Ostatnio za oknem buro, chmurzaście, deszcz. Do czerwonej torby w żółto-niebieskie smoki, obok pudełka z lunchem, parasolki i książki, wciskam baleriny. Na krzywiące się na wilgoć stopy wciągam kalosze. Zamiast butelki z wodą wrzucam imbir i cytrynę. Zrobię sobie w pracy rozgrzewającą herbatę. Po drodze chlapie i chlupie. Jutro założę czapkę, myślę motając mocniej szal. W kałużach topią się płatki z drzew, spłoszone jakby spadły nie w porę. W pracy smutne i przestraszone twarze oświetlam sobie lampą zamiast dnia. Wsuwam naleśniki jak różowe okulary. Robię sobie obiadowy tort.
-200ml mleka
-200g mąki
-2 jajka
-jeden mały młody burak
-4-5 łyżek owdy
-szczypta soli
-szczypta cukru
-2 łyżki oleju
Buraka ścieramy na tarce o najmniejszych oczkach.Wszystkie składniki oprócz oleju miksujemy na gładkie ciasto. Zostawiamy je na 20 minut, aby odpoczęło. Wlewamy olej. Mieszamy. Rozgrzewamy małą patelnię. Smarujemy ją cienką warstewka oleju smażymy pierwszego naleśnika z jednej strony. Do smażenia kolejnych nie natłuszczamy już patelni. Olej w naleśnikowym cieście wystarczy. Smażymy naleśniki, aż do wyczerpania ciasta.
-600g szpinaku
-pół pęczka małej botwinki
-natka, szczypiorek, bazylia
-cebula
-2-3 ząbki czosnku
-kilka łyżek twarogu
-mały kawałek gorgonzoli lub innego sera z niebiesko-zieloną pleśnią
-przyprawy: cayenne, pieprz biały, sól, gałka muszkatołowa
-2-3 łyżki oliwy
-jajko
Cebulę i czosnek poszatkowałam i zeszkliłam na oliwie. Wrzuciłam umyty i poszatkowany szpinak oraz botwinkę. Dusiłam z kwadrans. Wrzuciłam zioła, doprawiłam. Dodałam sery i żółtko. Na koniec już po zdjęciu z ognia pianę z białka.
Naleśniki przekładałam nadzieniem jak tort, posypałam parmezanem i zapiekłam w 180 st. C przez 30 minut. Zapieczone podałam z sosem orzechowym. Zniknęły zanim zrobiłam zdjęcie.
Sos orzechowy
-śmietana
-dwie garście orzechów włoskich
-2 ząbki czosnku
-sól, pieprz, gałka muszkatołowa
-łyżka masła
Orzechy zmieliłam na grubo w melakserze. Czosnek przepuściłam przez praskę. W rondlu roztopiłam masło. Wrzuciłam czosnek i orzechy. Smażyłam, aż zapach wypełnił dom. Wlałam śmietanę, wymieszałam i doprawiłam. Polewałam kawałki naleśnikowego tortu.
-200ml mleka
-200g mąki
-2 jajka
-jeden mały młody burak
-4-5 łyżek owdy
-szczypta soli
-szczypta cukru
-2 łyżki oleju
Buraka ścieramy na tarce o najmniejszych oczkach.Wszystkie składniki oprócz oleju miksujemy na gładkie ciasto. Zostawiamy je na 20 minut, aby odpoczęło. Wlewamy olej. Mieszamy. Rozgrzewamy małą patelnię. Smarujemy ją cienką warstewka oleju smażymy pierwszego naleśnika z jednej strony. Do smażenia kolejnych nie natłuszczamy już patelni. Olej w naleśnikowym cieście wystarczy. Smażymy naleśniki, aż do wyczerpania ciasta.
Nadzienie szpinakowe
-600g szpinaku
-pół pęczka małej botwinki
-natka, szczypiorek, bazylia
-cebula
-2-3 ząbki czosnku
-kilka łyżek twarogu
-mały kawałek gorgonzoli lub innego sera z niebiesko-zieloną pleśnią
-przyprawy: cayenne, pieprz biały, sól, gałka muszkatołowa
-2-3 łyżki oliwy
-jajko
Cebulę i czosnek poszatkowałam i zeszkliłam na oliwie. Wrzuciłam umyty i poszatkowany szpinak oraz botwinkę. Dusiłam z kwadrans. Wrzuciłam zioła, doprawiłam. Dodałam sery i żółtko. Na koniec już po zdjęciu z ognia pianę z białka.
Naleśniki przekładałam nadzieniem jak tort, posypałam parmezanem i zapiekłam w 180 st. C przez 30 minut. Zapieczone podałam z sosem orzechowym. Zniknęły zanim zrobiłam zdjęcie.
