Tili ogrodniczka i Pasjabejki zaprosiły mnie do zabawy. Przyznały mi to oto wyróżnienie. Bardzo, bardzo dziękuję. A zatem, nie pozostaje mi nic innego jak napisać siedem rzeczy o sobie. Otwórzcie drewnianą okiennicę. Zapraszam do mojego świata. Dziś.
Po pierwsze...uwielbiam darmowe produkty spożywcze. Nie, nie żadne prezenty od firm z ukrytym przesłaniem PP. Prawdziwie darmowe to dary natury. Godzinami zgięta wpół zbieram malutkie jagody. O świcie biegnę nad morze po płatki. Do ostatniej porzeczki obrywam krzaki w zaprzyjaźnionym ogrodzie. Wygięta jak paragraf wiszę na czereśni, muszę dosięgnąć: O tam, tam widzisz? Stoję po kolana w rowie i pokłuta niemiłosiernie zrywam jeżyny. Grzyby? Wiadomo, a co tam komary! Zakochałam się w mężczyźnie, który złowił mi rybę wędką z patyka i uśmiercił ją przy pomocy kamienia. Nie zdziwię się, gdy pewnego dnia wyruszę na polowanie.
Po drugie... Mam sentyment do kuchni polowej. Gotowania pod chmurą. Butli gazowej i ogniska. Być może dlatego, że pierwsze świadome wakacje spędziłam pod namiotem. Mój tata pozbierał dzieci po rodzinie i zabrał nas na dwa tygodnie pod namiot. Każdemu z nas wyrzeźbił kij z głową. Specjalnie dla nas zrobił polowy kibelek z tronem. I codziennie gotowaliśmy razem obiad. Tamte posiłki były proste, mocno kryzysowe jak to na początku lat 80-tych. Dziś jest lux. A ja zrobię na butli prawie każdą potrawę. Poniżej placki z daktylami podane duszonymi w miodzie i cytrynowych tymianku morelami.*
Po trzecie...Zastanawiałam się wczoraj przy okazji pewnej lektury, jakie było moje pierwsze kulinarne olśnienie. Jestem pewna! Musiała to być jajecznica. Robiła ją babcia. Na maśle. Na starej stalowej patelni. Kupiłam ostatnio taką u Cygana. Pomidor był dużo później. Widmo skórki przyklejonej do żołądka prześladowało mnie latami, ale było warto. Kanapka z masłem i pomidorem...kanapka z serem i pomidorem...kanapka z kiełbasą i pomidorem. Miłość do pomidorowych sałatek przyszła dużo później. A poniżej nasz ostatni hit** sałatka pomidorowa. Bez skórki, gdyby babcia wiedziała.Po czwarte...jestem żoną mężczyzny o wielu twarzach: szkutnika, piekarza, żeglarza, kucharza, maratończyka, filozofa, boksera, statystyka, kolarza, stolarza, alergika, krawca-żaglownika a ostatnio budowniczego. Niektórzy nazywają to ADHD, a ja każdego dnia budzę się o piątej trzydzieści i myślę: co nowego dziś wymyśli. I choćby dla codziennego rozwiązywania tej zagadki warto razem być.Po piąte... no tak powinno być po trzecie. Lubię liczbę trzy. Bo trzy to trzy. Mój pierwszy rower miał trzy koła. Trzy lata to pierwszy poważny wiek. Zresztą trzy z przodu też jest niczego sobie. Trzeciego miesiąca roku zaczyna się wiosna. Obok trzech pozostałych najlepsza pora roku. Liczę do trzech, gdy się zdenerwuję. Po trzykroć zaklinam rzeczywistość. A dwa razy trzy to sześć.
Po szóste...jestem żoną stolarza. Jestem córką stolarza. Jestem stolarzową, stolarzówną, stolarnicą? I wiecie co? A niech to: umiem piłować, wbijać, heblować. Na mój widok pan od koparki westchnął: Co za kobieta! Panie, jak ona te gwoździe wbija! Mojej to by paznokieć odpadł. Używam dobrego lakieru.
Po siódme...ostatnio poznałam powiedzenie garnek złota na końcu tęczy. Mój wypełniony jest marzeniami. Jakimi? To już moja tajemnica.
-1/4 szklanki mąki z brązowego ryżu
-1/4 płatków owsianych
-1/4 mąki z cieciorki
-1/4 mąki pszennej razowej lub graham
-1/4 szklanki roztopionego na słońcu masła
-1/4 szklanki maślanki
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-1/2 szklanki drobno siekanych daktyli
-1 łyżeczka miodu
-jajko
Mąki, płatki i proszek zmieszałam w misce. W drugiej zmieszałam masło, miód, maślankę, daktyle i jajko zostawiłam na 15 minut. Połączyłam zawartość obu misek na gładko. Smażyłam na rozgrzanej stalowej patelni na butli gazowej.
-10 dojrzałych moreli
-garść cytrynowego tymianku lub zwykłego
-1 łyżka miodu
Patelnię umyłam w studni, pamiętałam, że najpierw musi być wystudzona po poprzednim smażeniu. Podobnie tymianek. Na patelni rozgrzałam miód, wrzuciłam połówki moreli i tymianek. Dusiłam, aż lekko zmiękną. Podałam z plackami.
