Wszędzie świątecznie. Na blogach roi się od pierników, dwoi i troi. Nie powiem już kto wiedzie prym. Ja też od kilku dni wycinam, lukruję, pakuję. I już mam powoli dość. Przyznam, że po piątej partii lukrowanych ludzików, choinek i indyków z większą wprawą manipuluję papierowym rożkiem. Jaka szkoda, że za rok będę musiała się uczyć od nowa. Talentu to ja do tego nie mam. Mam za to talent do bycia sobą i dużo radości z lukrowania. I nie byłabym ową sobą gdybym nie zaszalała z kolorem. Proszę się nie krzywić, lubię kolory i już. zawsze do Mikołaja pisałam o trzydziestokolorowe flamastry. Że barwniki, że chemia? A nic z tych rzeczy, sama natura organic i eko. Zobaczcie same. A przy okazji koloru, już czas na kwas. Buraczany. A dla spóźnialskich przedwojenny przepis na pierniczki. Bardzo ładne, zachowują kształty i mają ciekawy zestaw przypraw. Ale uwaga, zagniatanie wymaga ręki mocnej jak mieszarka do cementu. Mój mikser wyrabiał je 30 minut. I przyznam, że w pogoni za kolorem skusiłam się na barwniki spożywcze. Niestety okazały się dla mnie całkiem niespożywcze. Znalazłam jednak sposób na ich wykorzystanie, ale o tym innym razem.
-500g miodu
-250g mąki żytniej 720
-250g mąki pszennej
Miód gotujemy 5 minut na wolnym ogniu. Wsypujemy obie mąki i wyrabiamy gładkie ciasto. Gdy jest zbyt gęste, dodajemy trochę miodu. Zawijamy w folię i ostawiamy na 5-6 dni.
-1/4 szklanki mleka
-2 żółtka
-50g cukru pudru
-6 tłuczonych goździków
-50g skórki cytrynowej smażonej, bardzo drobno posiekanej
-łyżeczka tartej skórki cytrynowej
-3-4 kwiaty muszkatołowca tłuczone ( lub gałka)
-4g tłuczonego kardamonu
-3g sody
-5g amoniaku ( lub tylko soda)
Pierniki norymberskie
przepis przystosowany
według Róży Makarewiczowej
1926 rok Lwów
przepis przystosowany
według Róży Makarewiczowej
1926 rok Lwów
-500g miodu
-250g mąki żytniej 720
-250g mąki pszennej
Miód gotujemy 5 minut na wolnym ogniu. Wsypujemy obie mąki i wyrabiamy gładkie ciasto. Gdy jest zbyt gęste, dodajemy trochę miodu. Zawijamy w folię i ostawiamy na 5-6 dni.
-1/4 szklanki mleka
-2 żółtka
-50g cukru pudru
-6 tłuczonych goździków
-50g skórki cytrynowej smażonej, bardzo drobno posiekanej
-łyżeczka tartej skórki cytrynowej
-3-4 kwiaty muszkatołowca tłuczone ( lub gałka)
-4g tłuczonego kardamonu
-3g sody
-5g amoniaku ( lub tylko soda)
Bierzemy ciasto, które konsystencją przypomina materiał budowlany i drobimy na cząstki.
Mleko podgrzewamy z zółtkami i cukrem, aż ten ostatni się rozpuści, lekko ubijając. Dodajemy pozostałe składniki i wlewamy do ciasta. Wyrabiamy na gładkie, lepkie ciasto. Ja najpierw dałam trochę więcej mleka, ale potem musiałam podsypać z kolei mąką. Wałkujemy i wycinamy dowolne kształty.
Pieczemy 10-15 minut w 165-170 st. C.
Mleko podgrzewamy z zółtkami i cukrem, aż ten ostatni się rozpuści, lekko ubijając. Dodajemy pozostałe składniki i wlewamy do ciasta. Wyrabiamy na gładkie, lepkie ciasto. Ja najpierw dałam trochę więcej mleka, ale potem musiałam podsypać z kolei mąką. Wałkujemy i wycinamy dowolne kształty.