Sos orzechowy
-śmietana
-dwie garście orzechów włoskich
-2 ząbki czosnku
-sól, pieprz, gałka muszkatołowa
-łyżka masła
Orzechy zmieliłam na grubo w melakserze. Czosnek przepuściłam przez praskę. W rondlu roztopiłam masło. Wrzuciłam czosnek i orzechy. Smażyłam, aż zapach wypełnił dom. Wlałam śmietanę, wymieszałam i doprawiłam. Polewałam kawałki naleśnikowego tortu.
Już myślałam, ze ten róż to od barwników sztucznych... Uf :) Burak to jednak potrafi! ;)))
OdpowiedzUsuńNo wiesz ;-) Ja i barwniki. Ja bym jajka znosiła sama gdybym mogła.
OdpowiedzUsuńHehe. Rozbawił mnie ten komentarz o jajkach :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne te naleśniki. Bardzo optymistyczne. Aż proszą się o zrobienie na słodko, z bitą śmietaną i truskawkami...
"Zniknęły zanim zrobiłam zdjęcie." W takim razie czego to zdjęcie??? :D
OdpowiedzUsuńCo za naleśniki, no tym razem mnie powaliłaś, już widzę zielone, żółte, pomarańczowe...całą tęczę. MNIAM
OdpowiedzUsuńfantastycznie wygląda!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają takie różowości :)
OdpowiedzUsuńKolory niesamowite!
OdpowiedzUsuńFantastyczne są! Też najpierw myślałam, że to jakiś barwnik ;) A zdanie o jajkach cudne - mogę powtarzać innym, podając oczywiście źródło :)?
OdpowiedzUsuńChyba muszę mojego naleśnikarza (tak, on nie piecze chlebów, ale ma swoje obszary specjalizacji - ja nie robię naleśników, tylko on :) namówić na obiad z wiadomym...
Piękne !
OdpowiedzUsuńTeż początkowo myślałam, że to sztuczny barwnik, a tu jednak nie , tylko genialny burak. Zdanie o znoszeniu jajek świetne. Naleśniki ze szpinakiem i sosem orzechowym rewelacja. Uwielbiam to połączenie smaków.
OdpowiedzUsuńale czad , prawdziwy czad
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba u Pani , oj bardzo
różowe naleśniki bardzo mi się spodobały, szpinak już trochę przeraził...wolę naleśniki na słodko, ale kto wie, może czas się przełamać i zrobić nieco szalony optymistycznie różowy tort naleśnikowy? :)
OdpowiedzUsuńŚliczna ta różowośc, chociaż efekt końcowy tortu naleśnikowego trochę mnie przeraża. :)
OdpowiedzUsuńO rany! Zaniemówiłam, serio! Świetne!
OdpowiedzUsuńNa taką deszczową pogodę - idealne!
OdpowiedzUsuńCaracordata: bo te są nieupieczone, wiem co napisałam ;-)
OdpowiedzUsuńRyszard tęczę powiadasz, hmmm
Ptasia: co wy z tymi barwnikami? Człowiek tu pranie robi w orzechach (piorących) kiełki uprawia, żelki sam robi, a ci mu barwniki imputują.
Chantel: szpinak to najlepsze co może być. Kiedyś miałam chłopaka co odziedziczył ziemię i marzyłam by ją obsiać szpinakiem.
Dajda: A cóż cię tak przeraziło. Mnie jedyne co, to że tyle zjadłam.
Wszystkim dziękuję i zapraszam też na zielone płaty lazanii.
WoW! Jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńAleż kolory! Mniam:)
Żelki? Jakie żelki? Takie gumisie?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPtasia: takie jakby Haribo, pierwsza próba całkiem owocna, została wysłana do pewnej wielbicielki za ocean. I mam info zwrotne, że dobre. Dopracuje i dam znać.
OdpowiedzUsuńte słowa.. o chlupaniu, kaloszach, kałużach.. piękne.
OdpowiedzUsuńa kolor nalesników zachwycający. nie uwierzyłabym, że to zwykły burak działa takie cuda.
Pomysłowy ten torcik. Ten kolor mmmmmmmm
OdpowiedzUsuńp/s Z tymi jajkami mam tak samo :D
Ale aparat z tego buraka.
OdpowiedzUsuńTakie piękne kolory!
I ja krzywię się na taką 'wiosnę'. Mam nadzieję że minie, czym prędzej.
wow, ale róż :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny efekt :)
a tekstem o jajkach rozbawiłaś mnie do łez :)
Świetne te różowe naleśniki.
OdpowiedzUsuńWłasnie szukałam przepisów na tort nalesnikowy. Ale to zdjęcie, ktore tu dziś zobaczyłam - ekstra i zrobię koniecznie! Niestgety nie dziś , bo farsz kolorystycznie nie dobrany, a nalesniki w zwyczajowym kolorze już usmażone. Fantastyczne!
OdpowiedzUsuń