**Włoska sałatka z pomidorów
Podstawa to świeże, dobrej jakości składniki. Jak zawsze ;-)
-4-5 ząbków czosnku
-1 łyżeczka soli
-4 łyżki octu z czerwonego wina najwyższej jakości
-1kg dobrych, jędrnych, dojrzałych pomidorów
-12 listków bazylii, rukoli
-oliwa
Czosnek miażdżymy rękojeścią noża, obieramy. Zalewamy octem i solimy. Ostawiamy na 20 minut. Odcedzamy ocet. Czosnek wyrzucamy. Pomidory obieramy ze skóry, specjalnym obierakiem lub umówmy się zwykłym ostrym nożem. To podstawa! Nie wolno ich sparzać!!! Kroimy i na cząstki i wrzucamy do miski, zalewamy octem. Polewamy sowicie oliwą. Doskonała!
Ach, nikogo nie nominowałam. Wybierać znaczy rezygnować. Nie potrafię.
Pięknie napisałaś o sobie i nie tylko o sobie :) A wakacje pod namiotem to moja wielka namiętność do dzisiaj i nadal lubię na butli gazowej wyczarowywać pyszne jedzenie dla bliskich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))))
Cudny wpis:) pozdrawia kobieta której też nie odpada paznokiec przy wbijaniu gwoździ:)
OdpowiedzUsuńKasia, M. ma prośbę do L., żeby nie zabijał tylko żadnych sarenek kamieniem :D A te pomi muszą być bez skórki (b. lubię, nie lubię ściągać, i dla mnie taki łysy pomidor to wybrakowany) - czemu?
OdpowiedzUsuńDroga Gospodarna, cudownie mi się czytało o Tobie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie gorąco!
i ja sie zauroczylam czytajac o Tobie....wspaniale to wszystko o sobie ujelas....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
och, jakie śliczne zdjęcia ;]
OdpowiedzUsuńi wspaniały post. słowa ciepłe, lekkie i takie... och, koniecznie chciałabym Cię poznac!
wspaniałe przepisy.
mmm.. pysznie ;]
Bardzo miło było poczytać o Tobie:) , że oprócz miłości do kuchni , posiadasz miłość do drewna:) jak ja... spełnienia marzeń :) Iza-belka
OdpowiedzUsuńPiękny tekst i wspaniałe przepisy :). Dowiedziałam się ciekawych rzeczy!
OdpowiedzUsuńDziękuję za wasze komentarze.
OdpowiedzUsuńPtasia: nie no bedzie według sztuki. Flinta lub sztucerek. A te skórki serio warto i mówię to przeciwniczka sparzanego pomidora.
Karmelitko: Nic nie stoi na przeszkodzie.
Pasjabejki: raczej miłość do stolarzy.
To M jeszcze dorzuca trzy grosze, że wiesz, że będziecie musieli tą sarenkę najpierw do p-ktu skupu...?
OdpowiedzUsuńKasiu, jesteś pełna wspaniałych historii, a ten garnek z tęczą to już zupełna bajka :) Cudownie się czyta o Tobie, o Was i zagląda przez okiennice na Wasze włości. WIesz, ja też uwielbiam dary natury, ale zbieractwo grzybów jeszcze przede mną - zawsze boję się, że potem podam muchomora i będzie klops ;D
OdpowiedzUsuńPowodzenia i bawcie się tam dobrze :*
A mnie najbardziej podoba się to jak napisałaś o Nim - uczucie aż kapie z Twoich literek :) Słodkie, urocze i do pozazdroszczenia ;)
OdpowiedzUsuńPo prostu :)
OdpowiedzUsuńGdy tylko przeczytałam w Po pierwsze, że lubisz darmowe produkty, to się przestraszyłam, ale dobrze, że przeczytałam resztą, bo dalej wszystko zostało wytłumaczone i czytało się przyjemnie :) Podobał mi się opis ukochanego, czuć miłość - to lubię :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o placuszki, to wersja dla odważnych smakoszy, z chęcią bym się skusiła!
Ptasia i pewnie się zapisac do koła. A wiesz, że wyczuwam u mnie we wsi grunt pod koło Gospodyń?
OdpowiedzUsuńE tam Tili nikt ci nie każe zbierac blaszkowych, a rurkowe cię nie uśmiercą. Szatana każdy język wyczuje, a borowik ponury da się zjesc.
Caracordata: bo on jest git.
Grace ;-)
Brzuchu burczący: no tak po parwdzie to i takimi czasem nie gardze, szczególnie jak mi ktos przywozi. Lubię spozywcze prezenty.
Gospodarna Kasiu, super się czytało! I ten garnek na końcu tęczy..
OdpowiedzUsuń:-)))
Fajnie poczytać o Tobie. :)
OdpowiedzUsuńZdjecie z garnkiem, boskie!
Pozdrowienia:)
Kasiu,zdradź mi ,gdzie spotkać Cygana z prawdziwą cygańską patelnią?
OdpowiedzUsuńKupiłam rok temu od prawdziwego Cygana,ale patelnia okazała się nieprawdziwa...
A placki i duszone morele to jest pyszne!
och, jak to miło się czegoś dowiedziec o Tobie ;]
OdpowiedzUsuńhttp://www.karmel-itka.blogspot.com
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com