sobota, 5 maja 2012

Pamiętajcie o piekarniku czyli WP


I Weekendowej Piekarni. Na Gospodarnym Szczęściu trwa właśnie czerwcowa edycja z pitami w roli głównej. Nie, nie tymi z urzędu skarbowego, ale płaskimi bliskowschodnimi chlebkami w sam raz na majowe harce pod gołym niebem. Tymczasem poniżej wspomnienie majowego wydania, któremu przewodził mój Szkutnik. Smutno mi niezmiernie, że prawie nikt nie skorzystał z tych wyśmienitych przepisów. Na czym jak na czym, ale na chlebie Szkutnicy znają się doskonale. Z tego przepisu możecie też upiec tradycyjny chleb, ale w porze wycieczek, grillów spotkań pod chmurą bułki sprawdzą się znakomicie.

         Żytni chleb na pszennym zakwasie
Michel Suas

Zakwas
-mąka chlebowa 73 g
-żytnia sitkowa 4 g
-woda 36 g
-zakwas pszenny niskiej hydracji 62 g
Łączymy zostawiamy na 12 godzin w t. pokojowej
Ciasto
-mąka chlebowa 175 g
-żytnia sitkowa 257 g
-woda 300 g
-drożdże instant 1/8 łyżeczki (objętość ziarnka grochu)
-sól 11 g
-zakwas - cały przygotowany
Wyrabiamy ok 8-10 minut.Docelowa temperatura ciasta 24C
Wyrastanie podstawowe - 2h.
Dzielimy na 2 małe lub jeden duży bochenek
Wstępnie formujemy lekko w kule.
Odpoczynek 20 minut
Formujemy w podłużny bochenek, wkładamy do koszyka omączonego
Wyrastanie 1-1.5 godziny
nacinamy
Pieczemy z parą w temp. 230c 35 minut małe, 42 minuty duże bochenki. bułki 22 minuty

23 komentarze:

  1. A ja już postanowiłam dawno że nawet jak nie zdążę upiec w kwietniowym WP to i tak nadrobię. Bo te przepisy mnie bardzo ciekawią :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkutnikowy przepis mam ciągle przed oczami, nie zamykam karty, żeby o nim nie zapomnieć :)

    moze dasz się namówić na odstąpienie łyżki zakwasu? jakoś mi nie idzie reaktywacja mojego, od dawien dawna śpi ususzony w słoiku.

    OdpowiedzUsuń
  3. przydałby mi się taki na mój rowerowy wypad nad brzeg jeziora;)na pewno upiekę,ale póki co zadowolę się kupnym;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam chleb na zakwasie, Twój prezentuje się tradycyjnie-pysznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze że przypomniałś:) miałam ten chleb piec i... wyleciał mi z głowy , w nawale innych zajęć wrzucałam do garnka chleby jak leci... a że domownicy zadowoleni byli to i ja nie zadawałam sobie za wiele trudu i na tym poprzestałam, ale nadrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A u nas dziś po raz pierwszy mój powiedział: pieczesz coś? nie? To dobrze, bo słyszałem, że jakas pani w F. robi dobre chleby, spróbujemy. Pierwszy chleb kupiony od trzech lat, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja bardzo poprosze o informacje gdzie kupowac dobra make, bo na mace z marketu lub mojego sklepiku ani zakwas sie nie udaje ani chleb:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisałam już o tym, że my kupujemy mąkę w Młynie Bogutyn ( w internecie). Piekliśmy też na M&S, ale dawno jej nie widziałam. Ale też na Młynach Wodnych i innych eko mąkach (tak zwanych). Kiedyś kupowalismy też taką na wagę na targu: okolice Warszawy: Pruszków, Hala Banacha i pod Halą Mirowską, ale odkąd raz przyniosłam mkliki ( mole) to dziękuję. Młyn Bogutyn jest bardzo w porządku, można dochrapać się rabatu, zamawiamy około 50 kg i trzymamy na strychu. Nie lubią być szczelnie zamknięte. L. zrobił niezłe dębowe skrzynki na mąkę, ale tak po prawdzie w puszce też ujdzie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyglądają niesamowicie, nigdy nie piekłam na zakwasie, chyba najwyższa pora spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jo, no najwyższy czas! Akurat ciepło, pięknie będzie bulgotał.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na pyszny domowy chleb jest zawsze pora! Ale chyba komuś się miesiące do przodu przesunęły ;))) Pozdrawiam i zbieram się do pit

