piątek, 29 stycznia 2010

Przykazania Dobrego Piekarza. Po pierwsze: Piec.


Gdy popatrzyłam jak Mistrz Hamelman formuje bochenki, westchnęłam z zachwytem pomieszanym z zazrością. Ktoś ze śmielszych uczestników lekcji spytał: Jak sprawić, by wychodziły nam takie chleby ? Piec - odpowiedział Mistrz, który swoją przygodę z chlebami rozpoczął dokładnie w roku mojego urodzenia. Potem zaprowadził nas do piekarni i przedstawił jedną ze swoich pracownic: To jest... od rana uformowała już tysiąc bułek, kilkaset bagietek, kilkaset bochenków. Pracuje tu już cztery lata, sześć dni w tygodniu. Oto jak powiedzenie Praktyka czyni Mistrza nabiera znaczenia. Piekę i cieszę się. Dużo jeszcze przede mną. Mam czas.
Oto pierwsza lekcja w Weekendowej Piekarni po Godzinach, kolejnego wspaniałego przedsięwzięcia internetowych Mistrzyń. Po Godzinach potraktowałam bardzo dosłownie, bo pieczywo piekłam po pracy, do późnego wieczora. W związku z tym zrezygnowałam z porcji w lodówce, bo nijak nie wychodziło wpasowanie tego w układ sen-praca. Widząc ten przepis, zdziwiłam się, że panie nauczycielki wybrały bagietki na pierwsze zadanie. Według mnie są najtrudniejsze do uformowania. I tak się też stało. Mam wrażenie, że zbyt brutalnie obeszłam się z ciastem i utraciło nieco ze swojej struktury. Stąd dziury nie są zadowalające. Poza tym było sucho w mieszkaniu i mimo spryskiwania ścierki, powierzchnia wyrastających chlebów wyschła, tak, że podczas nacinania zmarszczyła się. No i łopata...Operacja Baba Jaga nadal nastręcza mi pewne trudności. Dość, że jedna bagietka ma nos, a druga przypomina węża. Smak zrekompensował wszystko. Drogie panie czekam na oceny ;-) Mój domowy piekarz i zarazem największy krytyk orzekł: Nie są beznadziejne. Będą z Ciebie ludzie. I wierzcie mi, w jego ustach to prawdziwa pochwała.
Przepis znajdziecie tu. Ja piekłam z 1/3 porcji. I uformowałam 3 bagietki, obowiązkowo z czubkami, każda po 197g. Wyrastały na lnianej szmacie. Piekłam na kamieniu, z parą wlewaną na żeliwną fajerkę, aż miło buchało. A Ty? Upiekłaś już swój pierwszy chleb.

18 komentarzy:

  1. Troche zadroszcze tej pani, ktora codziennie formuje te setki pieczywa i to nie byle gdzie. Ona jest Misatrzynia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj upiekłaś, upiekłaś i ciągle się uczysz:)
    To prawda, trening czyni mistrza, nawet jak się wydaje, że się opanowało zwijanie tego samego bochenka do perfekcji to za rok już się wie czego się nie wie.
    Śliczne czubki!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. oj, to prawda! nie ma to jak trening! ja też zabieram się za bagietki, jak tylko znajdzie się wolny weekend zamykamm się w kuchni i piekę, piekę, piekę...
    (przepis wydałmi się nieco skomplikowany, więc tym bardziej gratuluj efektu!)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne bagietki! Przepiękne! Muszę sobie w końcu sprawić formę na bagietki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piekne te bagietki Ci wyszly!!!!ech...kiedy ja zaczne piec??.....:(
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. święta racja - jakby nie praca, to tylko bym piekła piełka i piekła ;)
    też mam postanowienie piekarskiej poprawy, ale te bagietki sporo czasu potrzebują, a to teraz towar deficytowy ...
    a Ty piecz dalej, świetnie Ci idzie!
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem koneserem bagietek więc nie wiem dlaczego uważasz, że dziury są niezadowalające. Twoje bagietki są ZDECYDOWANIE niebeznadziejne, wyglądają dużo lepiej niż te suche bladziuchy ze sklepu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdecydowanie - praktyka czyni mistrza, więc nie ma co się zrażać pierwszymi porażkami. A te bagietki, to nawet urocze są. I każda ma swój własny charakter - to się liczy. Ot co. ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. i ja daje 6 zwłaszcza za ten nos Baby jagi się naleliby

    OdpowiedzUsuń
  10. a mnie się podobają bardzo, takie rustykalne wyszły! I przypieczone porządnie, jak należy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że są tacy nauczyciele i takie klasy. Człowiek od razu lepiej się czuje. Gdyby tak jeszcze kiedyś Wielka Mistrzyni zajrzała...

    Dziękuję.

    Tili, jaka tam forma, ręce wystarczą. Dasz radę.

    Donoszę też, że bagietki pieczone w środę w sobotę były jeszcze zjadliwe: tj czerstwawe rzecz jasna, ale nie suche! I w sumie miału dziurki po bliższej inspekcji tylko drobne.

    OdpowiedzUsuń
  12. A tak w ogóle to chyba pierwsze szóstki jakie dostałam. Nawet z mojej ukochanej psychiatrii dali mi tylko piątkę na studiach ach...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzióbek wspaniały na 1szej focie! co z tego, że nieortodoksyjny.
    A ten komplement to no, no...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ptasiu: A nie dzióbek na pierwszej stronie to akurat zamierzony. Podpatrzyłam go u Bertineta i mi się spodobał. Chodziło mi raczej o niezamierzone krzywizny.
    A komplement, no tak...

    OdpowiedzUsuń
  15. No to dostalas piekna pochwale od "najwiekszego krytyka" i mowisz, ze to komplement czysty?
    A moim okiem, to te wrzecionowate bagiety sa boskie, beda z Ciebie ludzie i ja sie zgadzam z krytykiem :-)) Chcialabym zeby mi takie wyszly jak juz za Piekarnie po Godzinach sie zabiore, oj praktyka czyni...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale ma przekrój! Śliczności.

    A ja z utęsknieniem czekam na zurawinę :)))

    OdpowiedzUsuń

Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.

LinkWithin

Related Posts Widget for Blogs by LinkWithin