Napisałabyś jakiegoś posta rzucał czasem L. przed wyjściem do pracy. J. puszczała wirtualne oko, zapraszając do swojej cyklicznej zabawy. Ja i mama będziemy czytać, pisz, pisz.
A ja ciągle czekałam na lepszy czas. Kiedyś nauczę się robi zdjęcia, a może i grzebać w tych hateemelach. Kiedyś będę bardziej zorganizowana i zaplanuję godzinę w tygodniu na blogowy relaks. Kiedyś nie będę miała akurat prania do wywieszenia, pieluchy do zmiany i dziobów do nakarmienia. Kiedyś nie będzie mnie korciło, by zacząć nową książkę, skończyć szydełkową robotę i zagnieść kolejne drożdżowe.
Spojrzałam na śpiącego niemowlaka i wielką blachę batonów muesli machniętych tuż po pierwszym spacerze. A może lepszego czasu nie będzie.
Dla wszystkich tych, którzy tu czasem zaglądali, komentowali i czasem wytykali błędy w przepisach. Dziękuję.
Porcja na jedną piekarnikową blachę, około 16 batonów
-300g płatków owsianych (mieszanka zwykłych i górskich)
-100g poppingu z amarantusa
-100g orzechów włoskich
-50g wiórków kokosowych
-50g ziaren słonecznika
-100g suszonej żurawiny
-100g małych rodzynek
-150g masła
-100g cukru trzcinowego
-2 łyżki miodu
-1/2 puszki slodzonego mleka skondensowanego
-sok z jednej pomarańczy
-1-2 łyżeczki esencji waniliowej
Suche składniki mieszamy w dużej misce. Pozostałe rozpuszczamy w garnku na małym ogniu. Wlewamy do miski z suchymi, dokładnie mieszamy. Wyrzucamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, dobrze rozpłaszczamy, wyrównujemy. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 130 st.C i pieczemy godzinę. Studzimy 15 minut i kroimy. Połamane, pokruszone, suszymy w cieple resztkowym, kruszymy i przekładamy do słoika jako granole.
W zasadzie można użyć dowolnej mieszanki bakalii, ziaren. Mleko skondensowane można zastąpić skondensowanym mlekiem roślinnym własnej roboty, miód syropem klonowym, melasą. Gdy bardziej upieczemy batony na przykład w 160-180 st.C całość, połamana upodobni się do granoli.
Lepszego czasu nie będzie z pewnością :) "Teraz" jest najlepsze na wszystko :)
OdpowiedzUsuńTakie batoniki musiały być pyszne! :)
Kasiu, aż się wzruszyłam :P Dobrze Cię tu przeczytać. A ze spraw praktycznych: jak przechowujesz takie batony? Robiłam ileś lat temu, ale poza lodówką b. szybko pleśniały. Nie wiem, czy za krótko jednak piekłam, czy trzeba było dosuszać... czy to była kwestia (za wysokiej) temp. w byłym mieszkaniu.
OdpowiedzUsuń