    OdpowiedzUsuń
  12. Ślicznie wyglądają! Takie niesamowicie brązowe i popękane, muszą być pyszne.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja trochę z innej beczki. Ryby. Gdzie w W-wie można kupić dobre ryby poza Makro (nie mam karty)? Temat wraca jak bumerang. Wypróbowałam polecany na jednym z blogów rybny, ale już nie wracam - pan sprzedał mi wątpliwej świeżości dorsza. A u mnie na targu (Szembeka) to rosyjska ruletka. Nie chodzi mi o tuńczyki, ale o polskie ryby, niekoniecznie morskie.
    Pozdrowienia :)
    A

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy A: no niestety od pewnego czasu wyznaje (niezbyt restrykcyjnie) zasadę: ryby jemy tam gdzie są łowione. Raz w miesiącu mamy możliwość weekendu nad morzem i wtedy najadam się na zapas. Najbardziej lubię prosto od pana z kutra. Podobnie z wizytami w innych nadmorskich miastach: szukamy targu rybnego i zapraszamy gospodarzy na kolację z rybą.
    Co do Makro: można mieć kartę miłośnika Makro bez posiadania firmy, ale szczerze: bywałam rozczarowana.
    Sklep o którym mówisz, to chyba ten na Wiktorskiej: jeszcze się nie nacięłam, ale też ufam przede wszystkim temu co widzę i czuję, a nie tylko panu (i wolę pogadać ze starszym). Szembeka to ulubiony teściowej.
    Możesz spróbować też w PORTO PRAGA lub La maree ( te ostatnie to raczej ryby niepolskie).
    Ogólnie z rybami to ruletka, nawet w Gdańsku są albo nie, zależy co chłopaki złowią, więc najpierw idziemy na targ, a dopiero potem wybieramy potrawę. Raczej nie oczekiwałabym za wiele po mieście oddalonym od morza o 300 km, to po prostu nie nasze local food.
    Polecam książkę FISH: http://www.amazon.com/Fish-The-Complete-Seafood-Companion/dp/1862058334/ref=sr_1_2?s=books&ie=UTF8&qid=1336377482&sr=1-2.

    OdpowiedzUsuń
  16. Basik: jak zwykle nie zrozumiałam, z tymi miesiącami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki za odpowiedź :). Ja niestety nie bywam nad morzem zbyt często, więc skończyłoby się to tym, że ryby jadam najczęściej raz w roku.
    Wiem, że to nie jest jak to określasz nasze "local food", ale jakoś nie przemawia do mnie ten argument. Niektóre stolice/miasta europejskie też leżą w głębi lądu, a z tego, co widzę nie mają takich problemów.
    Sprawdzałam właśnie wczoraj ofertę La Maree i rzeczywiście ani jednej polskiej ryby.
    Co do sklepu to nie jestem specjalistką od ryb, więc jeżeli ktoś mi sprzedaje rybę za niemałą kasę to mam nadzieję, że jest świeża. Raz przy mnie pan mi wypatroszył rybę i była ok, ale dwa razy się nacięłam.
    Pozostają mi zatem warzywa :).
    A

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy,
    inne nie miasta nie mają, ale tez mają dostęp do morza swojego i te ryby które u nas są zagraniczne u nich są miejscowe. A w Bałtyku niestety naprawdę niewiele zostało. Przeczytaj sobie jakikolwiek poradnik jak sprawdzać świeżość ryby i nie dawaj się nacinać. Co prawda nam panowie zwykle szczerze mówią co warto,a co nie warto. Spróbuj wejść z nimi w komitywkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. W komitywkę mówisz... Ach gdybym ja tylko była bardziej wygadana :). Jeszcze raz dzięki za odpowiedź! A.

    OdpowiedzUsuń
  21. Prześliczne zdjęcia! Rewelacja :) na pewno smakują wyśmienicie!

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin