wtorek, 9 lutego 2010

Tydzień bez zakupów - dzień drugi

Nasza kameralna akcja skłania do wielu przemyśleń. Mnóstwo pytań rodzi się w naszych głowach. Ot choćby: Czy jesteśmy chomikami?
Nie robimy cotygodniowych, wielkich zakupów. Właściwie to supermarkety omijamy jak się uda. Kupujemy raczej to, co akurat jest nam potrzebne do potrawy. Zachowujemy w tej materii pewną wrodzoną niefrasobliwość. Listy zakupów zwykle zostawiamy na stole. Będąc w sklepie rzadko pamiętamy co mamy w szafkach, za to zawsze mamy wiele wspaniałych, kulinarnych pomysłów. No i dlaczego wszystko pakują w takie wielkie paczki. Po co mi pół kilo siemienia lnianego, skoro w przepisie jest łyżeczka? Nie chcę 100g suszonych chili, zwłaszcza, że nie wiem czy to te odpowiednie. Dlaczego panie na targu zawsze chcą mi wepchnąć wszystkiego kilogram, kiedy ja proszę o jedną sztukę? Dlaczego nie mogę kupić dwóch łodyżek selera naciowego, tylko od razu dwadzieścia? Czemu pan tak zawsze się krzywi, gdy proszę pięć jajek i mówi, że pakuje w kartonik od dziesięciu? Pewnie jest na to wszystko sposób, my go jednak nie znamy. I tak lądujemy z szafkami pełnymi dóbr wszelakich. Dziś podano:

Małe zapiekanki z bacalhau
Tradycyjne zapiekanki portugalskich żeglarzy

-200g suszonego dorsza
-200g ziemniaków
-mała cebula
-żółtko
-1/2 szklanki śmietany
-1 łyżeczka musztardy Dijon
-1 łyżka białego wina
-sól, pieprz
-wrzątek i 1/3 szklanki mleka
-kromka chleba
-garść świeżo startego parmezanu
-oliwa lub masło

Dorsza namoczyłam jak poprzedniego dnia, w zimnej wodzie na 36 godzin. Wodę zmieniałam. Następnie odsoloną rybę zalałam wrzątkiem i mlekiem i gotowałam przez 15 minut. Odcedziłam, wystudziłam i rozdrobniłam w melakserze. Ziemniaki obrałam pokroiłam w kostce i przysmażyłam na oliwie, aż były miękawe. Cebulę zeszkliłam na tym samym tłuszczu. Wymieszałam w misce rybę, ziemniaki i cebulę. w drugiej misce zmiesząłam śmietanę z żółtkiem, przyprawiami, musztardą zwykłą Sarepską, a nie jakieś tam Dijon. Dodałam wina ryżowego. Całość wlałam do masy rybno-ziemniaczanej. Wymiesząłam nałożyłam do foremek. Posypałam polową tartego parmezanu. Chleb rozdrobniłam na okruszki, które podprażyłam na patelni. Posypałam zapiekanki okruszkami i resztą parmezanu. Piekłam w 175 st. C prze z20 minut.

Zupa z cieciorką i quinoa

-szklanka quinoa
-puszka ciecierzycy lub szklanka namoczonej i ugotowanej do miękkości
-kawałek selera naciowego
-papryka średnio ostra
-cebula
-kawałek wędzonki
-kilka suszonych grzybów
-bulion np. eko-kostka warzywna
-natka kolendry
-słoka papryka w proszku
-pieprz, liść laurowy
-oliwa

Grzyby namoczyłam. Warzywa i wędzonkę pokroiłam w paski. Na oliwie podsmażyłam wędzonkę i warzywa z listkiem i ziarnami pieprzu. Dodałam cieciorkę i grzyby, bulion rozpuszczony we wrzątku. Gotowałam 30 minut. Dodałam quinoa i gotowałam około 15-20 minut. Doprawiłam. Podałam z natką kolendry.
Pyszna i bez zakupów!

A na deser orzechy w karmelu.

13 komentarzy:

  1. Dwa razy mniam .. i czekam na kolejne dni:)
    oo i też nie lubię jak sprzedawcy namawiają mnie na więcej niż potrzebuję. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda obie potrawy zaskakująco smakowite.
    Jednym słowem wszytko przeztych sprzedawców;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja sobie myślę, że jednak warto chwalić takich sprzedawców! Bo gdyby nie to, nie zdecydowalibyście się na tak kreatywny pomysł i nie powstałoby tak wiele świetnych potraw z zachomikowanych przypadkowo produktów! ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja najbardziej jestem ciekawa Twego ostatniego dnia bez zakupów! ZApiekanka brzmi super, myślałam, ze to bedzie coś resztkowego, a tu proszę, pełne, wypasione danie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaytoon ;-) Ja jednak marzę o uczciwych zaangażowanych sprzedawcach, co sprzedają plaster szynki

    Aniu: Ja też jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Smacznie Wam wychodzi to oszczędzanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O Oko się wreszcie otwarło ;)
    Odpowiem ci Oczko: tak bacalhau to sztokfisz w rzeczy samej. W kraju nad Wisłą niestety towar luksusowy. Suszenie we własnym zakresie nam nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak na razie idzie Wam bardzo ciekawie ;) A z tymi dużymi opakowaniami to prawda. Zwłaszcza seler naciowy mnie często frustruje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mniam!
    popieram świetną inicjatywę:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Och Ona i On, czeklam niecierpliwie na rozwoj wydarzen: swietnie sobie radzicie, smakowicie bym powiedziala.

    Duze opakowania to straszny problem, akurat siemie u nas "schodzi" szybko, ale cukier puder - po co komu kilogram? :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. A gdzie towar luksusowy pt. bacalhau wlasciwie mozna kupic w Warszawie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Nevlien: to pytanie, bo nie zrozumiałam?
    Bacalhau można kupić w Warszawie w sklepie La Maree. Ale 3,4 razy droższy niż w Luksemburgu na przykład, który jest jednym z droższych państw UE

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja na szczęście dostałem bacalhau od kuzyna, który przywiózł mi je z jego stolicy, czyli Lizbony :)
    Właśnie się moczy i jutro będzie obrabiane - już nie mogę się doczekać! Mieszkałem w Portugalii przez 10 lat i teraz w Polsce brakuje mi niektórych jej smaków.
    Chyba z braku kapusty galicyjskiej spróbuję zrobić caldo verde z kapusty włoskiej :(
    Wasze danie ze sztokfiszem, jak to się przed wojną w naszym kraju na bacalhau wołało, bardzo apetyczne!

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin