Nie należę do żadnego klubu, stowarzyszenia, partii. Nawet z towarzystwem mam kłopot. Nie jestem wspólnotowa i już. Skąd we mnie ta niechęć do przynależności? Szukać, by w przekazie międzypokolonieniowym. I pewnie nie na próżno. Taki jednak Klub Pesto. Mogłabym pójść na ustępstwo. Wszak odstępstw jestem wielbicielką. W drodze wyjątku uczestniczyłabym w zebraniach. Skupiona wokół moździerza, rozcierałabym góry bazyliowych liści. Inni członkowie miażdżyliby setki czosnkowych ząbków, tarli parmezan do utraty tchu. Najprzedniejsza oliwa lałaby się litrami. I te kilogramy aromatycznych pinioli. Po solidnej misce makaronu, wymienialibyśmy się ulubionymi przepisami. Na pesto rzecz jasna. A niech tam, dałabym się i wybrać skarbnikiem. Rozmarzyłam się. Ach!
Najlepiej smakuje zrobione w dużym moździerzu z domowym makaronem. Oczywiście można użyć kupnego makaronu i zyskać na czasie. Kiedy czasu nadal nam brakuje, można wrzucić składniki do melaksera. Zyskamy w ten sposób kolejne cenne minuty. Gdy nadal nam brakuje czasu, radzę się zastanowić. Tym razem domowy makaron i melakser oraz nieco zmienione proporcje z powodu niedostatku oliwy. Zapraszam.
-1 szklanka mąki pszennej
-2 duże jajka (lub 6 przepiórczych)
To naczelna zasada, dalej możemy mnożyć składniki do woli. Mąką wsypuję do miski, robię wgłębienie, w które wbijam jajka. Teraz widelcem ubijam jajka zagarniając stopniowo mąką. Gdy składniki się połączą, wyrabiam ciasto około kwadransa. Ma być gładkie jak przysłowiowa pupa. teraz odstawiamy pod ściereczką, aby odpoczęło. Wykładamy na omączoną stolnicę i wałkujemy. Wałkujemy i wałkujemy. Na koniec dodatkowo rozciągamy ciasto tj.przytrzymujemy z jednej strony i wałkiem suniemy wyciągając ciasto. Kroimy dowolne kształty. Na przykład wstążki tagliatelle: składamy płat makaronu na cztery wzdłuż i tniemy nożem cienkie wstążki. Pappardelle: wstążki grube cięte przy pomocy karbowanego radełka. Płaty lasagne. Makaron rozdzielamy i wyrzucamy na solidnie omączona ściereczkę. żyć jako makorunu do zupy. Można go podsuszyć. Makaron gotujemy w osolonej solidnie wodzie przez 4-5 minut. Proste co?
Moje pesto
Domowy makaron
Marcella Hazan
Marcella Hazan
"Jeśli nie mieszkacie w regionie Emilia-Romagna, dobry makaron możecie przygotować w domu"
-1 szklanka mąki pszennej
-2 duże jajka (lub 6 przepiórczych)
To naczelna zasada, dalej możemy mnożyć składniki do woli. Mąką wsypuję do miski, robię wgłębienie, w które wbijam jajka. Teraz widelcem ubijam jajka zagarniając stopniowo mąką. Gdy składniki się połączą, wyrabiam ciasto około kwadransa. Ma być gładkie jak przysłowiowa pupa. teraz odstawiamy pod ściereczką, aby odpoczęło. Wykładamy na omączoną stolnicę i wałkujemy. Wałkujemy i wałkujemy. Na koniec dodatkowo rozciągamy ciasto tj.przytrzymujemy z jednej strony i wałkiem suniemy wyciągając ciasto. Kroimy dowolne kształty. Na przykład wstążki tagliatelle: składamy płat makaronu na cztery wzdłuż i tniemy nożem cienkie wstążki. Pappardelle: wstążki grube cięte przy pomocy karbowanego radełka. Płaty lasagne. Makaron rozdzielamy i wyrzucamy na solidnie omączona ściereczkę. żyć jako makorunu do zupy. Można go podsuszyć. Makaron gotujemy w osolonej solidnie wodzie przez 4-5 minut. Proste co?
Moje pesto
Marcella Hazan
-2 ząbki czosnku
-2 szklanki ciasto upakowanych listków bazylii
3 łyżki orzeszków piniowych
-gruba sól do smaku
-1/2 szklanki świeżo tartego parmigiano reggiano
-2 łyżki świeżo tartego sera pecorino romano
-1/2 szklanki oliwy
-3 łyżki miękkiego masła
Najpierw w moździerzu ucieramy na gładko czosnek. Bazylię myjemy i suszymy. Wrzucamy do moździerza. Dodajemy orzeszki i sól. Ucieramy i ucieramy. Aż całość zacznie przypominać pastę. Wtedy dodajemy sery i dalej ucieramy. W końcu małym strumieniem dolewamy powolutku oliwę. Na koniec drewnianą łyżkę dodajemy ucierając masło. Całość mieszamy z gorącym makaronem.
Gdy robimy pesto w melakserze: najpierw rozdrabniamy na pastę bazylię, czosnek, orzeszki, oliwę i sól. Następnie łyżką mieszamy z serami. Na koniec masło.