Pieczemy 10-15 minut w 165-170 st. C.
A piernikowi ludzie to prezent dla Skalarowych
Ach i te lukry:
- na 2 białka około 3-4 szklanki cukru ucieramy, dzielimy na 4 części
Brązowy: 1 łyżka kakao i ew. łyżeczka zaparzonej kawy, aby rozcieńczyć
Różowy: sok z grubego plastra buraka startego na tarce, sok wyciskamy na sitku
Zielony: 1 łyżka japońskiej herbaty matcha
Kwas buraczany- na 2 białka około 3-4 szklanki cukru ucieramy, dzielimy na 4 części
Brązowy: 1 łyżka kakao i ew. łyżeczka zaparzonej kawy, aby rozcieńczyć
Różowy: sok z grubego plastra buraka startego na tarce, sok wyciskamy na sitku
Zielony: 1 łyżka japońskiej herbaty matcha
Bierzemy duży słój. Kilka buraków, tyle ile zmieści się w słoju, myjemy, obieramy i kroimy na cienkie plasterki. Układamy w słoju. Zalewamy letnią, filtrowaną i przegotowaną wodą. Na wierzch kładziemy razową skórkę zakwasowca, najlepiej. Przykrywamy gazą i obwiązujemy sznureczkiem. Odstawiamy w ciepłe miejsce na kilka dni.
Szybko, konkretnie i jak smacznie - słodko i wytrawnie:).
OdpowiedzUsuńSkład Twoich ciasteczek bardzo przypadł mi do gustu - zapisuję na rok przyszły:). A co do pakowania, to.. mi też jakoś sporo się nagromadziło... i już trochę dość.
A z tym lukrowaniem to masz całkowitą rację - jak już człowiekowi dobrze idzie to.. koniec:(. I przyszłym roku to samo...
Ciepło pozdrawiam Narzeczono!
Kolorowe cuda. Mój syn jest zachwycony Twoimi pierniczkami. Kwas buraczany mogę pić szklankami. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pierniczki,a takie kolorowe są bardzo ładne :))
OdpowiedzUsuńLukrować też baaardzo lubię, to jeszcze przede mną,ale synek pomoże:)
Pozdrawiam Cię:)
Śliczne piernikowe ludziki! Właśnie wczoraj piekłam pierniczki, ale za rok skorzystam z Twojego przepisu.Bardzo mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńKwas buraczany i u mnie się kwasi.Jaki piękny kolor ma Twój.
Pozdrowienia najlepsze!
A, to TE pierniczki. Wszystko pięknie, ale co potem z tym kwasem? Będzie cd. (proszę...)?
OdpowiedzUsuńCo do samych pierniczków: On twierdzi, że gorsze od Aganioka. Ja bym dała więcej przypraw tak x2 albo je podprażyła ( skórki smażonej tyle samo), ale jeszcze dużo tartej skórki dla zapachu. Ale do lukrowania rewelacyjne.No ale to za rok, póki co nie mogę patrzeć na pierniki. Także pakuję i rozdaję.
OdpowiedzUsuńJakie pozytywne pierniczki :))
OdpowiedzUsuńta panienka w różowej sukience , taka konkretnych rozmiarów, pulchna powaliła mnie na kolana :P
OdpowiedzUsuńAle te inne ludzie tez super
pierniki są cudne.
OdpowiedzUsuńA ja to nie dość, że nie mam zdolności, to nie mam jeszcze cierpliwości do takiego "pierniczenia". Efekty Twojej pracy oglądam więc z nieskrywanym podziwem. ;))
OdpowiedzUsuńA ja was podziwiam, bo mi się lukrować nie chce. Leniwiec jestem i się z tym wcale nie kryję.
OdpowiedzUsuńŁadne kolory, róż toleruję w słodyczach toleruję ;)
Wszystko takie świąteczne i pracusiowe, pięknie się prezentują pierniczki w spódniczkach :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
M.
Narzeczono, to cudownie! Brukwiowe dania będą możliwe!
OdpowiedzUsuń