseczką tego i owego bym nie pogardziła. Co do pana Dziwnego, trochę mnie spłoszył, ale opowiem Ci w @
Ależ jesteś pierwsza, tylko po co?
OdpowiedzUsuńCo tam szparagi, najbardziej uwielbiam szparagowe dialogi tym można się zaczytać i delektować. Poproszę o jeszcze i przy innych daniach.
tak to jest z tymi sprzedawcami :) a obiad wspaniały :)
OdpowiedzUsuńKupiłam gazetę, ale jeszcze jej nie przeczytałam, więc dla mnie jesteś pierwsza. Podoba mi się taki wschodni sznyt do szparagów. Muszę koniecznie spróbować.
OdpowiedzUsuńwyglada po prostu tak fantastycznie,ze szok!!!! az slinka cieknie!!!!
OdpowiedzUsuńkimchi wprawdzie nie lubie,ale akurat nie jest to problem dla mnie,bo zajadalabym sie tylko mieskiem ze szparagami :)
Pozdrawiam cieplutko :)
My też o mały włos...ale polecieliśmy w te pędy po skrobię do Cesarza i mamy zapas na pół roku.
OdpowiedzUsuńPtasiu: Miseczka i dla Ciebie. A i pana może by takową ułagodzić.
Ryszard gdzież tam. A jak impreza, że tak powiem?
Paula: ;-)
Lo: A my się chyba niebawem widzimy. szparagi po indyjsku?
Gosia: Ja z kimchi to miałam przeprawy, aż w końcu...polubiłam. I cmokam i pogryzam i nasłuchuje jak sobie dojrzewa w kance.
Bardzo fajne danie :)
OdpowiedzUsuńA ja szparagow nie lubie, o! :) Za to z tym byciem pierwsza mam tak samo. Albo zbyt powolna jestem albo mnie tez podkradaja pomysly :))
OdpowiedzUsuńnie mogę odżałować że u mnie jeszcze nie ma zielonych szparagów no ale może w końcu się pojawią-czekam cierpliwie
OdpowiedzUsuńciekawy przepis :) pozdrawiam
Pychotka :) Muszę wreszcie kupic szparagi :)
OdpowiedzUsuńGosia, Majka: A wy co takie grymaśnice. Tego nie lubię tamtego nie lubię ;-)
OdpowiedzUsuńA szparagi, ja wiem. Myślę, że zachwyt z powodu formy i krótkiego sezonu. Bo czym różny ten smak od brokuła czy takiego bok choya?
to prawda, chyba wszystko zostało juz wymyślone.. albo prawie wszystko. ale.. można życ sobie w błogiej nieświadomosci, że to nasze dzieło :-) szczególnie jeśli pyszne.
OdpowiedzUsuńHa, tez mam ten przepis Kręglickiej na oku, więc śpiesz się, śpiesz ze szparagami! :)))
OdpowiedzUsuńkurcze to wygląda bardzo apetycznie, pomimo tego ze za wołowina nie przepadam
OdpowiedzUsuńAnia: Ja przepisu pani K. nie miałam na oku. Jak mówi On; ona niedbale podchodzi do sprawy ;-) Chodziło tylko o szparagi z woka. A na oku mam inne jeszcze wschodnie kuchni ;-)
OdpowiedzUsuńAga-aa: Kurczak? Kaczka? Tofu? Każdy znajdzie coś dla siebie.
Choć w sumie mięsożerna nie jestem za bardzo, tak mniej niż więcej, szparagi lubię, ale inne warzywa bardziej, to jak zobaczyłam to trzecie zdjęcie, to zgłodniałam.
OdpowiedzUsuńA o tej porze nocy głodnieć nie wypada ;)
I rewelacyjny tekst :)
Bardzo mi sie chce takiej wolowiny i nawet mam wszystkie sklandiki. :) Bardzo apetyczne zdjecia.
OdpowiedzUsuń"Tak to jest ważne jak pocięte jest mięso!" ba, ro sedno sprawy!
OdpowiedzUsuńLubie te Wasze opowisci z tekstami kursywa, czyta sie swietnie i zawsze wtedy mysle, ze po 2 takich tekstach bym tej drugiej osobie przywalila ;-)