To mój pierwszy chleb, który wyrastał w koszu i pieczony był bez formy. Chyba całkiem udany. Wino, ser, wspaniały widok z okna na Union Square. Witaj!
Chleb pszenno-żytni na zakwasie
przepis pochodzi ze strony Mirabelki (nie pamiętam tylko już który to, w moim zeszycie nazywa się wspaniały)
Poprzedniego dnia wzięłam 200g zakwasu żytniego (tak gdzieś hydracji 100%, głowy nie dam) i dodałam do niego 60g mąki żytniej typ 720 i tyleż wody letniej. Dokładnie wymieszałam, by nie było grudek. Odstawiłam na cztery godziny przykryte ściereczką koło kaloryfera (temp. 24 st.C). Po tym czasie ponownie wmieszałam 60g mąki i 60g wody i odstawiłam na noc w to samo miejsce.
Następnego dnia rano ponownie wmieszałam 60g mąki i 60g wody. Po raz kolejny odstawiłam na 4 godziny w ciepłe miejsce. Tak powstał pięknie bąbelkujący zaczyn.
Po tym czasie w osobnej misce zmieszałam: 150g mąki żytniej typ 720 i 250 g mąki pszennej chlebowej, 150 g maślanki, 20ml oliwy z oliwek, 1 łyżkę słodu jęczmiennego i odstawiłam na 20 minut. Po tym czasie dodałam zaczyn i półtorej łyżeczki soli i wyrobiłam ciasto przez pięć minut, pozwoliłam mu odpocząć minutę i ponownie wyrabiałam pięć minut. Zostawiłam w misce na godzinę do wyrośnięcia pod ściereczką, odgazowałam i ponownie pozwoliłam wyrastać przez godzinę. Wyrobiłam minutę, uformowałam kulę i przełożyłam do wysmarowanego oliwą i wysypanego mąką kosza. Pozwoliłam mu wyrastać 2,5 godziny (czasem potrzebuje więcej czasu, raz jak byłam niepewna zakwasu dodałam około 7g drożdży).
Piekarnik rozgrzałam do 250 st. C
Gdy ciasto podwoiło swoją objętość, wyłożyłam je na obsypaną mąką deskę (przyznam, że wykładaniu zawsze towarzyszy dreszcz), nacięłam i wsunęłam do pieca. Piekłam z parą najpierw 10 minut, potem znowu spryskałam wodą ścianki i dalsze 35 w 210 st. C
Wystudziłam na kratce, zapakowałam w papierową torbę i poleciałam z nim za ocean.
Wyobraźcie sobie, że był pyszny na trzeci dzień!
Następnego dnia rano ponownie wmieszałam 60g mąki i 60g wody. Po raz kolejny odstawiłam na 4 godziny w ciepłe miejsce. Tak powstał pięknie bąbelkujący zaczyn.
Po tym czasie w osobnej misce zmieszałam: 150g mąki żytniej typ 720 i 250 g mąki pszennej chlebowej, 150 g maślanki, 20ml oliwy z oliwek, 1 łyżkę słodu jęczmiennego i odstawiłam na 20 minut. Po tym czasie dodałam zaczyn i półtorej łyżeczki soli i wyrobiłam ciasto przez pięć minut, pozwoliłam mu odpocząć minutę i ponownie wyrabiałam pięć minut. Zostawiłam w misce na godzinę do wyrośnięcia pod ściereczką, odgazowałam i ponownie pozwoliłam wyrastać przez godzinę. Wyrobiłam minutę, uformowałam kulę i przełożyłam do wysmarowanego oliwą i wysypanego mąką kosza. Pozwoliłam mu wyrastać 2,5 godziny (czasem potrzebuje więcej czasu, raz jak byłam niepewna zakwasu dodałam około 7g drożdży).
Piekarnik rozgrzałam do 250 st. C
Gdy ciasto podwoiło swoją objętość, wyłożyłam je na obsypaną mąką deskę (przyznam, że wykładaniu zawsze towarzyszy dreszcz), nacięłam i wsunęłam do pieca. Piekłam z parą najpierw 10 minut, potem znowu spryskałam wodą ścianki i dalsze 35 w 210 st. C
Wystudziłam na kratce, zapakowałam w papierową torbę i poleciałam z nim za ocean.
Wyobraźcie sobie, że był pyszny na trzeci dzień!
przepis pochodzi ze strony Mirabelki (nie pamiętam tylko już który to, w moim zeszycie nazywa się wspaniały)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie odpowiem na wszystkie pytania dotyczące składników i przepisów. Uwagi przyjmuję. Złośliwe oznaczam jako spam. Podobnie traktuje komentarze z linkiem typu zajrzyj do mnie, zapisz się do mnie, zapraszam na konkurs. Anonimie przedstaw się! Dziękuję za odwiedziny. Gospodarna narzeczona i czasem On i zawsze Ono.