-2 szklanki ciasto upakowanych listków bazylii
3 łyżki orzeszków piniowych
-gruba sól do smaku
-1/2 szklanki świeżo tartego parmigiano reggiano
-2 łyżki świeżo tartego sera pecorino romano
-1/2 szklanki oliwy
-3 łyżki miękkiego masła
Najpierw w moździerzu ucieramy na gładko czosnek. Bazylię myjemy i suszymy. Wrzucamy do moździerza. Dodajemy orzeszki i sól. Ucieramy i ucieramy. Aż całość zacznie przypominać pastę. Wtedy dodajemy sery i dalej ucieramy. W końcu małym strumieniem dolewamy powolutku oliwę. Na koniec drewnianą łyżkę dodajemy ucierając masło. Całość mieszamy z gorącym makaronem.
Gdy robimy pesto w melakserze: najpierw rozdrabniamy na pastę bazylię, czosnek, orzeszki, oliwę i sól. Następnie łyżką mieszamy z serami. Na koniec masło.
O tak, tak pesto i domowy makaron. Wlasnie robilam ostatnio - i pesto, i makaron. I na pewno wkrotce zrobie znowu. Pozdrawiam smacznie.
OdpowiedzUsuńCzy ja też mogę do klubu? :) Pesto zawsze i wszędzie, w każdej odmianie. Uwielbiam tą zieleń, nie mogę się oprzec :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie potrawy. Są takie świeże. Super propozycja :)
OdpowiedzUsuńMakaronik i pesto to jest coś co lubię! :)))
OdpowiedzUsuńa ja nigdy nie jadłam pesto
OdpowiedzUsuńczy laicy też zostaną do klubu przyjęci? obiecuję, że wszystkiego powolutku się nauczę
Peeesto! I domowy makaron. 2 x tak. BTW, lubię pesto nie tylko z bazylii: z domieszką świeżych listków rzodkiewki, pietruszki czy rukoli. Od razu przypomina mi się randka Annie z Ciccio w kontynuacji Extra Vergine, jak ją zabrał na zbieranie dzikiej rukoli, by zrobić z niej pesto.
OdpowiedzUsuńo widzisz, to mogłabym być i ja w tym klubie, nawet z własnym moździerzem bo jestem posiadaczką od niedawna, i zaraz po roztarciu miliona ziarenek pieprzu wzięłam się za pesto, było wspaniale!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam (:
Do takiego klubu i ja mogłabym należeć, uwielbiam pesto:)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak domowy makaron !
OdpowiedzUsuńA pesto bardzo smakowite :)
Ja też, ja też chcę należeć do klubu! Ostatnio pesto ze świeżym makaroem to nasza potrawa numer 1 :)
OdpowiedzUsuńUroczy wpis, czytalam z usmiechem na twarzy:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy jest jakiś limit klubowiczów, ale mam nadzieję zostać przyjęta:) Pesto i makaron wspaniałe! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpesto klub?To będzie chyba pierwszy do jakiego się zapiszę :DDDD
OdpowiedzUsuńa makaronu z tym pesto zostało może trochę bo bym na kolacje zjadła ?
Ale ja się chciałam zapisać do istniejacągo już Klubu. Ja najwyżej skarbnik, ja niczemu nie przewodzę.
OdpowiedzUsuńMargot: tego już nie, ale będą inne. Wpadłam w wir wałkowania. Wałki od moich mężczyzn rzecz jasna, też domowej roboty.
Domowy makaron... rozmarzyłem się... i ukręcone w domu pesto... jeszcze bardziej - takie niby nic z niczego. Dla mnie to poezja. Fajna nazwa klubu i fajny klub - nikt nikogo nie zmuszałby do przynależności. To co zakładamy?
OdpowiedzUsuńI różne wariacje na temat pesto może?
I makaronu też?
Ale mi Kasia zabilas klina, juz chcialam napsac, ze gdyym uczestniczyla kiedys w zebraniu klubu "Pesto", to chcialabym trezc n atarce ten parmezan, zapomnialam jednak o pinolach :-))
OdpowiedzUsuńTen makaron to hit jest, Lukaszowi czasem sie chce wyrobic, wtedy jemy najpostszy, z bukla tarta, maslem, parmezanem - zyc nie umierac, cche mi sie makaronu jak patrze na Twoej zdjecia :D
Ryszardzie czy to aby zgodne z twoją dieta.
OdpowiedzUsuńBasiu, a tak mnie ostatnio wzięło na wałkowanie i powiem ci w sekrecie, że to dopiero początek.
Kasiu droga! cudny wpis, wyobraźni oczami ujrzałam członków Klubu Pesto w skupieniu pracujących nad swoimi zadaniami :)
OdpowiedzUsuńMakaronu sama jeszcze nigdy nie robiłam, pewnie szybko nie zrobię, ale już wiem, gdzie zaglądać w razie potrzeby :)
Sama zaczynam widzieć ten Klub ;-)
OdpowiedzUsuńa clube de marmelo?! Zapomina sie...
OdpowiedzUsuńCiekawe. To podejście aspołeczne. Też tak mam.
OdpowiedzUsuńA jednak w kuchni... no cóż, mogłabym i ja być członkinią Klubu Pesto. Albo Klubu Pizzy. Albo Klubu Sernikowego.
A domowy makaron... robił mój dziadek. I jego płaty makaronu były takie cieniutkie, cieniutkie i równe. Jeszcze nie podjęłam wyzwania.